Najnowsze informacje
Strona główna / Korporacje prawnicze i trybunały / Czy czerwone togi kłamią?

Czy czerwone togi kłamią?

Prokuratura i obrońcy Birgellnera przerzucają się oskarżeniami. Wciąż nic nie wiadomo o ewentualnym przesłuchaniu przez prokuraturę Jarosława Kaczyńskiego.
„W dzisiejszym oświadczeniu rzecznika Prokuratury Okręgowej w Warszawie prok. Łukasza Łapczyńskiego zawarto szereg nieprawd i zniekształceń odnoszących się do dotychczasowego przebiegu postępowania sprawdzającego” – czytamy w oświadczeniu na facebookowym profilu Romana Giertycha.
Giertych i Dubois piszą m.in., że prowadząca postępowanie prokurator próbowała zapisać w protokole słowa, które nie zostały przez świadka wypowiedziane i zarzucają prokuraturze, że próbuje go zdyskredytować.

Obrońcy Birgfellnera obszernie odnoszą się też do sprawy zmiany tłumaczki. Giertych i Dubois piszą, że podnoszenie jako zarzutu ich gestu uprzejmości wobec tłumaczki jest absurdalną próbą ukrycia prawdziwych powodów tej decyzji.
„Tłumacz ma tłumaczyć zeznania świadka, tak aby w protokole zapisano jego słowa. Tymczasem podczas następnego przesłuchania była próba zapisania słów tłumacza, a nie świadka” – napisali pełnomocnicy Birgfellnera.
W czwartek prokurator Łapczyński zarzucił Austriackiemu biznesmenowi i jego dwóm obrońcom, że dążą do nieuzasadnionego wydłużenia czynności, co ma prowadzi do uniemożliwienia podjęcia przez prokuratora decyzji procesowych.
Rzecznik Prokuratury Okręgowej wymienia niestawiennictwo na wskazane przez prokuratora terminy i brak doręczenia oryginałów nagrań. Łapczyński stwierdził też, że na dążenie do nieuzasadnionego wydłużenia czynności wskazuje dotychczasowa treść zeznań Birgfellnera.

