Strona główna / Moja kancelaria / Stygmat sędziego

Stygmat sędziego

Sędzia, który raz zostanie naznaczony przez partię, tego nigdy nie zmaże – mówi w rozmowie z reporterką TOK FM Artur Ozimek,
sędzia, który swoją pracę w zawodzie rozpoczął w 1994 roku. Dziś orzeka w V Wydziale Karnym Odwoławczym Sądu Okręgowego w Lublinie, wcześniej był m.in. rzecznikiem Sądu Okręgowego.
TOK FM: Panie sędzio, jak pan ocenia to, co się w tej chwili w sądownictwie dzieje? Chodzi mi o zmiany, które są proponowane m.in. w Krajowej Radzie Sądownictwa?
– Sędzia Artur Ozimek: Sytuacja, jaka aktualnie w sądownictwie nie jest pochodną ostatnich kilku miesięcy. To jest problem, który nawarstwiał się od kilku czy nawet kilkunastu lat. Pomimo postulowania różnego rodzaju zmian, które miałyby na celu usprawnienie postępowania przed sądami – zmiany te niestety nie dochodziły do skutku. Natomiast, z drugiej strony, ustawodawca, czyli parlament bombarduje nas ciągłymi zmianami prawa, które – wbrew założeniom – nie służą przyspieszeniu postępowania przed sądem, tylko powiększają chaos, jaki panuje w prawie powszechnym, szczególnie w prawie karnym.
– Jeśli chodzi o prawo karne, dużo tych zmian w ostatnim czasie…
– Na przestrzeni ostatnich kilku lat mieliśmy do czynienia z niespotykaną w dotychczasowej historii prawa sytuacją, kiedy sądy musiały się zmierzyć z kilkoma procedurami. Oznacza to, że w różnych sprawach – jednocześnie – musiały stosować różne procedury karne. Sędzia przychodząc do sądu danego dnia stosował procedurę numer jeden, czyli starą – nową, albo procedurę dwa – czyli nową, albo numer trzy – czyli tą najnowszą.
-I to chyba dalej trwa?
– Tak, po iluś tam latach pewnie wygasi się to w sposób naturalny, bo skończą się sprawy, w których musimy orzekać według wcześniejszych procedur. Natomiast, niewątpliwie nie służy to sprawności postępowania i jego przyspieszeniu. Nie ma głębszego namysłu nad tymi zmianami. Zmiany cząstkowe czasami są istotne z punktu widzenia choćby potrzeb społecznych , ale niczym się nie da uzasadnić tego, że chociażby w ciągu ostatniego roku tych zmian już jest 5 czy 6, a ja mówię tylko o Kodeksie karnym. Ta ciągła inflacja prawa i brak panowania nad tym zamętem powoduje to, że przepisy czasami są sprzeczne, wzajemnie się wykluczają. Czasami jest też tak, że sąd nawet nie wie, że dane prawo zostało uchwalone i weszło w życie, bo vacatio legis jest jednodniowe, więc sąd nie jest w stanie rzetelnie przygotować się do procesu.
– Panie sędzio, to co pan mówi, to spojrzenie na problem polskich sądów z punktu widzenia obywatela, który widzi, że sprawy trwają często bardzo długo. Ale, czy dostrzega pan zagrożenia dla pana niezawisłości, niezależności sędziowskiej?
Z mojej perspektywy sędziego z ponad 20-letnim stażem mogę powiedzieć, że za każdym razem, gdy zmieniała się władza – niezależnie od tego, jaka była – były podejmowane próby, transparentnie lub w sposób bardziej zawoalowany, przejęcia albo narzucenia pewnego modelu postępowania, podjęcia próby wpływu na wymiar sprawiedliwości. Dlatego ja jestem przygotowany na tego typu sytuacje, że każda władza będzie chciała coś z tortu wymiaru sprawiedliwości uszczknąć dla siebie. Jest to bardzo niebezpieczne i zawsze to było niebezpieczne, dlatego, że jeśli doprowadzimy do takiej sytuacji, że sędziowie będą stygmatyzowani przez określone partie polityczne, przez określone grupy nacisku, to trzeba pamiętać o jednym – sędzia, który raz zostanie naznaczony przez daną partię czy jakieś stronnictwo polityczne, tego nigdy nie zmaże.
– Ale co ma pan na myśli?
