Najnowsze informacje
Strona główna / Szczypta soli / Powrót ciemnogrodu

Powrót ciemnogrodu

Dlaczego gorliwy katolik Kaczyński otwiera bramy piekła? Na długo zapadną w pamięć obrazki z dnia, kiedy Polska stała się ciemnogrodem. Bezradne kobiety płaczące pod gmachem Trybunału Konstytucyjnego i chichocząca obok Kaja Godek, podrzucana w górę przez zachwyconych fundamentalistów. Radosne oświadczenie abp Gądeckiego, który jeszcze w 1993 roku był zdania, że głosowanie za ówczesnym projektem kompromisu aborcyjnego „jest dla katolika godziwe”, a obowiązująca do wczoraj ustawa była dla niego „krokiem w dobrą stronę”. Peany pod adresem ludzi udających sędziów TK, w wykonaniu byłej wicepremier Jadwigi Emilewicz, która na głowie staje, by znów zasłużyć na życzliwość prezesa i powrócić na szczyty władzy. Niewidzący wzrok i lodowaty głos Lidii Sankowskiej-Grabczuk z Prawicy Rzeczpospolitej, która próbowała przekonać widzów TVN24, że zakaz aborcji to wielkie zwycięstwo kobiet. Cyniczna reakcja posła Bosaka, który na pytanie co się stanie ze zdeformowanym dzieckiem, które zmuszono do przyjścia na świat, odpowiedział: – Umrze. Zapamiętane zostaną też obrazy nieprzebranych tłumów zdesperowanych obywatelek stających naprzeciw gęstych kordonów policji wyposażonej jak ZOMO, strzegącej katedr, siedzib biskupów i domu Kaczyńskiego.

Stało się. Polska trafiła do średniowiecznego ciemnogrodu. W sprawie aborcji najbardziej konserwatywne kraje na świecie: Iran i Arabia Saudyjska są teraz bardziej od nas liberalne. Trudno o większą kompromitację w oczach świata, zdumionego nie tylko samym pseudowyrokiem nibytrybunału, ale też sposobem wprowadzenia tego bezprawnego prawa do prawnego obiegu. Na rympał, znienacka, w środku pandemii, wbrew opinii zdecydowanej większości Polaków. Bez głowy, bez sensu, bezrozumnie.

Aborcja jest bez wątpienia złem. Małym czy ogromnym, nie ma znaczenia, ze złem trzeba walczyć. Ale czy można z nim wygrać likwidując same tylko objawy zjawiska? To tak jakby władza zamknęła dla ruchu autostradę, ponieważ zdarzyły się na niej wypadki. To tak jakby TK unieważnił COVID, zabraniając stosowania termometrów oraz wszelkiej diagnostycznej aparatury i nakazując wypisanie wszystkich pacjentów do domu. Epidemia ma się skończyć i już. Aborcji zwanej bezczelnie „eugeniczą” od dziś ma nie być i już. Rzecz jednak w tym, że choć nie ma być, to będzie na pewno. Bo z wiarygodnych, wieloletnich i zakrojonych na szeroką skalę badań WHO wynika, że nie ma zauważalnych relacji między zaostrzaniem prawa aborcyjnego, a zmniejszaniem się liczby przeprowadzanych zabiegów. To fakt nieznany tylko tym spośród rządzących, którzy czytają jedynie propagandowe przekazy dnia.
Zostań patronem KODUJ24.PL

Nie trzeba wybitnego fachowca, by wskazać naprawdę skuteczne i sprawdzone sposoby przeciwdziałania aborcji. Wystarczy chwilę pomyśleć. W latach 1990-94 wykonano na świecie 50,5 mln aborcji. W obecnej pięciolatce liczba ta niewiele przekracza 30 mln. Najbardziej znacząco zmalała liczba tych zabiegów w rozwiniętych krajach Europy. Dlaczego? To po pierwsze skutek rzetelnej edukacji młodzieży, począwszy od szkoły podstawowej, prowadzonej przez lekarzy, psychologów i fachowców z wyspecjalizowanych organizacji pozarządowych. Po drugie, to skutek upowszechniania ogólnodostępnych środków antykoncepcyjnych, tanich lub refundowanych. I po trzecie, ograniczenie liczby aborcji wynika też z rozwoju diagnostyki i medycyny prenatalnej, która leczy coraz więcej dzieci przed urodzeniem.

