Najnowsze informacje
Strona główna / Relacje z sądów - aktualności / Fikcja domniemania niewinności

Fikcja domniemania niewinności

Od tragicznego wypadku drogowego pod Stęszewem, w październiku 2013 roku minęło sześć lat. Już cztery instancje sądowe zajmowały się sprawą, a nadal istnieje nie tylko wiele niewyjaśnionych okoliczności i wątpliwości towarzyszących wypadkowi, ale ? co budzi autentyczną grozę – wszystko wskazuje na to, że podstawowa zasada polskiego procesu: in dubio pro reo (?wszystkie wątpliwości należy rozstrzygać obligatoryjnie na korzyść oskarżonego?) w interpretacji sądów jest tylko pustym łacińskim frazesem.
Piszemy o tragicznym w skutkach wypadku drogowym, bo 2 października 2007 roku śmierć poniosły dwie kobiety, kierowca i pasażerka Cinquecento, w które uderzyła Toyota Avensis, prowadzona przez Jakuba K. Tragedii nikt nie odwróci, ale w demokratycznym państwie prawa każdemu należy się uczciwe, solenne śledztwo i rzetelny proces, aby ustalić prawdę obiektywną, a w oparciu o to wydać rzetelny wyrok. Od pierwszego wyroku wydanego w tej sprawie w grudniu miną cztery lata. Nadal jednak na kluczowe pytania nie ma odpowiedzi, a wciąż przybywa ujawnionych uchybień i nierzetelności śledczo – procesowych, ujawnianych nie tylko przez ojca skazanego, ale przede wszystkim niezależnych prawników, w tym sędziów. Sąd Rejonowy w Grodzisku Wielkopolskim, po ponad dwuletnim procedowaniu, 10 grudnia 2010 roku wydał wyrok uznając Jakuba K. winnym tego, że 2 października 2007 roku na ulicy Wrocławskiej w Zamysłowie ( gm. Stęszew) naruszając zasady bezpieczeństwa w ruchu lądowym spowodował nieumyślnie wypadek drogowy w ten sposób, że będąc pod wpływem substancji odurzającej kierował samochodem marki Toyota Avensis i jadąc z kierunku Kościana w stronę Stęszewa stracił panowanie nad samochodem w wyniku czego doprowadził do zderzenia z jadącym w kierunku przeciwnym (w stronę Kościana) Fiatem Cinquecento, w wyniku czego kierująca pojazdem i pasażerka poniosły śmierć. Ranne zostało będące także w Fiacie malutkie dziecko, oraz trzy osoby podróżujące w Toyocie. Jakuba K. sąd skazał na 7 lat więzienia i pozbawił go prawa jazdy na 10 lat. WYPRZEDZANIE NA TRZECIEGO
Zanim sprawa trafiła do sądu, już w dniu wypadku, a zatem 2 października 2007 roku, o godzinie 23.15 na portalu bezpiecznadroga.pl ukazała się informacja o tragicznej katastrofie. Podczas zderzenia dwóch samochodów ? informował portal – dwie osoby poniosły śmierć. Według dziennikarzy portalu, którzy byli na miejscu zdarzenia jadący Toyotą mężczyzna chcąc uniknąć zderzenia z wyprzedzającym na przeciwnym pasie ruchu samochodem wykonującym niebezpieczny manewr ?na trzeciego?, zjechał na swoje pobocze, gdzie go zarzuciło, w wyniku czego wjechał ponownie na pas drogi, zderzając się z jadącym z przeciwka Fiatem Cinquecento. Z relacji dziennikarzy wynikało zatem, że do zderzenia doprowadził wyprzedzający ?na trzeciego? inny samochód, którego kierowca zbiegł. Dziennikarz potwierdził te informacje składając zeznania ( jako jedyny świadek złożył rotę przysięgi) przed sądem w Grodzisku. Stwierdził, że rozmawiał ze świadkami wypadku, którzy mówili o wyprzedzającym ?na trzeciego? samochodzie.
CO ROBILI BIEGLI?
