Najnowsze informacje

Policja śledzi kogo chce

Były lider Nowoczesnej Ryszard Petru przegrał cywilny proces z policją o inwigilację podczas protestów w obronie sądów w lipcu 2017 roku. Sąd orzekł, że policja śledząc Petru na ulicach stolicy, nie złamała prawa, nie naruszyła jego prywatności i działała dla bezpieczeństwa polityka.

Archiwum Osiatyńskiego

Wyrok w tej głośnej sprawie wydał we wtorek 29 stycznia 2019 Sąd Okręgowy w Warszawie. Sędzia Andrzej Vertun (sędzia delegowany z sądu rejonowego) oddalił pozew Ryszarda Petru i Katarzyny Lubnauer przeciwko Komendzie Stołecznej Policji oraz Komendzie Głównej Policji o ochronę dóbr osobistych.

Petru i Lubnauer jako jedyni pozwali policję za śledzenie ich podczas demonstracji w obronie sądów pod Sejmem, w lipcu 2017 roku. Policja śledziła wtedy też innych polityków opozycji, działaczy Obywateli RP i KOD. Obserwację prowadzono na manifestacji pod Sejmem. Policja śledziła Petru również w restauracji na Wiejskiej, gdzie jadł obiad i szła za nim aż na ul. Nowy Świat, do siedziby Nowoczesnej.

Lubnauer i Petru uważają, że policja poprzez inwigilację w czasie protestów w obronie sądów naruszyła ich dobra osobiste w postaci prawa do prywatności. Bo ich wtedy śledzono. W pozwie zarzucono, że zrobiono to nie po to, by dbać o ich bezpieczeństwo, ale by zbierać informacje o zachowaniu liderów opozycji podczas protestów w obronie sądów. Autorzy pozwu sami przyznali, że nie mają dowodów na śledzenie Lubnauer, ale założyli, że skoro innych śledzono, to obecną liderkę Nowoczesnej również.

Policja nie wypierała się śledzenia Petru. Zresztą sama potwierdziła, że obserwowała wtedy również innych działaczy opozycji, bo do sądu nadesłano stenogramy z rozmów pomiędzy policjantami. Policja broniła się w sądzie, że działała legalnie (zabezpieczała legalną demonstracje) i dla dobra Ryszarda Petru.

We wtorek sędzia Andrzej Vertun w pełni podzielił argumenty policji.

Sędzia uznał, że nie ma podstaw do wydania ogólnego zakazu dla policji, by w przyszłości nie nagrywała Lubnauer i Petru. Bo taki ogólny zakaz byłyby nie wykonalny. Żeby był wykonalny musiałby być dokładnie sprecyzowany. Sędzia tłumaczył, że gdyby wydał ogólny zakaz, to nie wiadomo, kto miałby oceniać, kiedy i w jakich sytuacjach Petru występuje jako osoba publiczna, polityk, a kiedy prywatnie.

Poza tym sąd uznał, że nie ma dowodów na to, że wtedy policja ich nagrywała. Były tylko meldunki policji. „Ale to nie jest nagranie ich rozmów W procesie nie wykazano, że ich nagrano” – podkreślał sędzia. Dlatego odmówił politykom udzielenia ochrony na przyszłość w postaci zakazu ich nagrywania, bo przyjął, że takie zagrożenie jest hipotetyczne.

Jednocześnie sąd uznał, że nie ma dowodów na to, że policja śledziła Katarzynę Lubanuer. Sąd zauważył, że są tylko trzy policyjne notatki dotyczące jej osoby. „A wobec innych osób jest kilkadziesiąt” – zaznaczał sędzia.
Sąd orzekł ponadto, że Petru nie wykazał, aby policja pod pretekstem obserwacji prowadziła działania śledcze wobec niego. Sąd uznał, że działania policji były tylko prewencyjne i zgodne z ustawą o policji. Co więcej sędzia przypomniał, że policja ma wręcz obowiązek zadbać o bezpieczeństwo obywateli, w tym polityków.Wyrok jest nie prawomocny. Ryszard Petru, który był na jego ogłoszeniu, zapowiedział apelację. Po jego twarzy widać było, że jest mocno niezadowolony. „Polska policja powinna chronić, a nie inwigilować. Wskazywałem sądowi, że posiłek w restauracji to mój czas prywatny” – komentował Petru. Podkreślił, że podczas lipcowych protestów pod Sejmem czuł się bezpiecznie. Katarzyny Lubnauer nie było we wtorek na ogłoszeniu wyroku.

Więcej w Archiwum Osiatyńskiego

Sprawdź także

„Dewianci” a pogrzeb bliskich

Opinia „amicus curiae” Rzecznika Praw Obywatelskich do ETPC w sprawie udziału pacjentów KOZZD w pogrzebach …