Najnowsze informacje
Strona główna / Korporacje prawnicze i trybunały / Szacunek dla sądu i klienta

Szacunek dla sądu i klienta

Rozmowa z adwokatem Janiną Klichową

-Wierzyć się nie chce, ale wciąż Pani wykonuje swój zawód ….

-Nie muszę się wstydzić swojego wieku. Niedawno skończyłam 83 lata i pomimo ciężkiej choroby, która przebyłam dwa lata temu, nadal staram się pomagać ludziom.

-Wśród wielu anegdotek prawniczych opowiadanych przed salami rozpraw często pojawia się i Pani nazwisko.

-No cóż, adwokatem jestem już 47 lat i w wielu sprawach sądowych występowałam. Były też, pomimo powagi sądu, i takie sytuacje, o których teraz mówi się w formie anegdotek. Mało, kto wie, że swoją karierę prawnicza zaczynałam jako prokurator. W roli oskarżyciela publicznego występowałam siedem lat i przyznam się, że akta sądowe nauczyłam się czytać dopiero jako adwokat. Zaczęłam pojmować, że żadna sprawa nie jest prosta. Sporządzając akt oskarżenia nie miałam żadnych wątpliwości, zaczynając prace jako adwokat zaczęłam mieć ich coraz więcej.

-Adwokat Klichowa od lat kojarzy się z najtrudniejszymi sprawami karnymi…

-Na listę adwokatów zostałam wpisana 26 stycznia 1962 roku i przez pierwsze trzynaście lat brałam tylko sprawy cywilne. Dopiero potem ?przekonałam? się ponownie do spraw karnych.

-Najtrudniejsza sprawa karna?

-Niewątpliwie przypadek Ryszarda Felińskiego. Dwukrotnie skazany za zabójstwo, którego nie popełnił. Od samego początku wykazywałam przed sądem, że mój klient po prostu nie mógł zabić, sad jednak dawał wiarę prokuratorowi. Trafiłam z ta sprawą nawet do Sądu Najwyższego i dopiero po 6 latach, w 2006 roku, sąd zaczął analizować to, co mówiłam od samego początku i uniewinnił człowieka. A ja wskazywałam cały czas tylko, zgodnie ze starożytna sentencja-, iż wszystkie wątpliwości należy rozstrzygać na korzyść oskarżonego. Wątpliwości takich wskazałam bez liku, ale, no cóż…To, że w trakcie pobytu w wiezieniu Feliński rozchorował się, stracił nogi, to zupełnie inna, także tragiczna, sprawa…

-Broniła Pani także w latach siedemdziesiątych, kiedy to o wszystkim decydowała Milicja Obywatelska.

Milicja czy policja, to moim zdaniem jedno i samo. Znowu dochodzą do mnie informacje, że policjanci, tak jak poprzednio milicjanci, biją, aby zmusić podejrzanego do przyznania się. Miałam taki przypadek w 1981 roku. Broniłam z urzędu, klient pokazał mi obrażenia, które odniósł podczas przesłuchania przez milicjantów. Nie miałam żadnych wątpliwości i pomimo stanu wojennego pokazałam je sądowi, który uniewinnił oskarżonego bez rozprawy.

-Przez tyle lat występowała pani przed wieloma kompletami sędziowskimi. Jakie nasuwają się refleksje?

-Także niewesołe. Niestety, nie wszyscy sędziowie są merytorycznie przygotowani do wykonywania zawodu sędziowskiego. Czasami zapadają wyroki wprost kuriozalne, niezgodne nie tylko z prawem, ale i często ze zdrowym rozsądkiem. -W tym roku padł rekord przy egzaminach na aplikację adwokacką.

-Co Pani mecenas radziłaby przyszłym adwokatom?

-Przede wszystkim nie trzeba żałować czasu, aby jak najdokładniej zapoznać się ze sprawą. Trzeba przeczytać nie tylko akt oskarżenia, ale i całe akta. W rozmowie z oskarżonym trzeba doprowadzić do tego, aby zaufał adwokatowi, który zgodnie z prawem może podejmować czynności procesowe jedynie na jego korzyść.

Sprawdź także

Sędzia źle powołany

Seminarium „Status sędziów wadliwie powołanych w latach 2018–2024” z udziałem Ministra Sprawiedliwości Mierzymy się z …