Przybyła na miejsce wypadku policja zabezpieczyła materiały dowodowe. Na miejscu zdarzenia był prokurator z Grodziska Wielkopolskiego Marek Marszałek, śledczy z poznańskiej drogówki mł. asp. Tomasz Kosowski, jego szef, naczelnik poznańskiej drogówki podinsp. Józef Klimczewski, oraz wezwany przez policję biegły sądowy z zakresu rekonstrukcji wypadków drogowych Walenty Dudziak. To jednak nie jemu prokurator z Grodziska, Małgorzata Dotka zleciła sporządzenie opinii sadowej na temat przyczyny wypadku, chociaż wykonał on stosowne badania na polecenie funkcjonariuszy drogówki z KMP w Poznaniu. W trakcie prokuratorskiego śledztwa pani prokurator zleciła wykonanie opinii kryminalistycznej biegłemu Wiesławowi Garbatowskiemu. Opinia ta 10 stycznia 2008 roku wpłynęła do prokuratury grodziskiej, a już 21 stycznia prokuratura ta zwróciła się o sporządzenie nowej opinii do biegłych z Zielonej Góry. Dlaczego? Pytanie to zadał sędzia Tadeusz Jaworski podczas trzeciej rozprawy apelacyjnej. Na wniosek Sądu Okręgowego na rozprawę tą oddelegowana została prokurator Prokuratury Rejonowej w Grodzisku Wlkp., autorka aktu oskarżenia oraz zleceniodawca wykonania dwóch powyższych opnii. Powodem tego wezwania była kwestia wyjaśnienia przed sądem dlaczego opnii o wypadku nie zlecono biegłemu Walentemu Dudziakowi który był na miejscu zdarzenia. „Prokurator odpowiedziała: iż nie potrafi odpowiedzieć.” Podczas tej samej rozprawy 12 października 2011r. przesłuchany został również w charakterze świadka Walenty Dudziak i zeznał, że „był wezwany na miejsce wypadku w charakterze biegłego przez funkcjonariuszy KMP w Poznaniu z Wydziału Ruchu Drogowego. „Nie wiem jednak dlaczego Prokuratura nie powołała mnie w charakterze biegłego”. Co ciekawe opinia biegłego W. Garbatowskiego poszła w niebyt. Jego opinii nie brali pod uwagę ani prokuratura, ani sąd. Czyżby dlatego, bo oświadczył, iż na podstawie zebranego materiału dowodowego nie można wydać jednoznacznej opinii na temat przyczyn wypadku? Biegli zielonogórscy przyjęli dwa warianty zainstniałej sytuacji drogowej. Wariant I zakładający obecność pojazdu wyprzedzającego „na trzeciego”, w sytuacji tej stwierdzili, że „kierowca Toyoty nie miał żadnych szans uniknięcia wypadku i to bez względu czy był pod wpływem środkow psychoaktywnych czy nie. Absolutnie nie można uznać manewrów obronnych kierowcy Toyoty za niewłaściwe”. Natomiast wariant II zaistniałej sytuacji drogowej biegli ci oparli w zasadzie tylko i wyłącznie na zeznaniach świadka Tadeusza Popioła. Biegli zatem nie rozwiali wątplitwości co do okoliczności mających istotne znaczenia dla rozstrzygnięcia sprawy. Nie przedstawili oni bowiem, mimo dostępności materiału, rzetelnej i wieloaspektowej opnii która rozwiałaby wątpliwości sądu w tym zakresie czyniąc koniecznym zastosowanie art. 5 § 2. k.p.k, czyli zasady in dubio pro reo. Zdumiewające jest, że przy takim rozwoju kryminalistyki i w dobie wszechobecnego postępu technicznego, biegli nie mogli ustalić jak doszło do kolizji. Przecież oba pojazdy zostały na miejscu zdarzenia wraz z poszkodowanymi i świadkami.
CZY TOYOTA TO VOLKSWAGEN?
Sąd Okręgowy Odwoławczy w Poznaniu na rozprawie apelacyjnej w dniu 20 kwietnia 2011 roku postanowił dopuścić dowód z opnii Stowarzyszenia Rzeczoznawców Techniki i Ruchu Samochodowego Poznań, ul. Towarowa, na okoliczność interpretacji „szybkościomierza samochodu Toyota Avensis który powypadkowo wskazywał prędkość 150 km/h”. Prezesem tego stowarzyszenia jest dr inż. Walenty Dudziak. Opinię tę wykonał stały biegły sądowy mgr inż. Grzegorz Albrecht który stwierdził „w analizowanym przypadku, w oparciu o wyniki badań można wnioskować, że wiarygodność prędkości zderzenia samochodu Toyota Avensis odczytana z jego prędkościomierza po wypadku jest bardzo wysoka. A jeśli uwzględni się, że bezpośrednio