Najnowsze informacje
Strona główna / Moja kancelaria / Triumf Chłapowskich

Triumf Chłapowskich

Rozmowa z adwokat Katarzyną Witkowską, pełnomocnikiem z urzędu, w procesie spadkobierców generała Dezyderego Chłapowskiego o zwrot majątku. – Jak się ten proces rozpoczął? Co rodzina spadkobierców generała Dezyderego Chłapowskiego chciała odzyskać. Rozumiem, że proces cywilny wszczęto, kiedy została zamknięta droga administracyjna…
– Spadkobiercy dziedziczący po generale Chłapowskim, chcieli i nadal chcą odzyskać majątki zabrane rodzinie Chłapowskich na mocy Dekretu o reformie rolnej nie tylko w Cieślach nieopodal Buku, czego dotyczył proces, w którym zostałam ustanowiona przez sąd pełnomocnikiem z urzędu, ale i szereg innych majątków na terenie całej Polski. Ustaliłam, że najpierw wystąpili oni o zwrot majątku utraconego w wyniku reformy rolnej w drodze administracyjnej. Przystąpiłam do sporu dopiero na etapie procesu w sądzie powszechnym; i to już po tym, jak sądy dwukrotnie odmówiły zwrotu tego majątku, zarówno Sąd Okręgowy w Poznaniu, jak i orzekający w drugiej instancja Sąd Apelacyjny w Poznaniu. Ponieważ Sąd Najwyższy uchylił wyrok Sądu Apelacyjnego do ponownego rozpoznania, dopatrując się w nim uchybień proceduralnych, uchylono również pierwszy z wyroków i sprawa znowu trafiła do poznańskiego Sądu Okręgowego, a ja zostałam wyznaczona pełnomocnikiem z urzędu.
Jak długo trwał proces?
– Swoich roszczeń na drodze sądowej, ta rodzina zaczęła dochodzić w 2007 roku, ja wstąpiłam do sporu w 2011 roku. Do tego czasu powodowie sami prowadzili swoje sprawy. Kwestionowali wszystko i zasadność reformy rolnej, i sposób jej przeprowadzenia. Żądali oni zwrotu kompleksu parkowo – pałacowego wraz z budynkami gospodarczymi a przede wszystkim areału rolnego, nieruchomości nie mających tego charakteru, stawów. Moi klienci podnosili przede wszystkim, że majątek rolny nie mógł zostać znacjonalizowany, bo przejęcie nie nastąpiło zgodnie z prawem. Ściślej rzecz ujmując wywodzili, że nie było stosownych rozporządzeń i zarządzeń, a komisarze ziemscy nie wystawili stosownych zaświadczeń o przejęciu majątku. Podkreślam,że cały czas byłam związana treścią już sformułowanych żądań moich Mandantów, dlatego nie mogłam wycofać się z żądań dotyczących kwestionowania zasadności reformy rolnej, moją rolą było więc odpowiednio te żądania precyzować i ubierać w stosowną formę prawną. Pomimo tego,że państwo Chłapowscy żądali zwrotu całego majątku, musiałam na polecenie Sądu sprecyzować te żądania i ustalić jaki jest obecny stan prawny każdej nieruchomości. Po latach nie wszystkie były nadal własnością Wojewody- Skarbu Państwa, część była wydzierżawiona, należała do osób fizycznych, część z nich uległa podziałowi, część została przeznaczona pod budowę autostrady, a to oznaczało ich różnorodny stan prawny. Wszystko to, trzeba było ustalić i sprecyzować końcowe żądania.
Czyli w końcu na czym stanęło?
