Od 2012 roku w Polsce obowiązują nowe normy dopuszczalnego hałasu komunikacyjnego. Dodatkowych zabezpieczeń nie wymagają miejsca, w których dokuczliwe dźwięki nie przekraczają 70 dB. Z dnia na dzień, po wprowadzeniu nowych przepisów, spadła drastycznie liczba mieszkańców miast zagrożonych uciążliwymi odgłosami oraz ilość miejscwymagających ochrony akustycznej. Światowa Organizacja Zdrowia zaleca, aby hałas w ciągu dnia nie przewyższał 55 dB. Hałas towarzyszy mieszkańcom dużych miast nieustannie, zwłaszcza ten związany z ruchem drogowym. Szczególnie uciążliwy jest dla osób mieszkających w aglomeracjach. Wpływa na ich jakość życia i zdrowie.
Unia Europejska już dawno dostrzegła ten problem. Chcąc zapobiegać negatywnym skutkom wpływ hałasu na życie Europejczyków wydała specjalną dyrektywę 2002/49/WE. Cel dyrektywy to ustanowienie wspólnych zasad prowadzących do unikania, zapobiegania lub zmniejszania szkodliwego hałasu.
Każde z państw członkowskich zobowiązane zostało do podjęcia określonych kroków m.in. sporządzenia map akustycznych oraz przyjęcia programów ochrony środowiska przed hałasem.
Nowe normy hałasu sprawiły, że wieloletnie cele Programów ochrony środowiska przed hałasem zostały osiągnięte w jeden dzień. Znacząco spadła również liczba przedsięwzięć, które miały złagodzić ponadnormatywne dźwięki. W Białymstoku zakładano, że do 2019 roku zostanie zredukowana o 50 proc. liczba ludności narażonej na hałas (z 28,3 tys. do 14,1 tys.). Wprowadzenie nowych norm spowodowało, że tylko 6,1 tys. Białostoczan było zagrożonych. Po zmianie regulacji, w bydgoskim programie ochrony środowiska przed hałasem zrezygnowano z 18 przedsięwzięć (na 40 zaplanowanych), z uwagi na brak lub nieznaczne przekroczenia dopuszczalnych poziomów hałasu w wybranych lokalizacjach.
Minister Środowiska podniósł dopuszczalne normy hałasu nie uwzględniając opinii Głównego Inspektora Ochrony Środowiska ani jednostek naukowo-badawczych o negatywnych skutkach takiej decyzji. Tempo uzgodnień wewnątrzresortowych projektu rozporządzenia było zawrotne. Główny Inspektor Ochrony Środowiska miał tylko dwie godziny na wyrażenie swojej opinii. Był to jedyny komentarz jaki wpłynął z 16 jednostek wewnątrzresortowych.
Implementacja unijnej dyrektywy odbyła się z opóźnieniem. Ministerstwo Środowiska na czas nie przygotowało przepisów wykonawczych, a aglomeracje nie miały doświadczenia w przygotowaniu map i programów. Te wszystkie czynniki wpłynęły na zwłokę we wdrożeniu europejskich regulacji dot. hałasu. Opóźnienia w przygotowaniu krajowych przepisów pociągnęły za sobą nieterminowe wykonaniem map akustycznych. Brak map warunkował dalsze odroczenie w przygotowaniu Programów ochrony środowiska przed hałasem.
Opóźnienia byłyby jeszcze większe gdyby nie działania Głównego Inspektora Ochrony Środowiska, który w 2006 roku zlecił opracowanie wytycznych do sporządzenia map akustycznych, rozpoczął szkolenia oraz systematycznie informował i ponaglał. Złagodzenie dopuszczalnych norm hałasu komunikacyjnego w 2012 roku, praktycznie bezpośrednio po terminie sporządzania map akustycznych, wymusiło na miastach konieczność ich ponownego przeliczenia i aktualizacji dokumentów z nimi związanych. W części kontrolowanych aglomeracji wiązało się to z kosztami rzędu kilkudziesięciu tysięcy zł.
NIK sugeruje, że warto byłoby ustalić jednolitą metodologię przy sporządzaniu kolejnych map akustycznych tak by ich wyniki były porównywalne. Chodzi zwłaszcza o obliczanie powierzchni terenów oraz populacji mieszkańców narażonych na uciążliwy hałas.
Sprawdź także
Fakty i mity o Komornikach
Komornik sądowy – postrzeganie społeczne a rzeczywistość prawna Adw. Przemysław Rosati, prezes NRA, wziął udział …