przed zderzeniem samochód Toyota znajdował się w zarzucaniu bocznym to istotnym potwierdzeniem tej wiarygodności jest także wskazanie obrotomierza pomimo iż jest ono dwukrotnie niższe, niż typowe dla odczytanej prędkości samochodu.” Z analizy opinii G. Albrechta wynika, że sporządzając opinię oparł się on na pracy biegłego z Instytutu Sehna w Krakowie dr A. Kuranowskiego. Szkopuł w tym, że praca A. Kuranowskiego dotyczyła samochodu Volkswagen, a nie Toyota. Ojciec skazanego zakupił prędkościomierz licznik VW Polo oraz samochodu Toyota Avensis i przeprowadzając samodzielnie eksperymenty otrzymał całkowicie różne wartości dla każdego z prędkościomierzy. Stały biegły sądowy mgr inż. Grzegorz Albrecht zakupił tylko licznik Toyoty Avensis, a odkręcając pokrywę licznika dostrzegł tam 4 silniki krokowe. Dało mu to asumpt do zacytowania pracy dr. inż. Aleksandra Kuranowskiego z Instytutu Ekspertyz Sądowych im. J. Sehna w Krakowie, który opublikował w pracy ?Paragraf na drodze? rozdział ?Wiarygodność wskazań prędkości w chwili kolizyjnej odczytanej z prędkościomierza pojazdu?. G. Albrecht przepisał wnioski A. Kuranowskiego, nie dostrzegając faktu, że praca ta dotyczy VW Polo, a nie Toyoty Avensis. W prywatnej opinii A. Kuranowski wprost miażdży stwierdzenia G. Albrechta. Do podobnych konkluzji (to znaczy całkowicie wykluczających wersję G. Albrechta) doszli także dr. inż. Zdzisław Niedziela z Politechniki Śląskiej oraz biegli z Przemysłowego Instytutu Motoryzacji w Warszawie. Wszystkie te trzy opinie stwierdzają, że wyniki badań G. Albrechta są niewiarygodne. Biegły sądowy z Zakresu Techniki Samochodowej i Ruchu Drogowego dr inż. Zdzisław Niedziela działający w Biurze Eskpertyz „BETS” w swojej opnii pisze: „Z przeprowadzonej wyżej analizy wynika, iż opnia sporządzona na zlecienie Sądu Okręgowego w Poznaniu przez mgr inż. Grzegorza Albrechta została oparta wyłącznie na publikacji dr inż. Aleksandra Kuranowskiego, której wnioski (jak tego dowiedziono) nie mogły znaleźć zastosowania dla analizy zadania zleconego przez poznański sąd. Metoda badawcza zastosowana przez mgr inż. G. Albrechta, ograniczona wyłącznie do bezkrytcznego przetransponowania wniosków badawczych dr inż. A. Kuranowskiego nie może być w związku z tym uznana za prawidłową. Bardzo krytycznie należy również ocenić uwzględnienie przez mgr inż. G. Albrechta faktu, iż nieodpowiadające sobie wskazania prędkościomierza, obrotomierza i wskaźnika poziomu paliwa przedmiotowego samochodu TOYOTA czyniły mało warygodnym powypadkowe wskazania prędkościomierza. Podobnie krytycznie należy ocenić zawarte w opnii mgr inż. G. Albrechta rozważania dotyczące wpływu bocznego poślizgu przedmiotowego samochodu TOYOTA na powypadkowe wskazania prędkościomierza. Wbrew twierdzeniom autora opinii boczny poślizg samochodu nie zwiększał, lecz zmniejszał wiarygodność tych wskazań. Reasumując należy stwierdzić, iż w analizowanym przypadku powypadkowe wskazania prędkościomierza samochodu TOYOTA nie mogą stanowić wiarygodnego dowodu rzeczowego i podstawy do ustalenia prędkości, z jaką poruszał się samochód TOYOTA przed zderzeniem z samochodem FIAT. Prędkość kolizyjna samochodu TOYOTA winna zostać ustalona na podstawie innych dowodów typu rzeczowego (zapewne dostępnych w aktach sprawy).” Warto dodać, że opinie zlecone przez prokurator M. Dotkę, dr inż. Wisławowi Garbatowskiemu oraz BES Zielona Góra sporządzonych dla Sądu Rejonowego nie uwzględniały powypadkowych wskazań szybkościomierza w robitym samochodzie. Jest wszak oczywiste, że są one niemiarodajne. W sprawie przedstawione zatem zostały dwie różniące się zasadniczo opinie biegłych na temat szybkości samochodu kierowanego przez oskarżonego. Jedna z nich, sprządzona przez Biuuro Eskpertyz Sądowych (BES) przyjęła, że Toyota poruszała sie z prędkością co