– Jeśli wejdą w życie zapowiadane zmiany dotyczące Krajowej Rady Sądownictwa i będzie tak, że kandydaci do KRS będą wnioskowani przez przedstawicieli parlamentu – to od momentu zgłoszenia takiego sędziego przez określoną grupę posłów on będzie już naznaczony politycznie. I nawet wtedy, gdy tacy sędziowie przestaną być członkami KRS, wrócą do swojego sądu i będą w nim orzekali, to niestety będą przez społeczeństwo postrzegani jako sędziowie tego a nie innego ugrupowania.
– Czym to może skutkować?
Załóżmy, że taki sędzia będzie orzekał w sprawie jakiegoś przedsiębiorcy, który nigdy nie działał w żadnej partii, jest neutralny politycznie i procesuje się z przedstawicielem konkretnej partii – niech teraz każdy obywatel wczuje się w rolę takiego przedsiębiorcy, w którego sprawie ma orzekać sędzia naznaczony politycznie. U każdego może się wtedy pojawić wewnętrzne przekonanie (dotyczące zastrzeżeń do niezależności, niezawisłości sędziego – przyp.red.). I to jest najgorsza obawa, że będzie potem ten podział – to są sędziowie władzy, a to sędziowie opozycji. A nie, że są to sędziowie, którzy orzekają w imieniu Rzeczpospolitej Polskiej.
-Pan jako sędzia z 20-letnim stażem w zawodzie ma w tej chwili jakiekolwiek obawy?
– Jakbym miał obawy, nigdy nie zostałbym sędzią. Bycie sędzią to służba, o czym wiele osób zapomina, a to służba, która oznacza poświęcenie się tej pracy. I nie można się bać różnych sytuacji, bo jeśli sędzia czuje strach przed różnego rodzaju naciskami, to powinien się zastanowić, czy przypadkiem nie należy zmienić zawodu. Mam tu na myśli różne naciski – czy to będą manifestacje przed sądem, naciski formułowane przez prasę, naciski werbalne, maile. Trzeba służyć społeczeństwu i nie można się takich nacisków bać. Ja zawsze wychodzę z założenia, że służę obywatelowi i on musi być przekonany, że jak przychodzi do sądu, to sędzia, przed którym on staje – nie ugnie się żadnym naciskom, nie będzie się nikogo bał, nie będzie nikogo słuchał, tylko podejmie decyzję wyłącznie w oparciu o to, co ma w aktach i zgodnie z prawem.
-Ale co to oznacza w praktyce?
Ta cała zewnętrzna otoczka mnie nie interesuje – nie interesuje mnie w tym znaczeniu, że ja nie biorę do siebie tych nacisków, choć oczywiście czasami mnie to boli. Na przykład to, że w stosunku do sędziów padają sformułowania, które mają charakter obraźliwy. A trzeba sobie powiedzieć tak: to, że ktoś został wybrany w wyborach powszechnych do parlamentu – nie daje mu legitymacji do tego, by kogokolwiek obrażać albo zniesławiać. Obywatel nie może czuć, że sędzia się boi, bo jeśli zobaczy, że sędzia się boi – to wie, że ten wyrok nigdy nie będzie sprawiedliwy. Bo strach jest efektem jakiegoś nacisku, jakichś obaw, a strach zawsze powoduje, że nie widzimy wszystkiego, w związku z tym ten wyrok nie będzie sprawiedliwy.
-Widzi pan zagrożenie, że może nam grozić w sądownictwie powrót do PRL?
– Nie mam żadnego doświadczenia, jeśli chodzi o sądownictwo w PRL, nie mam żadnego punktu odniesienia. Natomiast myślę, że sędziowie, którzy maja poczucie służby, obronią się przed tym. Ja liczę na to, że uda się wypracować jakiś konsensus i że uda się zwrócić uwagę społeczeństwa na to, że nie można doprowadzić do tego, by sędzia stracił swoją niezawisłość. Bo jeśli sędzia straci swój prymat niezawisłości, to tym samym obywatele przestaną chodzić do sądu, bo kto wtedy rozstrzygnie ich sprawę?
Rozmawiała:Anna Gmiterek-Zabłocka, Radio TOK FM

Sprawdź także

Szok dla sędziów

W niedzielę 14 kwietnia w programie „Wstajesz i Wiesz” na antenie TVN24 sędzia Beata Morawiec, …