Sędzia SN, prof. Włodzimierz Wróbel dla „Monitora Konstytucyjnego” – „Stworzenie instytucji sędziów ustawowych ograniczyło dostęp obywatela do sądu.”
„To ustawy trzeba odczytywać w świetle Konstytucji, a nie odwrotnie. Nie każda osoba nazywana sędzią przez ustawę, jest sędzią w rozumieniu konstytucyjnym.”
sędzia SN prof. Włodzimierz Wróbel w „Monitorze Konstytucyjnym” wyjaśnia, co leży u podstaw konieczności uporządkowania powołań sędziowskich w Polsce. Przedstawiamy skrócone fragmenty tego świetnego tekstu:
Można sobie wyobrazić ustawę, która przekaże Sejmowi prawo wybrania np. Prezydenta, choć Konstytucja przewiduje tu wybory powszechne. Nawet jeśli Sejm, Senat, rząd i sądy uznają ten wybór, taka osoba nie będzie Prezydentem RP w rozumieniu Konstytucji.
Można też sobie wyobrazić ustawę, która przyzna Ministrowi Sprawiedliwości prawo powoływania sędziów z kompetencjami do wymierzania sprawiedliwości (np. karania za przestępstwa). Ta ustawa nie spowoduje jednak, że osoby te zostaną uznane za sędziów w rozumieniu konstytucyjnym.
Konstytucyjna reguła przesądza bowiem, że sędziego w rozumieniu konstytucyjnym może powołać na wniosek Krajowej Rady Sądownictwa wyłącznie Prezydent.
Tylko sędzia w rozumieniu Konstytucji może – jako sąd – wydawać wyroki w imieniu Rzeczpospolitej i stanowić trzecią władzę – kontrolującą ustawodawcę i władzę wykonawczą (rząd, Prezydenta).
Gdyby o tym, kto jest sędzią, decydowała tylko ustawa zwykła – której treść jest zależna od każdorazowej większości politycznej – to nie można byłoby mówić o żadnej niezależności władzy sądowniczej od polityków. Większość parlamentarna mogłaby bowiem tę ustawę dowolnie zmieniać, powodując, że niewygodne dla niej osoby traciłyby status sędziego, a inni sędziami by zostawali. Oznaczałoby to bezpośrednią podległość politykom i brak jakiejkolwiek gwarancji bezstronności i niezawisłości sądów.
To dlatego warunki, które muszą być spełnione, by ktoś mógł być nazwany sędzią – umieszcza się w Konstytucji. Opisuje ona ustrój i fundamenty państwa, które powinny być odporne na zmieniające się interesy kolejnych większości parlamentarnych.
Twórcy Konstytucji doskonale wiedzieli, że jeśli ustrój państwa ma być oparty na podziale władz i podział ten ma uchronić społeczeństwo przed szaleństwami autokratów, despotów i dyktatorów, to sądy – jako trzecia kontrolująca władza – będą wchodzić w konflikt z pozostałymi władzami – władzą ustawodawczą (Sejm, Senat) i wykonawczą (Prezydent, rząd).
Bo choć wszystkie władze mają ze sobą współdziałać dla dobra wspólnego, to nigdy nie będzie pełnej zgodności między kontrolującym (sądy) a kontrolowanym (władza ustawodawcza i wykonawcza). Zwłaszcza, gdy ów kontrolowany jest znacznie silniejszy, bo decyduje ostatecznie o sposobie wydatkowania środków finansowych, użyciu przymusu czy faktycznym wykonywaniu wyroków sądowych.
To dlatego twórcy Konstytucji wprowadzili dla sądów, o których mowa w Konstytucji i orzekających w nich sędziów specjalne gwarancje. Dotyczą one trybu powołania i usuwania z urzędu, niezawisłości i niezależności od innych władz, wyłącznej kompetencji do sprawowania wymiaru sprawiedliwości oraz zakazu tworzenia specjalnych, politycznych sądów pozostających pod kontrolą polityków.
Dopiero takie sądy, przewidziane i chronione przez Konstytucję, otrzymały kompetencje do ingerowania w prawa i wolności obywatelskie.
Tylko wyrok sądu w rozumieniu konstytucyjnym może pozbawić kogoś domniemania niewinności czy majątku. Tylko odwołanie do takiego sądu realizuje konstytucyjne prawo obywatela do ochrony sądowej. Takim sądem nie może być dowolna grupa osób, choćby nawet ustawa nazywała ich sędziami i traktowała jako sąd, a prezydent razem z premierem i marszałkami – wręczali im nominacje.
Żeby dana osoba uzyskała status sędziego w rozumieniu Konstytucji musi zostać złożony wniosek organu konstytucyjnego – Krajowej Rady Sądownictwa oraz nominacja dokonana przez inny organ konstytucyjny – Prezydenta.
Chodzi o organy konstytucyjne a nie jakiekolwiek ustawowe twory noszące nawet taką samą nazwę. Nie wystarczy, by ustawa nazwała kogoś Prezydentem lub jakąś grupę osób – Krajową Radą Sądownictwa.