najmniej 100 km/h. Wynik ten jest rezultatem posłużenia się standardowym programem PC-Crash, który wg konkurencyjnej opinii dr Garbatowskiego ? zawiera symulację wykorzystującą zbyt małą ilość jednoznacznych danych. Krytyka tej metody dokonana przez dr Garbatowskiego była przekonywująca, a przy tym analizująca wyniki wskazane przez BES. Wykazała wady zastosowanej metody i podważyła owe wyniki. Dwie różniące się opinie ujawniły więc nie dające się usunąć wątpliwości. Z akt sprawy wynika także, iż wypadek miał miejsce w terenie niezabudowanym, gdzie obowiązuje ograniczenie prędkości do 90 km/h.Sąd okręgowy całkowicie to pominął. Czy zatem wszystkie fakty towarzyszące wypadkowi zostały wyjaśnione? Według kierowcy i pasażerów TOYOTY oraz świadków bezpośrednich jak i pośrednich zdarzenia przyczyną tą było niewłaściwe wyprzedzanie Fiata Cinquecento na przeciwnym pasie ruchu ?na trzeciego? przez inny pojazd. Taki stan potwierdza telegram specjalisty Sekcji Ruchu Drogowego Komendy Miejskiej Policji w Poznaniu, oraz treść telegramu nr 580/T/07 z dnia 02.10.2007 wysłanego przez dyżurnego KWP w Poznaniu do KGP w Warszawie (telegram ten pomimo dekretacji: „Proszę dołączyć do całości materiałów” został niedołączony do akt sprawy, pojawił się przy okazji wysłania „szkicu sytuacyjnego z miejsca wypadku” do Sądu Odwoławczego w Poznaniu); sądy obu instancji zignorowały powyższe telegramy. Zawarty jest w nich syntetyczny opis wypadku. W pkt. 4. telegramu zawarte jest stwierdzenie, że Jakub K. „jadąc z kierunku Kościana zjechał na prawe pobocze celem przepuszczenia wyprzedzającego samochodu jadącego z przeciwka, zjechał na lewy pas ruchu i zderzył się z Fiatem”. Stwierdzenie wyżej cytowane ujawnia w sposób oczywisty, że informacja o nieprawidłowym wyprzedzaniu przez nieznany pojazd ? jako o przyczynie wypadku ? znana byla funkcjonariuszom policji bezpośrednio po zdarzeniu. Fakt ten potwierdza wiarygodność późniejszych wyjaśnien oskarżonego oraz zeznania jadących z nim pasażerów ? świadków w sprawie. W sytuacji gdy kwestia ta była podstawowym elementem wymagającym rozstrzygnięcia, Sąd Okręgowy powinien wyjaśnić znaczenie cytowanego telegramu policyjnego, a w szczególności ustalić źródła informacji o wyprzedzaniu przez nieznany pojazd. Z doświadczenia życiowego wynika, że informacje o przebiegu zdarzeń drogowych często pochodzą z relacji osób które znajdowały się w ich pobliżu. Podobne źródło podawał świadek F. którego zeznania Sądy obu instancji uznały za nieprzydatne. W świetle tych okoliczności Sąd Okręgowy, do którego wpłynął opisany telegram, powinien z urzędu przeprowadzić dowody zmierzające do ustalenia źródła informacji autora telegramu policyjnego. Podjęcie takich czynności było niezbędne z uwagi na dyrektywę dochodzenia do prawdy obiektywnej, a także przeprowadzenia wszystkich dowodów i uwzględnienia okoliczności, które mogą przemawiać na korzyść oskarżonego. Niepodjęcie z urzędu inicjatywy dochodowej dotyczącej tej najbardziej istotnej dla rozstrzygnięcia kwestji (obecność ? nieobecność nieprawidłowo wyprzedzającego pojazdu), sprawiło, że sądy nie uwzględniły całokształtu dostępnego materiału dowodowego co stanowi rażące naruszenie art. 7, 167, 169 § 2 k.p.k. Tylko świadek Tadeusz Popiół, który miał jechać za Cinquecento twierdzi, że nikt nikogo nie wyprzedzał . Istnieją zatem dwie wersje, które wzajemnie się wykluczają. Nikt jednak nie wykluczył wersji kierowcy oraz pasażerów Toyoty. Dlaczego sąd dał wiarę jedynie zeznaniom T. Popioła? Istnieją więc trzy opinie biegłych i żadna z nich nie wyjaśnia na 100 procent przyczyn wypadku. Gdzie zatem zasada ?in dubio pro reo?. I tu przechodzimy do zasadniczego wątku analizy materiału dowodowego ? prawdziwości zeznań koronnego świadka Tadeusza Popioła, który jako jedyny widział moment zderzenia samochodów.
