Tomasz T. Koncewicz: Odbudowa polskiego państwa prawa. Skąd przychodzimy? Gdzie jesteśmy? Dokąd zmierzamy?
Upływ dziewięciu miesięcy od wyborów 15 października 2023 r. pozwala z pewnym dystansem zadać pytanie, gdzie jesteśmy dzisiaj, jeżeli chodzi o proces odbudowywania nie tylko państwa prawa, ale i przyzwoitości w życiu i dyskursie publicznym?
Pytanie zasadne, ponieważ wydaje się, że w sierpniu 2024 r. niewiele już zostało z obywatelskiej euforii i mobilizacji, oraz szeroko kreślonych i publicznie artykułowanych politycznych ambicji i obietnic. Zamiast tego, jak zwykle pogrążamy się w i przegrywamy z, zwodniczą i destrukcyjną polityką „tu i teraz”. Cyniczna gra polityczna jest wyznaczona przez wygodne mikro zarządzanie z dnia na dzień i unikanie rzeczywistych problemów oraz kompromitujące tłumaczenia (ostatnie głosowanie w sprawie aborcji), zamiast rządzenia z wyobraźnią i odwagą dla lepszego jutra. Sposób w jaki kwestia aborcji została zamieciona pod dywan przez koalicję, w sytuacji, gdy przywracanie godności kobietom, musi być niezbędnym elementem przywrócenia przyzwoitości mojego państwa, wywołuje zresztą uczucie bolesnego déja vu najgorszych zaniechań i nierobienia nic, które znamy z przeszłości: pomyślmy o głosowaniu w sprawie aborcji sprzed kilku tygodni i przypomnijmy sobie, że kiedyś do postawienia ówczesnego Ministra Sprawiedliwości i późniejszego architekta zniszczenia polskiego wymiaru sprawiedliwości w latach 2015 – 2023, przed Trybunałem Stanu też zabrakło 5 głosów posłów, którzy nie przyszli, jak teraz, na posiedzenie Sejmu … Czy my jesteśmy w stanie w ogóle uczyć się na błędach z przeszłości?
Nie chodzi jednak w tym miejscu o wyliczanki i przerzucanie się winą. Dzisiaj to już niczego nie zmieni. Patrzenie w przeszłość ma teraz inną funkcję do spełnienia niż rozpamiętywanie straconych szans. Niezbędne jest dzisiaj zrozumienie zgubnej reguły, która przed 2015 r. rządziła jednostkowymi przypadkami i która dzisiaj niestety powoli zakrada się z powrotem na salony władzy: kalkulacja polityczna zwyciężała nad zasadami i wiernością wobec Konstytucji. Ta ostatnia była jednak obiecywana i budowała nadzieję po 15 października 2023 r. Miało być lepiej i inaczej, a jest jak zwykle. Czy dramatyczna przestroga 2015 – 2023 ma jeszcze jakieś znaczenie dla mobilizacji i gotowości przełamywania schematów dzisiaj? Co jest nam potrzebne, abyśmy po raz kolejny nie utonęli?
Aby udzielić odpowiedzi na te pytania, musimy najpierw jeszcze raz zrobić niełatwy powyborczy rachunek sumienia.
Punkt wyjścia – trasa – punkt docelowy
Gdy w sierpniu 2024 r. myślę o wyzwaniu odbudowania państwa prawa w Polsce po latach przepełnionych bezprawnymi „aktami”, czynnościami faktycznymi i nienawistnymi słowami rozrywającymi Konstytucję RP na strzępy, nadal w sierpniu 2024 r. nadal czuję szczególne emocje. Chodzi o konstytucyjny pryncypializm, który musi stać się (a nadal nie stał się niestety) nową narracją tak polityków, jak i prawników i obywateli, jeśli ma się nam udać nie tylko w sensie normatywnym (obecna dyskusja, niewątpliwie ważna o formę ((pytanie jak?)) przywracania praworządności: ustawą czy uchwałą, etc.), pragmatycznym (pytanie o konsekwencje utrzymywania obecnego niekonstytucyjnego stanu rzeczy) ale także symbolicznym (pytanie, dlaczego przywrócenie państwa prawa jest niezbędne?).
