Jerzy Adam Stępień: Od demokracji do demokracji walczącej
Mnie nie bulwersuje użycie terminu „demokracja walcząca”, ani to co powiedział premier, zapowiadając naruszanie porządku prawnego w obronie porządku konstytucyjnego – lepiej by było, gdyby oddzielił porządek prawny od stanu ustawowego, ale ten błąd popełniają nawet wybitni prawnicy, utożsamiając te dwie rzeczywistości.
Jeśli cokolwiek udało mi się osiągnąć w mojej działalności publicznej, przynajmniej od chwili włączenia się w ruch „Solidarności”, poprzez działalność podziemną, poprzez prace w Senacie, a na Trybunale Konstytucyjnym kończąc, to tylko dlatego, że konsekwentnie rozróżniałem te dwa światy. Nie są one bowiem tożsame.
Porządek prawny to rzeczywistość nadrzędna, autonomiczna, zawierająca normy konstytucyjne i normy prawa międzynarodowego, dziś także unijnego, a także cały krajowy porządek ustawowy, pozostający w stanie niesprzeczności z konstytucją. Właśnie po to powołano sądy konstytucyjne (u nas taki sąd się – jak wiadomo – nie przyjął), by był ktoś, kto będzie stale dbał o harmonię tych światów. Po to zaatakowano na początek TK, aby panom porządku ustawowego nikt się nie wtrącał – i mamy tego rezultat. Przez osiem lat poprzednia ekipa, sterowana przez Kaczyńskiego, który oczywiście wie o co chodzi i jak się to robi, budowała swój porządek ustawowy pod własne potrzeby i cele, i zdołała sobie zapewnić strażnika tego porządku, odbierając mu rolę strażnika Konstytucji, by jak najdłużej zabezpieczać swoje tyły na wypadek przegranej.
Gdyby wygrali po raz trzeci, mielibyśmy gwarantowaną dyktaturę i prawdopodobnie Tuska w więzieniu (Cenckiewicz był od dostarczenia materiałów dowodowych). Ustrzegliśmy się najgorszego, ale bój nie jest zakończony. Nie żyjemy już w normalnym państwie, w którym wszystkie organy wykonują porządnie swoje role i obywatele mogą spać spokojnie. Temu smokowi nie odcięliśmy wszystkich głów, a zawsze znajdzie się cyniczny, obłudny prawnik, albo usłużny idiota, który w dziele niszczenia państwa pomoże.
Nie ma Trybunału Konstytucyjnego, został w 2015 r. zdelegalizowany przez wsadzenie (przecież nie wybór) do niego trzech dublerów i kilku kompletnie niekompetentnych niedouków, a na dodatek sam dokonał autodestrukcji i samodelegitymacji przez księżycowe orzecznictwo i decyzje nie mające podstawy nawet w ich pseudoustawowym porządku (chociażby te wszystkie ich zabezpieczenia).
Na to towarzystwo kulinarne nie wolno się w ogóle oglądać i słusznie marszałek Hołownia po wysłuchaniu kilkorga mądrych i doświadczonych ludzi zapowiedział bojkot wyborów kolejnych sędziów do de facto nieistniejącej w porządku prawnym instytucji.
Kontrolę konstytucyjności przejęły sądy. Nie wiadomo, jak długo wytrzyma Sąd Najwyższy, jeszcze się trzyma sądownictwo administracyjne, ufam sędziom wskazanym przez poprzednią KRS, ale wiem, że walka nie jest zakończona.
Tak, demokracja musi walczyć – o samą siebie. Walczy nie tylko w Polsce, w Stanach też, choć to demokracja w świecie najstarsza. Na koniec dodam: premier nie powinien kontrasygnować niekonstytucyjnego wskazania przez prezydenta komisarza do wyboru kandydata na przewodniczącego Izby Cywilnej. To był jego błąd, ale błąd został naprawiony. Sprawa która będziecie toczyła w WSA i pewnie w NSA wyjaśni, czy odwołanie kontrasygnaty jest w ogóle możliwe – moim zdaniem nie.
I na koniec ceterum censeo: do ustalania treści normy prawnej i pilnowania zgodności ustaw z konstytucją zobowiązani są wszyscy, opisany w Konstytucji Trybunał Konstytucyjny natomiast ma moc usuwania z systemu ustawowego przepisów z konstytucją niezgodnych. Tak było i tak będzie, ale nie jest – mieli złoty róg.
Jerzy Adam Stępień
Autor opublikował ten komentarz na swoim profilu FB
Tytuł od redakcji poprawny.pl