– Moi Mocodawcy żądali ustalenia, iż nie doszło do przejęcia całego majątku objętego procesem w drodze reformy rolnej, wydania wszystkich działek ewentualnie zapłaty odszkodowania. Jaki zapadł wyrok? Sąd Okręgowy, tak jak poprzednio, oddalił wszystkie żądania, stwierdzając, że Dekret o reformie rolnej jest nadal obowiązującym aktem prawnym i należy przestrzegać wszystkich jego postanowień, a jeżeli nawet były jakieś uchybienia formalne, to nie zmienia to faktu, że majątek obszarników można było konfiskować na mocy samego Dekretu (ex lege). Ponadto Sąd stwierdził, że nie można żądać zwrotu nieruchomości od Wojewody Wielkopolskiego, skoro on nie posiada części nieruchomości objętych sporem. Co do żądania odszkodowania Sąd przychylił się do stanowiska Prokuratorii Generalnej, która dowodziła, że roszczenie moich klientów przedawniło się, bo ze stosownym wnioskiem trzeba było wystąpić w ciągu 10 lat, licząc od dnia 4 czerwca 1989 roku.
To jest stanowisko utrwalone w doktrynie?
– Tak, ale mam co do zasadności tego poglądu poważne wątpliwości. Rozumiem, że nie można cofnąć skutków Dekretu o reformie rolnej,ale mam poważne wątpliwości do działań Państwa po 1989 roku. Do tego czasu i rodzina Chłapowskich, i wiele innych, miała związane ręce z uwagi na panujący ustrój polityczny. Nie można było zrobić nic. Kiedy już powstała możliwość występowania o zwrot majątków, zabranych wbrew przepisom Dekretu o przeprowadzeniu reformy rolnej, zaczęto tego dochodzić tego w trybie administracyjnym, bo tak nakazywało prawo. Społeczeństwo cały czas było informowane,że wszystkie spory zostaną rozstrzygnięte w drodze ustawy reprywatyzacyjnej, będą kompleksowe rozwiązania. czego nie ma do dzisiaj. W wielu przypadkach, w tym w przypadku tej rodziny, spadkobiercy czekali na te rozwiązania i nie występowali z roszczeniami na drogę sądową. W mojej ocenie podnoszenie w takiej sytuacji przez Skarb Państwa zarzutu przedawnienia jest sprzeczne z zasadami współżycia społecznego, skoro to właśnie Państwo zrobiło ludziom niepotrzebne nadzieje. Co więcej, po orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego w sprawie P 108/08 , wojewodowie zaczęli umarzać wszystkie sprawy administracyjne, dotyczące rewindykacji zabranych majątków i można było wystąpić ze swoimi żądaniami do sądów powszechnych.
Apelacja do Sądu Apelacyjnego okazała się częściowo skuteczna.
– Tak. Sąd drugiej instancji zmienił wyrok w części i stwierdził, że zespół pałacowo ? parkowy nie przeszedł na Skarb Państwa, a zatem należy go zwrócić. Ten obszar, który nie był ziemią rolną, zdaniem Sądu nie mógł podlegać reformie rolnej. Budynek, jest w ruinie, ale park, to kilkadziesiąt hektarów. Wystąpiłam o uzasadnienie wyroku i na tym moja rola pełnomocnika się kończy.
Pojawiło się także światełko w tunelu, jeżeli chodzi o lasy…
– Tak. Ujawniono, że Dekret o przejęciu niektórych lasów na własność Skarbu Państwa z 12 grudnia 1944 roku, nie został przez członków PKWN prawidłowo podpisany, a zatem byłby on nieważny, czego jednak trzeba dowieść. Uważam jednak , że i tak istnieją przesłanki do zwrotu lasów zabranych w drodze tego aktu prawnego. Czy tak będzie, zadecyduje Sąd Najwyższy, do którego trafiła inna sporządzona przeze mnie w imieniu spadkobierców po Dezyderym Chłapowskim skarga kasacyjna. Dotyczy to nadleśnictwa Łopuchówko. Kasacja podnosi argument, iż nie można było zabierać lasów podzielonych na parcele mniejsze niż 25 ha, a tak było na ziemiach byłego zaboru pruskiego. Tymczasem lasy zabierano „jak leci” i dzisiaj z powodu złamania prawa istnieje szansa ich odzyskania. Zadecyduje jednak o tym, powtarzam, Sąd Najwyższy .

Sprawdź także

Herakles czy Syzyf

Wojciech Sadurski: Herakles czy Syzyf? O dziedzictwie ustawowego bezprawia w postautokratycznej Polsce – List z …