Aby jednak móc sformułować adekwatne receptury w procesie przywracania państwa prawa w Polsce niezbędne było i nadal jest przyjęcie pewnych założeń kierunkowych w punkcie wyjścia. Dla wyboru i oceny szczegółowych rozwiązań legislacyjnych, które zmierzają do przywrócenia państwa prawa, kluczowe jest podkreślenie, że z uwagi na skalę bezprawia niekonstytucyjnego lat 2015 – 2023 chodzi o rozwiązania optymalne, a nie doskonałe. Optymalne, ponieważ będące sumą tego, co jest możliwe z perspektywy prawnej i faktycznej w ramach zakreślonych przez Konstytucję, jej zasady i wartości i wyroki sądów międzynarodowych. Prawidłowe opisanie bowiem punktu wyjścia zdeterminuje trasę i dokonane w jej trakcie bardziej szczegółowe wybory legislacyjne oraz skalibruje punkt docelowy.
Trasa musi być wyznaczona przez „wierność konstytucji”. Wierność jest postawą zaangażowania, poświecenia i poddaństwa o szczególnym znaczeniu, bo jako polityk, legislator i obywatel poddaję się dyscyplinie dokumentu konstytucyjnego, który zobowiązuję się przestrzegać i przywrócić jego nadrzędną pozycję w systemie źródeł prawa. Nasz punkt docelowy z kolei to przywrócenie znaczenia i szacunku podstawowym elementom polskiego porządku prawnego, a następnie próba ich lepszego niż dotąd zakorzenienia w świadomości społecznej, tak aby kiedyś móc stwierdzić, że istotnie osiągnęliśmy szczególny stan świadomego i dobrowolnego „poddaństwa i poddania się” wprawdzie niedoskonałej, ale Naszej, Konstytucji.
Niestety 9 miesięcy od wyborów parlamentarnych brakuje nam takiej strategicznej kalibracji i sfokusowania na tym co najważniejsze, aby okres 2015 – 2023 nigdy się nie powtórzył.
Odbudowa państwa prawa, czyli co?
Po pierwsze, musimy być świadomi i sprawę stawiać jasno: w latach 2015 – 2023 nastąpiła w Polsce zmiana konstytucyjnego profilu państwa. Nie mieliśmy do czynienia z kryzysem praworządności, ale raczej z bezwzględną wojną z Konstytucją. Nastąpiło to niekonstytucyjnymi uchwałami Sejmu, tzw. „orzeczeniami” wydawanymi przez osoby powołane do Trybunału Konstytucyjnego w sposób niezgodny z Konstytucją, niekonstytucyjnymi ustawami, a najczęściej działaniami faktycznymi, opartymi na przewadze siły i znajdującymi się poza wszelką kontrolą. Razem tworzyły one miksturę, której podanie było zabójcze dla instytucji i (jak się okazał niezwykle wątłej) kultury państwa prawa. Dlatego gdy dzisiaj mówimy o odbudowie, nasze działania naprawcze nie mogą mieć tylko charakteru techniczno-normatywnego. Raczej każde przyjęte rozwiązanie legislacyjne musi realizować cel podstawowy, czyli przywrócenie znaczenia kluczowym elementom naszego słownika prawniczego i obywatelskiego, które zostały odarte ze znaczenia i zmanipulowane w służbie bezwzględnej polityki i przejmowania państwa: sąd konstytucyjny – rule of law – Konstytucja – integracja – szacunek – powaga prawa – godność instytucji – podział władzy – kultura ograniczenia. Ten wymiar symboliczny jest kluczowy.
Po drugie, na proces przywracania prawa musimy spojrzeć z perspektywy sytuacyjności. O doborze strategii i metod musi decydować rozkład wartości konstytucyjnych w danej sytuacji, konsekwencje utrzymania stanu niezgodnego z dokumentem konstytucyjnym dla całego porządku prawnego i, co nie jest pozbawione znaczenia, emocje i pamięć o bezwzględności, z jaką system był niszczony bez oglądania się na niuanse. Te emocje i pamięć nie mają nic wspólnego z rewanżyzmem, który odrzucam, ale raczej powinny być brane pod uwagę dzisiaj, gdy dokonujemy w dobrej wierze kalkulacji jak działać i co wybierać, aby przywrócić Konstytucję na jej właściwe miejsce najwyższego prawa w Rzeczpospolitej. Musi być jasne, że ci, którzy odeszli ze złą wiarą, z arogancją i butą w sercu oraz jasnym „dorobkiem” destrukcji państwa prawa nie mogą nadal mieć przewagi nad tymi, którzy powagę Konstytucji chcą przywrócić. A będą ją mieli, jeśli przyjmiemy z bezradnością trucizny i pułapki, które zastawili wewnątrz systemu i nie będziemy gotowi do ich detonacji, gdy wymagać tego będzie sytuacja i ochrona wartości konstytucyjnych.