WĄTPLIWOśCI OBROŃCóW
Jednym z podstawowych zastrzeżeń obrony były zeznania świadka Tadeusza Popioła. Dodajmy, ważnego świadka, bo według jego zeznań jechał on w odległości 15 ? 20 metrów za Cinqucento i wszystko widział. Zaprzeczył, że droga była śliska i że padało (co akurat potwierdził Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej w Poznaniu) według niego było sucho i pogodnie. Z protokołu policji wynika jednak, że padało, bo jezdnia pod samochodami biorącymi udział w wypadku była mokra; T. Popioł zaprzeczył, żeby ktokolwiek wyprzedzał Toyotę, oświadczył, że po zderzeniu samochodów, objechał miejsce wypadku zatrzymał się pod pobliskim zakładem pracy. Według obrony żaden manewr omijający samochody po zderzeniu nie był możliwy. Wprawdzie w tym zakresie bardziej miarodajnie mogliby sie wypowiedzieć biegli z zakresu wypadków drogowych, ale dla ich krytycznej oceny wystarcza pewna wiedza ogólna osadzona w realiach sprawy. Przyjmując zgodnie z zeznaniami T. Popioła, że gdyby faktycznie bezpośrednio przed wypadkiem poruszał się on z podawaną przez siebie prędkością 60 km/h, jadąc w odległości około 15-20 metrów za samochodem marki Fiat, to ? nawet gdyby wcześniej przychamował, to i tak niemógłby uniknąć zderzenia z Toyotą, która uderzyła swą przednią, prawą cześcią w samochód Fiat. Obliczenie ma charakter matematyczny i nie wymaga specjalistycznej wiedzy ? samochód jadący z prędkością 60 km/h, w ciągu minuty przejeżdża 1000m, zatem w czasie 1s ? 16,67 m. Nie sposób sobie wyobraźic, w jaki sposób, w opisywanych przez siebie okolicznościach świadek T. Popiół miałby uniknąć zderzenia z samochodem Toyota, gdy ta (także się przecież przemieszczając i to wg zeznań świadka jadąc z dużą prędkością), mając długość ponad 4,6m zajmowała większą cześć lewego (dla Popioła) pasa ruchu, a on sam na wykonanie manewru ominięcia sunącego w jego stronę pojazdu miałby nie więcej niż 2 sekundy. Powyższe nie uwzględnia nawet czasu reakcji podawanego w literaturze przedmiotu (dla kierowców przygotowanych na przeszkodę) na conajmniej 0,5 sekundy. Wszystkie okoliczności świadczą o tym, że nie można ? tak jak to uczyniły sądy wszystkich instancji ? bezkrytycznie przyjąć za wiarygodne zeznania świadka T. Popioła. Nie może bowiem decydującego argumentu za ich prawdziwością stanowić wyeksponowany przez sąd brak motywów świadka dla składania zeznań, które fałszywie inną osobę. W tym miejscu zgodzić się należy, z twierdzeniem zawartym w uzasadnieniu zaskarżonego wyroku, że obciążenie niewinnej osoby skutkami wypadku i doprowadzenie do jej skazania kłóci się ze społecznym poczuciem sprawiedliwości i jest bezcelowe. W świetle wymienionych oczywistych sprzeczności i nieścisłości w zeznaniach świadka nie może to być koronnym argumentem za uznaniem ich wiarygodności. Kiedy koronny świadek mówił zatem prawdę:
CZY JEZDNIA BYŁA MOKRA?
Należałoby zauważyć, że to na wniosek oskarżycieli posiłkowych (rodziny zmarłych kobiet) Sąd Rejonowy w Grodzisku przesłuchał kilkoro świadków w tym burmistrza Stęszewa Włodzimierza Pińczaka ? na okoliczność właśnie warunków atmosferycznych w chwili wypadku. Małgorzata W. zeznaje: ?Pamiętam, że było pochmurno, ale jezdnia była sucha, nie padało.? Feliks C. mówił:? wysiewałem nawóz na polu, a tego nie robi się w czasie deszczu?. Zeznał jednocześnie, że jechał z zupełnie innego kierunku, przeciwnego, niż twierdzili oskarżyciele posiłkowi. Burmistrz Włodzimierz Pińczak:? Z całą pewnością mogę powiedzieć, że w momencie kiedy był wypadek nie padało. Wiem to stąd, że wykonywałem wtedy opryski.? Świadkowie mieli potwierdzić zeznania świadka T. Popioła, że w momencie wypadku nie padał deszcz, a warunki atmosferyczne byly dobre. Jednocześnie dowodami tymi ? jak wynika z treści wniosku dowodowego ? zmierzano do podważenia zeznań pasażerów Toyoty. Dlaczego zatem powyżsi świadkowie zeznawali w sposób niezgodny z rzeczywistością. Przecież niebo było w całości zachmurzone, bezpośrednio przed, jak i po wypadku