Najnowsze informacje
Strona główna / Moja kancelaria / Okiem wyrobnika

Okiem wyrobnika

Co prawda, jedynie otarłem się w swoim życiu o politykę, jako czteroletni senator (89-93) i podsekretarz stanu w rządzie Buzka, ale to i owo zdołałem zaobserwować – choć tylko jako wyrobnik od samorządu.

Tamte doświadczenia, a także obserwacje z boku, prowadzone właściwie od zawsze, bo dom był bardzo rozpolitykowany, ale w polityce bezpośrednio nieuczestniczący, bądź w gronie przyjaciół, pozwoliły mi na kilka ważnych dla mnie całkowicie prywatnych ustaleń.

Jest takie powiedzenie, że prawdziwy polityk to ktoś, kto zawsze przewiduje przyszłość, a następnie potrafi przekonująco wytłumaczyć dlaczego to, co przewidywał, się nie wydarzyło. W tym paradoksie tkwi jednak jądro prawdy. Otóż, od polityka wyborcy in gremio nie wymagają, aby mówił prawdę. Król nie jest od głoszenia prawdy, ale od tego by było nam lepiej. Wyborcy chcą usłyszeć, że będzie lepiej i muszą to usłyszeć, bo inaczej nie zagłosują.

Dlatego rasowy polityk (nie dotyczy to prawdziwych mężów stanu, których jak wiadomo wysypu w każdym pokoleniu nie ma) będzie zapewniał, że będzie lepiej, ale pod jednym warunkiem: powierzenia mu władzy. Co więcej, precyzyjnie opisze dlaczego będzie lepiej. Otóż dlatego, że napadniemy na sąsiadów i ich ograbimy, kobiety im zgwałcimy, a czego nie da się wywieź ze sobą – spalimy.

Tak było w zamierzchłych czasach, ale teraz też się zdarza, choć co raz trudniej napaść na zagranicznych sąsiadów. W szczególnie głupiej roli są politycy polscy doby współczesnej, bo na jakich sąsiadów da się dziś napaść. Albo mamy z nimi układy pokojowe, albo są za silni jak Niemcy, czy Rosja, albo jedno i drugie. Napaść na Litwinów? Na Ukraińców? Choć niektórzy potrafią to roić w swoich głowach. Napaść na Czechosłowację do dziś odbija się nam czkawką, a poza tym już jej nie ma. Na Słowaków napadać też głupio. Z Węgrami też już nie graniczymy.

Dla polityka czarna rozpacz, ale na szczęście jest wyjście: Można napaść na sąsiada swojego. Dosłownie. Pierwszy pomysł na lustrację majątkową pojawił się już w pierwszej połowie 1992 roku. Przed pięcioma laty obecnie rządzący powiedzieli wyborcom, że będzie im z nimi lepiej, bo będzie 500+ i dodatkowe emerytury. I słowa dotrzymali, mało tego jeszcze dodali, więc znowu wygrali. Jeszcze na dodatek sprawiedliwie ukarali tych bogatszych od nas sąsiadów, którzy kombinowali z VAT-em i w ogóle kradli na potęgę. Przynajmniej tak mówią, bo tych spektakularnych procesów sądowych jednak nie widać.

Dlatego tak bardzo mnie dziwią wszyscy ci profesorowie, którzy koniecznie chcą zostać politykami. Chyba, że swoją dziedziną się kompletnie znudzili, albo doszli do wniosku, że wybór drogi naukowej był pomyłką i trzeba szukać szczęścia gdzie indziej. Tych rozumiem.

Prawdziwy profesor żyje w przestrzeni prawdy, której usilnie poszukuje. Może i powinien być ekspertem i nie wolno mu uchylać się od dzielenia się wiedzą. Polityka natomiast to nie jest przestrzeń prawdy, ale nadziei na lepsze jutro. Ekspertom nie wolno się dziwić, że politycy ich nie posłuchali. Nie mogą być z tego powodu rozgoryczeni – politycy i eksperci funkcjonują bowiem w różnych światach niewiele mających ze sobą wspólnego.

Kiedyś sąsiedzi swoi, na których można napaść, jednak się zawsze kończą. Co więcej, grabieżcy stają się wygodnymi sąsiadami do okradania dla kolejnych.

Jerzy Adam Stępień

https://www.facebook.com/jerzy.a.stepien/

Sprawdź także

Pochwała Głupoty

Profesor Andrzej Zoll: jest apel do sędziów, żeby okazali się patriotami To są prawnicy i oni sobie …