Wojciech Fusek: Przez 7 lat odebraliśmy trudną lekcję, kolejna taka będzie zbyt kosztowna
Nie matactwa rządzących, ale reakcje na nie wzbudzają moje największe zdziwienie. Ostatnio podniósł się krzyk, że po przegraniu wyborów PiS ustawą nt. Rady Bezpieczeństwa Strategicznego może zabetonować układ w spółkach skarbu państwa i pozostawić na dobrze płatnych stanowiskach swoich, efemerycznych w założeniu, ćwierć-menadżerów
– Jakim cudem udać się ma taka polityczna koprofagia?
– Bo tak skonstruowali ustawę – odpowiada opozycja, i o jotę nie zmniejsza zadziwienia.
Czemu ustaw wprowadzonych pod głosowanie nocą, pisanych bez konsultacji, z prawnymi wadami, mających jeden cel – dobro pisowców i ich rodzin – nie można zmienić, wycofać, unieważnić w pierwszym dniu nowego Sejmu?
– Bo to demolowanie systemu, niezgodne z prawem i uzusem – słyszę od poniewieranych od siedmiu lat autorytetów prawniczych, polityków sejmowej opozycji, której PiS-owscy marszałkowie dają 30 sekund na mównicy i od dziennikarzy nękanych SLAPP-owymi pozwami pisanymi przez rozmnożone ponad miarę i równie mocno skorumpowane ministerstwa.
Poniżani rozgrywają prawno-polityczne szachy, a poniżający, w szeregach których finezja nie gościła nawet jako zbłąkany wędrowiec, pogrywają w dupniaka i twierdzą, że są fair, bo mogliby walnąć gazrurką. A tę – w formie podsłuchów, nieemitowanych jeszcze nagrań, czy prokuratorskich dochodzeń – trzymają pod pazuchą ruskiego waciaka.
Nadszedł już czas, by rozsądny, uczciwy obywatel, konfrontowany dzień w dzień z bezprawiem i bezwzględnością państwa, przygotował się na dyskomfort, który towarzyszy wojnie. By schował do modnego plecaczka finezyjne reguły liberalnego świata i pomimo niechęci do radykalizmu, mimo różnicy w poglądach, stanął w zwartym szeregu przeciw rządzącym. Nawet nie dlatego, że czuje się ze wspólnotą związany językiem, czy czymś tak indywidualnym i niedefiniowalnym jak patriotyzm. Po prostu czas zrozumieć, że tylko solidarny, odważny, radykalny i niesłabnący nacisk na tych rekieterów może przywrócić normalność.
Tak się wygrywa wojny, czego przykład daje Ukraina. A my jesteśmy na wojnie!
Zapewne pojawią się wpisy oburzonych. Wszak tam giną ludzie, reżim Putina zmienia miasta w hektary ruin. My, tu bezpieczni. Jak to porównać?
Można! Też mamy orków, zamieniających nasz niedoskonały, ale oswojony, ledwo odbudowany i powolnie unowocześniany, świat w ruinę.
Jak na wojnie, z dnia na dzień, z roku na rok, redukujemy marzenia, koncentrujemy się na podstawowych potrzebach, obojętniejemy na krzywdę. Nasz etyczny kodeks stawiamy na coraz wyższej półce. By nie dało się do niego łatwo sięgnąć, gdy przyjdzie nam słuchać informacji znad białoruskiej granicy, czy rechotu starca i publiki na temat ludzi LGBT+, gdy będziemy walczyć o utrzymanie statusu, a czasem o przeżycie, w zderzeniu ze służbą zdrowia, urzędnikami państwowymi, czy skutkami niekompetencji Glapińskiego, Sasina lub bezwzględnością aparatczyków Ziobry.
Tę etyczną zapaść widzę też w miejscach mniej oczywistych: na trawnikach parków, gdzie leży co raz więcej butelek po piwie i wódce, w lasach przetrzebionych wycinką i zarzuconych śmieciami, w sklepach, gdzie ceny rosną szybciej niż inflacja, bo ktoś poczuł szansę na syty zarobek, w przepełnionych klasach, gdzie zmęczeni nauczyciele hodują frustracje, marząc o zmianie pracy na godnie opłacaną, w rozmowach z lokalnymi rzemieślnikami, którzy już na amen zapomnieli, co to faktura, na drogach gdzie drakońskimi mandatami można ograniczyć liczbę piratów, ale nie da się wprowadzić kultury jazdy. Widzę w brutalizacji codziennego języka, w wyłączonym telewizorze, którego nie da się oglądać, w moim codziennym wkur…, wywołanym kompulsywnym czytaniem wiadomości.
Uwerturą do katastrofy są rozmowy znajomych, którzy marzą, by ich dzieci wyjechały na studia za granicę i nie wracały. Cisza gremiów naukowych czy w stowarzyszeniach ludzi kultury, które z jakichś powodów milczeniem wspierają zło. Podobnie jak znani sportowcy, od których – nie wiem dlaczego – mniej się wymaga, choć w odróżnieniu od polskich celebrytek i celebrytów znają świat i musieli wykonać ogrom pracy, by dojść tam, gdzie doszli.
Jasne, że nadal mamy herosów, którzy nie składają broni. Ale ile lat, ile wieków można opierać się na wybitnych wyjątkach, a nie na systemowych fundamentach! Pod władzą PiS cofamy się cywilizacyjnie!