padał deszcz co przecież nie mogło ujść ich uwadze, skoro znaleźli się na miejscu zdarzenia i przebywali tam przez kilkadziesiąt minut.Tymczasem według ich zeznań jezdnia była sucha, a świadek Małgorzata W. zastanawiała się nawet dlaczego doszło do wypadku skoro jezdnia była sucha. Tymczasem z przyczyn które trudno wytłumaczyć Sąd w uzasadnieniu wyroku stwierdził, że zeznania świadków powyższych byly wiarygodne. Inni świadkowie oraz policja a także IMiGW twierdzą, że wówczas padało. Dlaczego sąd daje wiarę tylko wybranym świadkom w tej materii? CO WIDZIAŁ ŚWIADEK? Wracając do zeznań T. Popioła. Sąd stwierdza: ?obrona kwestionuje jego zachowanie po wypadku ? nie zatrzymał się, ale odjechał. Sąd zauważa: ?Z życiowego punktu widzenia zachowanie T. Popioła absolutnie nie może dziwić. Praktycznie na jego oczach rozegrała się tragedia, zdarzenia następowały bardzo szybko, były to wręcz ułamki sekund. Świadek Popiół musiał swoim samochodem wykonać manewr unikowy, aby nie najechać na pasażerkę Fiata. Jak zeznał ? był roztrzęsiony, nogi odmówiły mu posłuszeństwa. Dlatego podjął decyzję aby o wypadku zawiadomić policję, straż i pogotowie przez osoby trzecie. Dlatego zatrzymał się przy pobliskim zakładzie pracy ( wielokrotnie ? z protokołów wynika że siedem razy – myląc jego nazwę) i tam powiadomił napotkanych ludzi o wypadku. Nazwa firmy jest ważna. Według ?koronnego? świadka T. Popioła, omijając zderzające się samochody, zatrzymał się on przy firmie ?Plandex?, która w rzeczywistości usytuowana jest 1,5 km przed miejscem zderzenia. Wypadek nastąpił przy bramie firmy POLPLAN i tam zatrzymał się T. Popiół. Jeżeli się zatrzymał. Nikt go nie widział, pomimo iż wiele osób bardzo dobrze znających T. Popioła było tuż po wypadku przed firmą POLPLAN ? nikt nie potwierdza jego obecności. To fakt. Obrona podnosiła i podnosi niewiarygodność zeznań T. Popioła. Stawia wprost pytanie ? czy koronny świadek mógł być na miejscu zdarzenia, skoro nikt go tam nie widział? Na rozprawie odwoławczej ( 12 października 2012 r.) przesłuchiwany był Rafał B. właściciel firmy POLPLAN, który pomimo tego, iż bardzo dobrze znał T. Popioła i ?znał? jego samochód zeznał: Kiedy się pojawiłem byli tam ( na miejscu wypadku) policjanci z posterunku w Stęszewie, nie było ani strażaków, ani karetki pogotowia. Znam osobiście T. Popioła, jest to mieszkaniec Stęszewa, ale trudno mi określić, czy Popiół był na miejscu zdarzenia, czy też nie. W dniu wypadku ( 2 października 2007) T. Popiół rozmawiał z sołtysem Henrykiem Olejniczakiem. Rozmawiali o wypadku, gdyż T. Popiół dzwonił do niego i pytał o szczegóły wypadku, bo jak mu oświadczył ?nie był do końca wypadku?. To wtedy sołtys powiedział mu, że zginęły w katastrofie krewne ze strony żony, o czym T. Popiół rzekomo nie wiedział. Burmistrz Stęszewa Włodzimierz Pińczak zeznał, że o tym iż świadkiem wypadku był T. Popiół, dowiedział się od sołtysa Henryka Olejniczaka ( krewnego ofiar). ?Na miejscu wypadku nie było T. Popioła, to znaczy ja go nie widziałem. Nie wiem jak oni się skontaktowali, ale oni znają się od kilku lat.? Symptomatyczne są w tym kontekście zeznania świadka Feliksa K. portiera w POLPLANIE, który bardzo dobrze znał T. Popioła. Zeznał on:? Ja w tym czasie miałem obchód, usłyszałem huk. Przeszedłem 150 metrów a gdy doszedłem do miejsca wypadku była już policja, straż pożarna była, i pogotowie też było. Znam pana Popioła, i nie mogę powiedzieć czy go widziałem, bo było bardzo dużo osób. Jak długo idzie się 150 metrów? Czy już wtedy narodziła się wersja, że zdenerwowany Popiół odjechał z miejsca wypadku i ludzie, którzy go znali nie mogli go widzieć? Dodać należy, że podczas rozmowy z detektywami z firmy ?ENIGMA? Feliks K. oświadczył, że w chwili wypadku był 25-30 metrów od portierni, a więc był tam sekundy po zderzeniu, kiedy wokół bramy wjazdowej, gdzie były usytuowane wraki, było zupełnie pusto. Gdyby był tam T. Popiół jego znajomy Feliks K. musiałby go widzieć. Sądu to nie interesuje.