Po trzecie w końcu, nasze metody muszą być proporcjonalne do konsekwencji utrzymywania stanu obecnego bezprawia. Nasza prawnicza i legislacyjna wyobraźnia mogą napędzić ożywczą zmianę, ale w tym celu potrzebna jest gotowość podjęcia działania poza schematem. Zmiana i uciekanie z schematów są możliwe, tylko jeżeli mamy odwagę do krytycznego przewartościowania naszego dotychczasowego języka.
Przywracanie państwa prawa to proces, który będzie połączeniem działań o różnym charakterze i intensywności. Niektóre z nich będą realizacją legalizmu jako zgodności z literą prawa, a niektóre będą wymagały czegoś więcej dla ochrony wartości konstytucyjnych. To jednak nie oznacza, że to co wychodzi poza literę prawa musi być od razu niepraworządne, tak jak nie każda interpretacja wychodząca poza brzmienie przepisu musi być niezgodna z prawem w sytuacji, gdy nasza interpretacja literalna prowadziłaby do rezultatów absurdalnych czy oczywiście niesprawiedliwych. Wtedy możemy taką interpretacją językową przełamać, aby absurd czy niesprawiedliwość wykluczyć.
Identycznie z wyborem metod przywracania praworządności. Czasami oparcie się tylko na literze prawa będzie prowadzić do absurdalnych konsekwencji … ale oczywiście w imię formalnego i autodestrukcyjnego legalizmu (przykładowo naiwne i destrukcyjne myślenie wg. poczekajmy, aż skompromitowani sędziowie TK odejdą, ew. wierzmy, że się teraz nawrócą …). Czy jednak myśląc w ten sposób nie narzucamy sobie zbyt formalistycznego rozumienia terminu „metody praworządne”, który nie odpowiada rozmiarowi destrukcji praworządności i praktyki legalizmu jako czegoś więcej niż litera prawa? Takie przemyślenie legalizmu wymaga wysiłku i kreatywności, ale da się to zrobić, tylko gdy nasz azymut będzie wyznaczony przez wierność konstytucyjną.
I tutaj właśnie 9 miesięcy po wyborach 2023 r. wszyscy przegrywamy z kretesem.
Wierność Naszej Konstytucji jako klucz
Po latach odrzucenia i poniżania, słowem kluczem dzisiaj i jutro musi być wierność wobec Konstytucji. Wierność oznacza nie to, co Konstytucja robi z mną, ale to co ja robię z samym sobą i wokół siebie, aby pozostawać Konstytucji wiernym. Wierność konstytucyjna to znacznie więcej niż przywiązanie do tekstu konstytucji, ponieważ konstytucja to znacznie więcej niż suchy tekst. To także wartości, instytucje i tradycja, których konstytucja jest wyrazicielem i rezerwuarem, a wierność jest lojalnością także wobec tych elementów. Dobra konstytucja jest dokumentem, w którym spotykają się przeszłość (skąd przychodzimy?), teraźniejszość (kim jesteśmy dzisiaj?) i przyszłość (dokąd zmierzamy?). Każdy z tych trzech elementów oddziałuje na siebie: teraźniejszości nie możemy zrozumieć, jeżeli zapomnimy o przeszłości, przyszłości nie odkryjemy, jeżeli źle odnajdziemy siebie dzisiaj. Każdy z tych elementów musi być analizowany w sposób całościowy, tj. z uwzględnieniem rzeczy dobrych i złych. Wierność konstytucyjna powstaje na skrzyżowaniu praktyki, tekstu, interpretacji i kultury. Konstytucyjny dokument jako aspiracja zmierza do odzwierciedlenia nas w sposób najlepszy, a nie perfekcyjny, z możliwych. Konstytucja powinna uchwycić ten obraz, ale nigdy jej się to w pełni nie uda, ponieważ „my naród” podlega stałym zmianom i ewolucji równolegle z dokumentem konstytucyjnym.
