Dziwne, że PiS, który chwali się na prawo i lewo sukcesami, nawet tymi, które trudno tak nazwać, milczeniem pomija swój sojusz z Alternatywą dla Niemiec (AfD). Obie partie od grudnia 2019 r. należą do jednej grupy w Zgromadzeniu Parlamentarnym Rady Europy.
Oprócz nich, w grupie Europejskich Konserwatystów i Demokratycznego Sojuszu znajdują się też m. in. brytyjscy torysi oraz skrajnie prawicowe partie z Hiszpanii i Austrii – VOX i FPO.
Alternatywa dla Niemiec to organizacja, która powstała w 2013 roku. Głosi niechęć do Unii Europejskiej i imigrantów. Mają też bardzo przyjazny stosunek do ciemnych kart historii swego kraju. Uważają, że naród niemiecki powinien być dumny z osiągnięć Wehrmachtu, a „Hitler to tylko drobiazg historii”.
Partia ta nie kryje też swojego prorosyjskiego stanowiska. Jej delegacja odwiedziła w grudniu Kreml, ogłaszając tam swoje stanowisko w sprawie gazociągu Nord Stream2, którego budowę należy „zakończyć za wszelką cenę”.
Arkadiusz Mularczyk, poseł PiS i wiceprzewodniczący Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy, nie widzi nic złego w tym, że partia ma takiego sojusznika jak AfD i jak mówi „Rzeczpospolitej”, „Zgromadzenie ma nieco inny obszar działania niż Parlament Europejski. Jest w nim 47 krajów, w tym także Rosja, Azerbejdżan, Armenia i kraje postsowieckie. Każda z większych partii należy do którejś z grup Rady Europy. Jeśli złoży deklarację ideową czy polityczną, raczej nie ma przeszkód, by została przyjęta”.
Faktycznie, taki partner to żaden problem?
Tamara Olszewska
Źródło: onet.pl