KTO TELEFONOWAŁ DO ŚWIADKA
T. Popiół zeznał, że po wypadku telefonował do niego komendant policji w Stęszewie Mieczysław Kaczmarek, emerytowany obecnie policjant przed sądem zaprzeczył, aby kiedykolwiek telefonował do T. Popioła, bo go w ogóle nie zna. Sad Okręgowy zauważa co następuje: Należy jednak zwrócić uwagę, że T. Popiół w swoich zeznaniach wcale nie personalizuje do kogo konkretnie miał telefonować, a już na pewno nie wskazał na komendanta w Stęszewie. Doświadczenie życiowe podpowiada, że odbiorca telefonu pochodzącego z policji często identyfikuje rozmówcę jako ?komendanta? ?oficera?, ?policjanta?. Zdaniem Sądu Okręgowego jakiś funkcjonariusz policji z Sekcji Ruchu Drogowego Komendy Miejskiej Policji w Poznaniu mógł telefonować i nie można wykluczyć, iż ów policjant przedstawił się jako naczelnik, kierownik lub podobnie co T. Popiół przekształcił w komendanta. No cóż, nic dodać, nic ująć. Zastanawia, że T. Popiół osobiście się stawił w poznańskiej drogówce 10 dni po wypadku, chociaż nikt go nie wzywał, i mimo iż był potem najważniejszym świadkiem, jego przesłuchanie trwało aż 20. minut. Prokuratura przez cały czas śledztwa także nie widziała potrzeby przesłuchania tak ważnego świadka. Za to świadków ( pasażerów Toyoty) przesłuchano dwukrotnie na policji i w prokuraturze.
NOWE OKOLICZNOŚCI WYPADKU
Po uprawomocnieniu się wyroku firma detektywistyczna ENIGMA ustaliła nowych, nieprzesłuchanych świadków wypadku, którzy potwierdzają wszystkie okoliczności zanegowane przez sąd. Jeden z policjantów twierdzi, że T. Popioła ( a znał go osobiście) nie było na miejscu zdarzenia, inni świadkowie widzieli ciemny samochód wyprzedzający Toyotę ? na trzeciego? Są także nowe opinie biegłych całkowicie podważające ustalenia Grzegorza Albrechta co do prędkości z jaką poruszał się Jakub K. i okoliczności, które doprowadziły do śmiertelnego wypadku drogowego. Na przykład dr inż Aleksander Kuranowski rzeczoznawca samochodowy, twierdzi, że w opisanym przypadku prędkość wskazywana przez wskazówkę na rozbitym prędkościomierzu na wartości 150 km/h zdecydowanie nie może być traktowana jako miarodajna prędkość rozwijana przez samochód Toyota Avensis w chwili zdarzenia. Zlecono równiez wykonanie prywatnej opinii rekonstrukcji wypadku drogowego z dnia 02.10.2007. Opinię tę wykonał biegły sądowy z listy biegłych Sądu Okręgowego w Poznaniu mgr inż. Leszek Kotecki który stwierdza w trzecim punkcie wniosków końcowych pisze: „Z dwóch wersji przebiegu wypadku drogowego wynikających ze zgromadzonego materiału dowodowego tylko wersja z uczestnictwem niezindentyfikowanego samochodu, który jechał w przeciwnym kierunku i na tzw. „trzeciego” wyprzedał samochód osobowy m-ki Fiat Cinquecento, mogła przebiegać zgodnie z materiałem dowodowym rzeczowym oraz zgodnie z opisem bezpośrednich uczestników zderzenie pojazdów, a tym samym w rzeczywistości w odróżnieniu od wersji wynikającej z zeznań kierującego samochodem m-ki Daewoo Lanos Tadeusza Popiół.”, oraz w punkcie czwartym wniosków tejże opinii czytamy „Analiza czasowo przestrzenna pozwala na jednoznaczne stwierdzenie, iż gdyby sytuacja kolizyjna przebiegała z wersją przedstawianą przez kierującego samochodem marki Daewoo Lanos, to wówczas, Tadeusz Popiół nie mógłby uniknąć zderzenia z poprzedzającym jego pojazd samochodem osobowym m-ki Fiat Cinquecento i poruszającym się w przeciwnym kierunku w zarzucaniu bocznym samochodem osobowym m-ki Toyota Avensis, który w zasadzie przegradzał znaczną część lewego pasa ruchu.” Przypomnijmy, że na miejscu wypadku jako pierwsi przybyli dwaj policjanci ze Stęszewa, którzy pomimo dwukrotnych wniosków obrony nigdy nie zostali przesłuchani przez sądy pierwszej i drugiej instancji. Dopiero podczas rozprawy przed Sądem Apelacyjnym w Poznaniu 17 października 2013 ustalono, dzięki zeznaniom jednego z tych policjantów, kto wzywał pomoc i powiadomił służby ratownicze. Nie był to T. Popiół, ani też nie on prosił o pomoc osoby trzecie, co z takim namaszczeniem akcentują sędziowie, którzy dali wiarę zmarłemu już Tadeuszowi Popiołowi.