Konstytucja RP z 1997 i jej wartości mają charakter ponadgeneracyjny, ponieważ aspirują do tłumaczenia, skąd My, Naród Polski, przychodzimy, gdzie jesteśmy i dokąd zmierzamy. Mądra preambuła do Konstytucji 1997 podkreśla znaczenie ponadtysiącletniej polskiej historii, a w jej ramach różnorodności i szacunku dla wszystkich. Nasza wierność wobec konstytucji musi być więc definiowana przez zakotwiczenie w przeszłości, rozwijanie i wzrastanie w teraźniejszości i przechodzenie w przyszłość. Takie rozdarcie między patrzeniem w przeszłość i w przyszłość jest cechą charakterystyczną dobrych konstytucji, które opierają się na tekście, kontekście i tradycji. Takie międzypokoleniowe paktowanie między tym, co było, co jest i co będzie, jest wyzwaniem dla każdej generacji, która musi wyciągać na światło dzienne konsekwencje zobowiązań wyrażonych w dokumencie konstytucyjnym. Wierność nie ma jednak nic wspólnego z bezkrytyczną recepcją historii, w której „My naród” jawimy się wyłącznie jako zwycięzcy, a nasze karty historii pisane są samymi złotymi zgłoskami. Prawidłowo rozumiana wierność oznacza uznanie, że nasza tradycja to także porażki i ciemne strony. Przyznanie się do porażki nie oznacza jednak, że powinniśmy się obawiać jej dzisiaj. Porażka jest elementem wierności, gdyż nie ma ani konstytucji, ani narodów, idealnych. Nie ma, ponieważ każda konstytucja musi być wypadkową niedoskonałej przeszłości, niepewnej teraźniejszości i wyidealizowanej przyszłości. O ile przeszłość jest kluczem do przyszłości, o tyle jej znaczenie sięga znacznie głębiej. Sięgamy do przeszłości nie dlatego, że zawiera ona wszystkie rozwiązania naszych obecnych problemów, lecz dlatego, że jest ona rezerwuarem naszych wspólnych zmagań, rozczarowań i zobowiązań, które mogą nam pomóc dzisiaj.
Odbudowujmy dzisiaj i podtrzymujmy na przyszłość państwo prawa
W latach 2015-2023 dostaliśmy bardzo bolesną lekcję: Nasze polskie państwo prawa i demokracja liberalna, budowane odgórnie, przypominały zamek zbudowany na piasku, który runął przy najmniejszym wstrząsie. Dyskutując dzisiaj o tym, „jak odbudować”, nie możemy pozwolić sobie na sprowadzenie tej dyskusji po raz kolejny wyłącznie do technicznego sporu polityków i prawników przerzucających się argumentami niezrozumiałymi dla tych, którzy powinni być w centrum tej dyskusji – obywateli.
Musimy, korzystając z wielkiego potencjału KONS-TY – TUC – JA, zadawać sobie pytanie i rozliczać z odpowiedzi, w jaki sposób nasza dyskusja na temat rządów prawa i ich odbudowy może być lepiej osadzona społecznie i stać się żywym doświadczeniem, aby była „trwała” dzisiaj, jutro, pojutrze? To pytanie wykracza jednak poza nasz legalistyczny spór. Raczej stawia przed nami znacznie bardziej wymagające wyzwanie zastanowienia się, jak wyjaśnić rządy prawa, jakim językiem mówić do ludzi i jak do nich dotrzeć? Wszystko to w czasie, gdy osiem lat demontażu państwa prawa, a także wcześniejszy okres prawniczej bierności, nie działają na naszą korzyść i nie sprzyjają obecnie budowaniu społecznej legitymacji i wiarygodności zawodów prawniczych ani przekonywaniu obywateli, że rzeczywiście nam zależy.