  • Mocno należy podkreślić fakt, że dotychczas zeznania zawiadamiającego są bardzo zdawkowe, a on sam zasłania się w wielu wypadkach niepamięcią – powiedział prok. Łapczyński. Zarzuca też obrońcom Birgfellenera, że nagrania rozmów dostarczyli dopiero 13 lutego, na „stanowcze” żądanie prokuratora.
    Mecenasi Austriaka w opublikowanym w czwartek oświadczeniu twierdzą, że:
    Gerald Birgfellner jest zainteresowany jak najszybszym wszczęciem i poprowadzeniem postępowania w związku ze złożonym przez niego zawiadomieniem o możliwości popełnienia przestępstwa oszustwa wielkich rozmiarów przez Jarosława Kaczyńskiego.
    Nieprawdziwe jest stwierdzenie, że dla wydania postanowienia o wszczęciu śledztwa niezbędne jest dokończenie składania zeznań przez zawiadamiającego. Jest to teza sprzeczna zarówno z treścią przepisów kodeksu postępowania karnego, jak i z praktyką prokuratury. Prokuratura może wszcząć postępowanie w ogóle pomijając przesłuchanie zawiadamiającego lub nawet bez zawiadomienia na podstawie np. artykułu prasowego, co często czyni.
    Świadek zeznawał już dwukrotnie, a jego zeznania trwały łącznie kilkanaście godzin. Twierdzenia, że zeznania mają charakter zdawkowy są zwykłą nieprawdą, a prezentacja takiej oceny przez rzecznika prokuratury stanowi rażące naruszenie zasady oceny materiału dowodowego przed wydaniem decyzji merytorycznej.
    Prokuratura została poinformowana o wyjeździe świadka i o możliwych terminach jego dalszego przesłuchania. Wyznaczyła terminy bez uzgodnień z pełnomocnikami, co rodzi podejrzenie o wykorzystanie faktu wyjazdu świadka do publicznej prezentacji tezy o rzekomym spowalnianiu postępowania.
    Podczas ostatniego przesłuchania doszło do wielogodzinnego opóźnienia spowodowanego faktem, że prokurator prowadząca postępowanie próbowała zapisać w protokole słowa, które nie zostały przez świadka wypowiedziane. Ostatecznie prokurator zrezygnowała z tej próby, ale skróciło to znacząco czas merytorycznego przesłuchania. Działania podjęte przez prokurator prowadzącą były powodem złożenia wniosku o wyłączenie prokuratora. Wniosek ten nie został rozpoznany do chwili obecnej.
    Twierdzenia rzecznika prokuratury, że w zawiadomieniu zostały przywołane nagrania jakichkolwiek rozmów są nieprawdziwe i wskazują na to, zawiadomienie nie zostało przeczytane.
    Na wezwanie prokurator zostały przedłożone nagrania rozmów. Złożenie oryginalnego nośnika nie jest natomiast w ogóle możliwe bez sporządzenia protokołu. A protokołu nie można sporządzać w postępowaniu sprawdzającym, gdyż niezbędne jest do tego wszczęcie śledztwa. Tak więc utyskiwania ze strony rzecznika sprowadzają się do negatywnej oceny braku decyzji o wszczęciu postępowania, którą to ocenę pełnomocnicy zawiadamiającego podzielają.
    Próba dyskredytowania zeznań świadka ze względu na brak pamięci o niektórych zdarzeniach jest absurdalna. Tylko świadek, który jest nauczony zeznań pamięta wszystkie okoliczności. Świadek, który zeznaje prawdę zawsze czegoś nie pamięta. Okoliczności, których świadek nie pamiętał nie mają znaczenia dla oceny treści zawiadomienia.
    Podnoszenie przez prokuraturę, że przyczyną zmiany tłumaczki był fakt podwiezienia jej na przystanek przez pełnomocników jest kolejnym absurdem. Tłumaczka poprosiła przy podpisywaniu protokołu i w obecności prokuratora o podwiezienie na przystanek z powodu zmęczenia, późnej pory i wielu przedstawicieli mediów, którzy otaczali prokuraturę. Kierowca pełnomocników świadka otrzymał zgodę na wjazd samochodem na teren prokuratury. Zgoda pełnomocników na podwiezienie tłumaczki na przystanek autobusowy była zwykłym gestem uprzejmości wyrażonym wobec tłumaczki już w pokoju przesłuchań. Pełnomocnicy świadka mają wrażenie, że podnoszenie jako zarzutu do tłumacza gestu uprzejmości wyrażonego przez pełnomocników, jest próbą ukrycia prawdziwych powodów zmiany tłumaczącego . Tłumacz ma tłumaczyć zeznania świadka, tak aby w protokole zapisano jego słowa. Tymczasem podczas następnego przesłuchania była próba zapisania słów tłumacza, a nie świadka.
    Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie Łukasz Łapczyński przesłał money.pl odpowiedź na oświadczenie pełnomocników Geralda Birgfellnera. Zamieszczamy ją w całości, bez zmian redakcyjnych:
    Wypowiedzi pełnomocników zawiadamiającego dotyczące rzekomego wpływania przez Panią Prokurator na świadka są nieprawdziwe. Nie znajdują odzwierciedlania ani w protokole przesłuchania ani w zapisie wizyjnym i fonicznym z czynności.
    W treści protokołu zapisane zostały wszystkie okoliczności które towarzyszyły tej czynności. Dla transparentości czynności była ona rejestrowana urządzeniami audio-video. To pozwala na dokładne odtworzenie treści wypowiedzi uczestników czynności
    Obowiązkiem prokuratora jest czuwanie nad prawidłowym przebiegiem przesłuchania, w tym dbanie o to, by w protokole przesłuchania znalazły się wypowiedzi świadka przetłumaczone przez tłumacza, a nie słowa dopowiedziane przez jednego z pełnomocników procesowych.
    Zgodnie z art. 302 § 1 kodeksu postępowania karnego, stronom oraz osobom nie będącym stronami służy zażalenie na czynności inne niż postanowienia i zarządzenia naruszające ich prawa. Ani zawiadamiający ani pełnomocnicy nie złożyli żadnego zażalenia na przebieg czynności. Swoje sugestie przekazują wyłączenie za pośrednictwem mediów.
    Na tym etapie czynności, pełnomocnicy zawiadamiającego powinni skoncentrować swoje działania na jak najszybszym zakończeniu czynności przesłuchania w charakterze świadka Geralda B. Podejmowane przez nich czynności temu nie służą.
    Zakończenie czynności procesowej z zawiadamiającym będzie jedną z przesłanek warunkujących możliwość podjęcia przez prokuratora decyzji co do dalszego toku postępowania.
    Pod koniec lipca 2017 roku w biurze PiS odbyło się spotkanie pomiędzy prezesem PiS, Grzegorzem Tomaszewskim a Geraldem Birgfellnerem, który miał reprezentować spółkę powołaną przez Srebrną do budowy dwóch biurowców w Warszawie.
    Nagrania z rozmowy opublikowała „Gazeta Wyborcza”. Wynika z nich, że Gerald Birgfellner przyszedł do prezesa PiS, by rozliczyć się za pracę wykonaną dla spółki Srebrna. Austriak miał przygotować inwestycję – rozpocząć starania o kredyt, przygotować analizy prawne. I jak twierdzi: tak zrobił.
    Jarosław Kaczyński informuje go podczas jednej z rozmów, że inwestycja zostaje wstrzymana z niezależnych od niego powodów politycznych.
    Według „Gazety Wyborczej” Birgfellner zeznał w prokuraturze, że na polecenie prezesa PiS miał z własnych pieniędzy zapłacić 50 tys. zł księdzu Rafałowi Sawiczowi. Podpis duchownego był potrzebny do uruchomienia budowy dwóch wież na działce przy ulicy Srebrnej. Ksiądz R. zawicz zaginął i nikt nie wie, gdzie przebywa.

Sprawdź także

Haniebna zapaść w sądach

Zapaść w sądach. NIK alarmuje: takie mogą być konsekwencje Wymiar sprawiedliwości znajduje się w największym …