Odważę się napisać, że od siedmiu lat podlegamy eksterminacji i czas przestać się oszukiwać, że jest inaczej. Partie Kaczyńskiego i Ziobry niszczą co europejskie, nowoczesne, czego nauczyliśmy się przez ostatnie lata – szacunku dla odmienności, troski o przyrodę, o naszą wspólną przestrzeń, uczciwości w biznesie i życiu publicznym. Ziobro dla swych chorych ambicji pozbawia nas miliardów euro!
A Kaczyński? To nie jest polityczny przeciwnik, to egzystencjalne zagrożenie. Ten sepleniący starzec nie jest wizjonerem, intelektualistą, ani nawet sprawnym politykiem. To tylko przepełniony żółcią maniak, który osiągnął biegłość w manipulowaniu ludźmi i otoczył się osobnikami pokroju Morawieckiego, Terleckiego itp.
Pisowska kamaryla niszczy kraj w tempie sprinterskim. Siedem lat to dość, by przekonać się, że ci którzy już w 2016 roku używali wielkich kwantyfikatorów, mówili o nacjonalizmie, faszyzmie, rządach cyników, głupców, rosyjskich agentów, mieli rację. Mogli się mylić co do taktyki, ale nie co do diagnozy i opisu.
Czas by symetryści okiełznali swoją empatię i zamilkli, by partyjni i społeczni liderzy, internetowi kaznodzieje, marksiści z bożej łaski, cwani weterani politycznych potyczek oraz wspierający ich partyjni towarzysze przestali stawiać wyżej swoje kariery nad dobro wspólne.
Gdyby polityczne reguły gry opierały się na rozsądku, logice i uczciwości, przyszłość rysowałaby się jaśniej. Niestety, na gnijącym podglebiu świata, zakażonego internetową rewolucją, najlepsze warunki do życia znaleźli populiści, nacjonaliści, neofaszyści i fundamentaliści religijni różnej maści i wyznania. To nie jest polska specjalność, choć u nas ten ideologiczny chwast zakorzenił się głęboko i bujnie się pleni.
Politycy PiS pospołu z hierarchami kościoła wytworzyli ideologiczna papkę podlaną bogoojczyźnianym sosem. Demokrację zamienili w idiokrację. Ich doktryna rozlała się po kraju. Opowiedzieli się za nią fanatycy. Dołączyli do nich cyniczni karierowicze, bo robią tak zawsze. A niedouczeni zagłosowali na tak, bo zostali zmanipulowani
Wiem, że zdanie powyżej wywoła kolejną krytykę. Zostanę oskarżony o pogardę, klasizm, dzielenie ludzi lub oblepiony inną postępową obelgą.
Po pierwsze, gardzę tylko tymi z pisowców, którzy cynicznie wykorzystują resztę do prywaty. Ideologicznych fanatyków po prostu się boję, a zwykłych obywateli, którzy z uporem nie chcą zobaczyć oczywistości uważam jedynie za politycznych analfabetów i ludzi etycznie ułomnych. Co nie znaczy, że nie widzę dla nich miejsca w normalnej Polsce.
Wielu z nich przerasta mnie specjalistyczną wiedzą, energią, pracowitością, doświadczeniem, ale najwyraźniej zabrakło im czasu na lektury potrzebne do tego, by nie dać się wodzić za nos, by wyczuwać zło. Stąd ich polityczny i etyczny analfabetyzm, który uniemożliwia im zrozumienie złożoności zarządzania tak skomplikowanym organizmem jak demokratyczne państwo.
Piszę ten propemptikon, bo widzę pierwsze znaki wskazujące, że PiS wyrusza w ostatnią drogę, a my w końcu zrozumiemy, że bez pokonania i wyrzucenia na śmietnik historii tej najbardziej podłej partii w historii RP, nic na lepsze się nie zmieni.
Odsunięcie PiS od władzy to musi być punkt programu każdej opozycyjnej siły, która chce zmiany władzy. Ci którzy od lat wmawiali, że to żaden program, niech zamilkną, bo już dużo bzdur naopowiadali.
Redukcja PiS plus uczciwe deklarowana wiara w wartość reguł demokratycznych i przekonanie, że przyszłość Polski jest tylko w zjednoczonej Europie i strukturach NATO, powinny być spoiwem wspólnej listy demokratycznej. Na polityków i wyborców, którzy jednej listy nie chcą, powinniśmy przestać zwracać uwagę. Nie ma dziś czasu na dyskusje o ornamentach na tylnej ścianie walącego się gmachu.
Dopiero po odsunięciu, a moim zdaniem delegalizacji PiS i wzmocnieniu fundamentów państwa możemy rozpocząć rozmowę o sposobach powrotu na ścieżkę wzrostu. Tylko bez PiS jest szansa na szanujący zasady demokracji i logikę spór o przyszłość. Może się on toczyć tylko w społeczeństwie obywatelskim z silnym samorządem, wolnymi, pluralistycznymi mediami i niezależnym sądownictwem. W społeczeństwie nowocześnie edukowanym, otwartym.
Wszyscy przez te siedem lat odebraliśmy trudną lekcję, do czego prowadzi pozbywanie się demokratycznych bezpieczników, obywatelskie lenistwo, partyjniactwo, zapyziała edukacja, dogmatyzm. Kolejna taka lekcja będzie zbyt kosztowna, nie przeżyjemy.
Wojciech Fusek
Artykuł został opublikowany na profilu FB Autora i w portalu monitorkonstytucyjny.ue