Najnowsze informacje
Strona główna / Moja kancelaria / KPC światem nie rządzi

KPC światem nie rządzi

Prof. Manowska gładko postawiła znak równości między instytucją procesu cywilnego i tymczasowymi postanowieniami TSUE. Tymczasem chodzi tu o zupełnie inne sytuacyjnie i prawne instytucje, z których wspólne jest tylko jedno: tymczasowość rozstrzygnięcia – pisze prof. Ewa Łętowska

W obszernym wywiadzie, jakiego nowowybrana I Prezes SN (Prof. M. Manowska jest renomowaną znawczynią procedury cywilnej) udzieliła na wstępie urzędowania odnosząc się do cywilnoprawnej instytucji zabezpieczenia powiedziała: „jako procesualistka cywilistka uważam, że postanowienia zabezpieczające powinno się odczytywać zwężająco. Bo proszę pamiętać, że jest to ograniczenie uprawnień jeszcze bez wyroku”. Cywilistyka, z jej rozbudowaną dogmatyką, tradycjami i wieloma planszami do gry różnych interesów jest bardzo dobrym narzędziem analizy i rozstrzygania konfliktów społecznych. Ma jednak także swoje mankamenty. I nie do wszystkiego się nadaje.

Zdumienie i prawników, i polityków w okresie PRL, zawsze budziła okoliczność, że mimo wykorzystywania cywilnoprawnej instytucji umowy w obrocie i osobowości prawnej przedsiębiorstw państwowych – nie prowadziło to ich „realnej” samodzielności. To zdumienie brało się z kolei z wadliwego przekonania, jakoby o upragnionym skutku mogło zadecydować nadanie fałszywej, cywilistycznej etykiety podmiotom i zjawiskom, będącym w rzeczywistości czym innym, niż głosiła etykieta, albo/i umieszczonym w otoczeniu które musi zniweczyć skutki przyporządkowania do określonej kategorii.

Narzędzia cywilistyczne działają dobrze tam, gdzie obok formalnej równości stron, zapewniono także (przynajmniej do pewnego stopnia) równość szans: informacyjnych, ekonomicznych, organizacyjnych. W przeciwnym razie te dysparytety obrócą się przeciw stronie słabszej. Umowy, negocjacje – instrumenty pozornie demokratyczne i koncyliacyjne – są̨ świetne i pożądane politycznie, prawnie, społecznie, jeżeli siła i determinacja negocjacyjna obu stron są̨ mniej więcej równe. Władza profesjonalisty nad konsumentem wynika z jego lepszego poinformowania, znajomości rynku i towaru, którym handluje, z lepszej organizacji, a także z tego, że ma więcej czasu i pieniędzy na przetrzymanie sporu. Umowa z silniejszym powiększa przewagę tego ostatniego, bo słabszy nie ma ani jak, ani czym przekonać́ go w czasie pertraktacji do korzystniejszej umowy. To godzi nie tylko w interesy, ale też wolność́ słabszego (do uczestnictwa na rynku). A więc w pewnym stopniu umowa staje się̨ narzędziem zniewolenia. Dlatego zresztą̨ nie mają racji ortodoksyjni apologeci braku jakiejkolwiek regulacyjnej aktywności państwa poprzez prawo, że błędnie mniemają̨, jakoby swoboda umów w żaden sposób nie zagrażała wolności na rynku.

Nie wystarczy więc nazwać coś umową, aby za tym krył się rzeczywisty, a nie tylko fingowany konsens, albo nadać osobowość prawną organizacji bez własnego majątku i z ubezwłasnowolnionymi organami – aby uzyskać konsensualną relację i jednostki gospodarcze rządzące się autonomicznym interesem. Bo tam, gdzie działa władza – ekonomiczna, polityczna, wynikająca z religii czy strachu – tam wszędzie instytucje cywilistyczne są nieadekwatne, nie nadają się do porządkowania rzeczywistości. Gorzej, ich użycie, opaczne czy nieprawidłowe posłużenie się kategoriami prawa cywilnego czy cywilistycznej dogmatyki – prowadzi do utrudnienia czy nawet pozbawienia ochrony prawnej – jej efektywnego sensu.
Cały wywód prof. Ewy Łętowskiej na monitorkonstytucyjny.ue

Sprawdź także

O kryzysie TK

Prezes NRA: jak można zażegnać kryzys w Trybunale Konstytucyjnym – wywiad Co jest głównym problemem …