Sejmowa debata w sprawie in vitro nie przyniosła nic nowego. Posłowie dyskutowali nad sześcioma projektami dot. in vitro, które zgłosili posłowie PO i PiS. Dwa z nich zakazują tej metody. Wszystkie propozycje przewidują powołanie Rady Bioetycznej i wprowadzają zakaz klonowania, a także ochronę prawną ludzkich embrionów.
Z sejmowej trybuny było wyraźnie widać kto wysłuchał racji Kościoła, skłaniającego się do zakazu in vitro i grożącego ekskomuniką tym, którzy będą stosować metodę in vitro; oraz tych którzy nie ulękli się groźby anatemy. Sprawa wydaje się przesądzona, bo premier Donald Tusk zadeklarował w , że skłania się ku projektowi Małgorzaty Kidawy-Błońskiej (PO). Z kolei szef klubu PiS Mariusz Błaszczak spodziewa się, że większość posłów jego partii poprze rozwiązania „zgodne z nauką Kościoła”. Zapowiedział, że w głosowaniu nie będzie dyscypliny.
Piszę te słowa przed poselskim glosowaniem. Debata dowiodła,że znowu zamiast retoryki argumentów mieliśmy populistyczne hasła, które za oręż uczyniły hasła obrony Kościoła i jego nauki, a na drugim biegunie wezwanie o szacunku dla Nauki. Los ciężko doświadczonych rodzin nie mogących mieć dzieci, politykom jak gdyby uciekł z pola widzenia. Szkoda.