Komisja Europejska chce od Polski wyjaśnień, co zrobiła w sprawie zawieszenia Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego. Zlekceważenie decyzji TSUE może się skończyć karami.
Komisarz ds. sprawiedliwości Didier Reynders w piśmie do ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry zwrócił się o przesłanie do 24 czerwca dodatkowych wyjaśnień w sprawie nałożonego przez TSUE „środka tymczasowego” związanego ze stworzoną przez PiS Izbą Dyscyplinarną Sądu Najwyższego. Trybunał w kwietniowym postanowieniu nakazał natychmiast ją zawiesić, a polskie władze dostały miesiąc na poinformowanie Komisji, co zrobiły z tą decyzją. Wprawdzie odpowiedź nadeszła na czas, ale KE właśnie ogłosiła, że po jej przeanalizowaniu „nie jest w stanie stwierdzić, że Polska podjęła wszystkie niezbędne kroki”.
Reklama
Bruksela na razie uchyliła się od kategorycznego stwierdzenia, że Polska bojkotuje polecenia TSUE, co zgodnie z zapowiedziami powinno prowadzić do wniosku do TSUE o nałożenie kary finansowej za każdy dzień niepodporządkowania się. Niemniej Komisja wskazała, że „w pewnych przypadkach Izba Dyscyplinarna nadal działa” i wciąż są stosowane związane z tym przepisy polskiego prawa.
Do tego polski rząd zastrzegł, że decyzja o zabezpieczeniu niekoniecznie będzie obowiązywać aż do ostatecznego wyroku TSUE (choć takie są zasady w Unii), bo sprawą może się wcześniej zająć polski Trybunał Konstytucyjny. PiS od dawna przekonuje, że kwestie wymiaru sprawiedliwości leżą poza uprawnieniami unijnych instytucji, a zatem – taka jest argumentacja ludzi Ziobry – decyzje TSUE powinny zostać uznane za niezgodne z konstytucją i nieobowiązujące na terenie Polski. Na poparcie tej linii Ministerstwo Sprawiedliwości przywołuje m.in. niedawny, bardzo kontrowersyjny wyrok niemieckiego TK o polityce Europejskiego Banku Centralnego. Sędziowie z Karlsruhe odrzucili odpowiedź TSUE na ich pytanie prejudycjalne. Uznali, że Trybunał Sprawiedliwości zadziałał „ultra vires”, czyli wyszedł poza uprawnienia wynikające z traktatów. Wyrok Karlsruhe to ogromny ból głowy dla Brukseli, bo choć na krótką metę będzie miał mały albo żaden wpływ na politykę monetarną EBC, to uderza w autorytet TSUE.