Dlatego każdy z nas powinien dziś zadawać sobie pytanie, co może zrobić wokół siebie, aby było lepiej. Co mogę zrobić tu i teraz? Nie tylko pisać, ale także przyjmować zaproszenia do małych miasteczek i rozmawiać z tymi, którzy się boją, są nieufni i czują resentyment, żal, aby przynajmniej spróbować wyjaśnić i, co najważniejsze, wysłuchać. Oni i ich głosy są również częścią „My, Naród”. Bądźmy gotowi powiedzieć „nie”, gdy dzieje się niesprawiedliwość. Nie akceptujmy „nie, tego nie można zrobić”, ponieważ takie uspokajające stawianie sprawy usypia i uczy bierności, tak pożądanej przez niedoszłych autokratów à la PiS. Pamiętajmy, że aby jakakolwiek społecznie „dobra zmiana” była trwała, musi rozpocząć się i rozwijać w sercach i postawach ludzi i nigdy nie może być przyniesiona „w prezencie” od rzekomo życzliwych mi władz. Każda zmiana zaczyna się na poziomie mikro wokół mnie i we mnie: na poziomie rodziny, przyjaciół, sąsiadów, społeczności i gminy. Taka zmiana trwa nieskończenie dłużej niż jakiekolwiek eksperymentowanie odgórne i jako taka jest przerażającą propozycją dla prawników, którzy rozkoszują się właśnie takim zwodniczo prostym odgórnym podejściem do instytucji i rządów prawa.
Czy jednak jesteśmy dzisiaj gotowi stworzyć ramy dla takiego stawiania sprawy i osadzenia rządów prawa w wysiłku, który wymaga cierpliwości, a nie poklasku, cichej i żmudnej organicznej pracy, a nie fleszy kamer? Czy jesteśmy w stanie przezwyciężyć nasze polskie ukochanie bycia gorliwym i popędliwym w jednej chwili, zamiast praktykowania wytrwałości na dłuższą metę? Wyobraźnia i odwaga, w ramach obowiązującej Konstytucji, jej zasad i wartości, muszą napędzać działania i rozwiązania w punkcie wyjścia, zmiany i wybrane rozwiązania legislacyjne w czasie trasy nakierowanej na osiągnięcie zamierzonego celu, którym jest nie tylko przywrócenie praworządności w Polsce, ale także żmudne budowania kultury wierności konstytucyjnej. Symboliczne odczytywanie Konstytucji w duchu obrony nie tylko jej normatywnej treści, ale w równym stopniu aksjologicznej integralności, musi nam towarzyszyć na każdym kroku. Gdy spieramy się o to, jak odbudować państwo prawa w Polsce, aspirujemy do odczytywania nie tylko prawa, ale przede wszystkim „Konstytucji naprzód” w kontekście systemu polityczno-prawno-społecznego, który został uszkodzony w sposób, którego nasze tradycyjne legalistyczne podejście nie jest w stanie odpowiednio uchwycić i wyrazić.
Relacja pomiędzy prawem a społeczeństwem jest istotą „czytania Konstytucji naprzód” i nabiera szczególnej aktualności dla naszej dyskusji nie tylko o przywróceniu dzisiaj, ale i długofalowym utrzymaniu i podtrzymaniu polskiej rule of law także jutro. Należy podkreślać, że nie chodzi tylko o odwrócenie procesu delegitymizacji instytucji i mechanizmów ochrony prawnej, ale także o przywrócenie i mocniejsze obywatelskie ukorzenienie ich społecznego mandatu. Ten ostatni aspekt jest kluczowy dla długofalowej pomyślności rządów prawa w Polsce. Jeśli w Polsce ma być lepiej, to powinien być nasz najważniejszy drogowskaz nie tylko na 2024 r., ale i dalej. Tylko wtedy konstytucja nie tylko stanie się faktycznie, ale co kluczowe po ciemnych latach 2015 – 2023, pozostanie Naszą KONS-TY-TUC-JĄ, a Polska na nowo przyzwoitym państwem prawa.
Czy w sierpniu 2024 r. musi to brzmieć jak nieosiągalne aspiracja i marzenie?
Tomasz Tadeusz Koncewicz
Profesor prawa, kierownik Katedry Prawa Europejskiego i Komparatystyki Prawniczej, Uniwersytetu Gdańskiego, członek Editorial Board Oksfordzkiej Encyklopedii Prawa. Zasiada w Radzie Fondation Jean Monnet pour l’Europe w Lozannie
Autor udostępnił portalowi monitorkonstytucyjny.ue wersję pełną tekstu, który mocno okrojony opublikowała Gazeta Wyborcza 27-28 lipca. Przedruk za monitoremkonstytucyjnym.ue