CO BYŁO WE KRWI SKAZANEGO?
Sąd dał także całkowicie wiarę temu, że Jakub K. był pod wpływem substancji odurzającej. Pomimo iż nie badano moczu, a krew pobrano tylko raz, zdaniem biegłych i sądu kierowca zażywał zabronioną substancję przed wypadkiem. Absurdalne, zdaniem sądu, jest twierdzenie. że skręta zapalił po wypadku w szpitalu (nikt tego jednak nie wykluczył) czemu sąd nie daje żadnej wiary. Według biegłych określenie stężenia narkotyku w organizmie bez pobrania drugiej próbki krwi i moczu jest niemożliwe. Fakt udzielenia Jakubowi K. ?skręta? miał być wyjaśniony poprzez odrębne postępowanie karne. Mija siedem lat od chwili wypadku a nadal nie wyjaśniono w jakich okolicznościach Jakub K. zapalił skręta. Sąd jednak twierdzi, że w chwili katastrofy był on pod wpływem narkotyku. Skąd to przeświadczenie? A może powodem były zeznania Małgorzaty W. ( świadka, która twierdziła, że w chwili wypadku nie padało) Oświadczyła ona, że kierowca Toyoty miał ?dredy? chociaż w dniu wypadku był ostrzyżony na ?jeża?. W powszechnej opinii „dredy” noszą wyłącznie narkomani.
CO TO JEST NOWY DOWóD?
W oparciu o nowe dowody wystąpiono z wnioskiem o wznowienie postępowania do Sądu Apelacyjnego w Poznaniu, który 20 listopada 2013 roku stwierdził, że nowe dowody nic nie wnoszą do sprawy i utrzymał dotychczasowy wyrok w mocy. Sąd Apelacyjny kategorycznie podkreślił, że podstawą wznowienia postępowania karnego zakończonego prawomocnym wyrokiem, nie mogą być wszelkie nowe fakty i dowody, ale jedynie takie które nie były znane sadowi przed wyrokowaniem (art. 540 par1.pkt 2 kpk). To od sądu zależy co jest, a co nie jest nowym istotnym dowodem. To fakt. Należałoby jednak wyjaśnić okoliczności powstania kilka najpoważniejszych uchybień, których sąd dotąd nie wyjaśnił:
1. Kto w końcu wezwał pogotowie i policję? Sąd stwierdził, że to T. Popiół, który poprzez osoby trzeci kazał wezwać policję. Okazuje się jednak, że to zupełnie kto inny wezwał policję. Wiadomo już kto. Dlaczego to sąd zlekceważył?
2. Prywatne biuro detektywistyczne ustaliło świadków, którzy widzieli pojazd wyprzedzający Cinquecento ?na trzeciego? Dlaczego sąd nie dał im wiary?
3. Kilkoro świadków twierdzi, że T. Popioła nie było na miejscu zdarzenia. Dlaczego sąd nie dał im wiary? Skoro kłamali to dlaczego nie wszczęto przeciwko nim postępowania.
4. Dlaczego sąd daje wiarę zeznaniom Tadeusza Popioła, który oświadczył, że podczas wypadku nie padało a jezdna była sucha, skoro nawet IMiGW a nawet policja ustaliły, że padał deszcz.
5. Sąd dał także całkowicie wiarę temu, że Jakub K. był pod wpływem narkotyków. Pomimo iż nie badano moczu, a krew pobrano tylko raz, zdaniem biegłych i sadu kierowca zażywał narkotyki. Skoro biegli nie są w stanie ustalić kiedy rzekomo zażył substancję odurzającą, gdyż nie przeprowadzono we właściwy sposób badań, to gdzie zasada in dubio pro reo?
Powtórzę podstawową zasadą procesu karnego RP jest rzymska maksyma in dubio pro reo .Nie można udawać, że jej złamanie może pozostawać bezkarne. Każde zdanie wyroku musi mieć swoje odzwierciedlenie w zebranym materiale dowodowym, materiale dowodowym wolnym od przeinaczeń i fałszerstw. Czy tak jest w tej sprawie? Śmiem wątpić.
Kazimierz Brzezicki

Sprawdź także

Sędziowie pozwali S. Piotrowicza

Pierwsza prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Gersdorf i sędzia Krzysztof Rączka złożyli pozew przeciwko posłowi Prawa …