Żadna z tych trzech głównych metod nie jest do przyjęcia przez rządzącą mniejszość, ideologów ukształtowanych przez fundamentalistyczny, narodowy odłam polskiego Kościoła katolickiego. Przeciwnie – zdaniem dostojników cywilnych i kościelnych jakakolwiek nauka o cielesności, a już broń Boże o seksualności człowieka musi mieć umowne imprimatur Kościoła, a jeśli już, to najlepiej będzie, gdy takie zajęcia poprowadzą katecheci. Co do zakazu lub co najmniej ograniczenia dostępu do antykoncepcji , może się okazać, że będzie to kolejne żądanie współpracujących z rządem hierarchów KK, zaraz po wprowadzeniu całkowitego zakazu aborcji. A w sprawie badań prenatalnych już dziś wiadomo, że wraz z ograniczeniem aborcji możemy się z nimi pożegnać, natomiast medycynę prenatalną pewnie już niedługo wykreśli się ze spisu specjalizacji lekarskich.

Żadnej z cywilizowanych i jedynie skutecznych metod zapobiegania aborcji nie zaakceptuje Ordo Iuris, organizacja zdelegalizowana w swoim mateczniku – Brazylii, a rozpychająca się na wyżynach władzy w Polsce i skupiająca delegatów Pana Boga na Polskę, o których dobry Bóg nawet nie słyszał, bo długo by grzmiało. Ta organizacja, w wielu krajach nazywana sektą, pretenduje do tytułu Moralnego Wzorca RP i zapowiada publicznie, że nie spocznie, dopóki nie zmusi władz do całkowitego zakazu przerywania ciąży. Sprawdzonych metod ograniczenia aborcji nie zaakceptuje również człowiek, który swojej towarzysko odkrytej kucharce polecił wyjąć ze spiżarni donos posłów PiS i upichcić z niego wyrok. Dlaczego to zrobił? Może miał nadzieję, że „wyrok” atrapy TK odwróci uwagę obywateli od zaniedbań, zaniechań, partactwa i przekrętów towarzyszących żałosnym próbom opanowania przez rząd epidemii COVID. Może uznał, że jest to okazja, by spłacić wyborczy dług wspierającym go fundamentalistom Kościoła. Być może przyczyną wojny Kaczyńskiego z kobietami jest też jego naturalna awersja do nich. A kto wie, czy nie umyślił sobie również, że przepisem otwierającym piekło kobiet osłoni znacznie ważniejszą dla niego ustawę o obronie zwierzątek?

Nie wiem, które z tych motywów są trafione. Może wszystkie naraz. Łatwiej odpowiedzieć na pytanie: dlaczego właśnie teraz? Czemu akurat w szczycie groźnej pandemii, gdy ludzie wręcz walczą o przetrwanie? To proste: prezesowi wydawało się, że podczas obowiązującego zakazu zgromadzeń kobiety nie powtórzą wielkiego protestu czarnych parasolek, przed którym musiał kiedyś ugiąć kolana. Kaczyński liczył też, że zwyczajny ludzki strach, naturalna obawa przed zakażeniem w tłumie, powstrzyma kobiety przed udziałem w masowych protestach. Przeliczył się. Ocenił odwagę kobiet według własnych kryteriów wylęknionego człowieka zawsze wietrzącego spiski, otoczonego tłumem ochroniarzy, pierzchającego w popłochu na wieść, że do jego domu, chronionego przez setki uzbrojonych policjantów, zbliżają się rozeźlone kobiety. Również fakt, że nie nakazał przepchnąć ustawy zakazującej aborcji przez parlament, że polecił podległym sędziom TK przeciąć wstęgę otwierającą piekło kobiet, dowodzi miałkości i tchórzostwa człowieka małego formatu, który zamarzył sobie zostać Jarosławem Wielkim.

Kaczyński, dla którego historia Polski nie jest procesem rozwoju gospodarki, nauki i kultury, tylko pasmem krwawych wojen, przegranych powstań i narodowych katastrof, poszedł na wojnę z kobietami wcale nie dlatego, że aborcję zdeformowanych płodów uważa za zło. W sytuacji, gdy chwieje się jego władza, gdy we własnej partii odzywają się głosy sprzeciwu, kiedy poparcie dla jego partii słabnie, a stan gospodarki uniemożliwia kupowanie nowych głosów, Kaczyński zafundował Polkom i Polakom wojnę, by zewrzeć szeregi wokół nowej idei „obrony najsłabszych dzieci przed mordercami”. Uznał, że „ideologia LGBT” trochę się już przejadła i czas rozwinąć nowe sztandary. Nie ma świadomości, że te sztandary szybko się wyłopotają.

Andrzej Karmiński
Źródło:koduj24.pl

Sprawdź także

Ścigają prokuratora

Przekroczenie uprawnień, fałszowanie dokumentów, groźby. Prokuratura Krajowa prowadzi śledztwo w sprawie prokuratora Maludego Artur Maludy(Fot. …