Kiedy większość parlamentarna w 2017 r. uchwaliła nowelizację ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa – przesądzając, że wszystkich jej wybieranych członków powoła parlament, stworzyła organ nieznany Konstytucji, podporządkowany politykom. Perwersyjnie nazwała go „Krajową Radą Sądownictwa”. Organ ten, określany jako neoKRS (choć lepsze byłoby użycie greckiego słowa „pseudo” – „rzekomy”) został uznany za niespełniający standardów organu niezależnego przez Sąd Najwyższy i trybunały międzynarodowe oraz wykluczony z organizacji zrzeszającej podobne konstytucyjne organy państw europejskich. W podobny sposób neoKRS jest traktowana w najnowszej opinii Komisji Weneckiej.
Skoro art. 187 ust 1 pkt 3 Konstytucji RP przewiduje, że Sejm wybiera tylko czterech członków KRS, to ustawa przewidująca, że dodatkowo miałby wybrać jeszcze 15 sędziów, jest w tym zakresie niekonstytucyjna. Bo na różne sposoby można wybierać cześć sędziowską KRS, ale na pewno nie może tego dokonywać Sejm.
Jeżeli tak się stało (choćby na podstawie ustawy), to nie jest to sposób powołania KRS przewidziany w Konstytucji, a tym samym nie jest to Krajowa Rada Sądownictwa, o której mówi Konstytucja, ale wyłącznie ustawowa pseudo/neoKRS.
NeoKRS nie może skutecznie wykonywać konstytucyjnej kompetencji, jaką jest występowanie z wnioskiem do Prezydenta o powołanie określonej osoby na stanowisko sędziego.
Tu najistotniejsza jest Konstytucja, a nie prawo traktatowe, bo nie traktaty czy prawo unijne decydują o konstytucyjnym czy ustawowym charakterze jakiegoś organu.
Opinia Komisji Weneckiej z 14 października 2024 r. wskazywała wyłącznie na minimalny standard europejski, pozwalający na uznanie, czy regulacje przywracające praworządność pozostają z nim w zgodnością. W opinii wskazano, że trzeba jednak uwzględniać sytuacje, gdy do powołania sędziów doszło w procedurze wadliwie konstytucyjnej. W takim wypadku nie stosuje się gwarancji w postaci nieusuwalności z urzędu.
Inne perspektywa akcentuje to, że wskutek takiego ukształtowania neoKRS powstał organ skrajnie upolityczniony. To przekłada się na procedury nominacyjne sędziów. To z kolei powoduje, że sąd, w którego składzie znajdzie się taki sędzia, nie spełnia minimalnego standardu niezależności i niezawisłości. Ten z kolei standard jest standardem ogólnoeuropejskim.
Oczywiście, stopień upolitycznienia procedur nominacji, a w efekcie – stopień naruszenia standardu niezależności i bezstronności sądu – może być mniejszy lub większy. Taka perspektywa może skłaniać do twierdzenia, że być może nie wszystkie nominacje dokonane przez neoKRS były upolitycznione, a tym samym uzasadniona jest indywidualna weryfikacja procedur nominacyjnych.
Nawet jednak pozytywna weryfikacja nie jest w stanie usunąć wady ustrojowej, jaką jest brak konstytucyjnej legitymacji „sędziów ustawowych” czyli prawidłowego powołania na urząd sędziego. Ta wada jest trwała i trwale też ogranicza konstytucyjne prawo obywateli do sądu. Jej usunięcie nie jest możliwe przez dokonanie weryfikacji powołań za pomocą oceny stopnia ich upolitycznienia.
Stanowiska i funkcje stworzone wyłącznie mocą ustawy można znieść – co nie jest absolutnie tożsame z koniecznością unieważnienia wszystkich czynności podejmowanych przez osoby na tych stanowiskach (chodzi głównie o orzeczenia sądowe).
Można w drodze ustawy przenieść takie osoby na inne stanowiska (za ich zgodą), wyznaczyć czasowe ramy ich funkcjonowania na stanowiskach ustawowych sędziów, stworzyć procedury wygaszające indywidualne akty powołań na stanowiska ustawowych sędziów (podobnie jak delegacje do orzekania w innych sądach).
Komisja Wenecka mówi jedynie o konieczności oceny, czy w indywidualnym wypadku spełnione są ustawowe kryteria takiej likwidacji. I bynajmniej nie chodzi o moralny osąd danej osoby zajmującej stanowisko sędziego – bo od tego są postępowania dyscyplinarne.
Ustawowym sędziom to wyłącznie ustawa zagwarantowała nieusuwalność z zajmowanej funkcji, stan spoczynku i immunitet. Te gwarancje nie mają i nie miały podstaw przewidzianych w Konstytucji.
Sędziowie ustawowi objęli stanowiska z pełną świadomością niekonstytucyjnego charakteru rozwiązań przyjmowanych przez ówczesną większość parlamentarną. Ze świadomością tego, że jest to zasadnicza cześć demontażu ustroju konstytucyjnego państwa. Prawnik, który chciałby twierdzić, że o tym nie wiedział i tego nie rozumiał, powinien raczej wrócić na studia prawnicze, a nie ubiegać się o stanowisko sędziowskie.
Stworzenie instytucji sędziów ustawowych ograniczyło dostęp obywatela do sądu. Prawo do sądu to prawo do sądu, w którym orzekają sędziowie mający konstytucyjne gwarancje, a nie osoby będące zakładnikami określonej większości politycznej, gwarantującej stabilność ustawy, dzięki której otrzymali kompetencje do wydawania orzeczeń.
PoPrawny Poznański serwis prawny
