Przewodniczący Krajowej Rady Sądownictwa, sędzia Leszek Mazur, przyznaje, że informację o zastosowanym przez TSUE zabezpieczeniu i zamrożeniu przepisów o SN Rada otrzymała w toku wczorajszego posiedzenia.
– Nie zdążyliśmy zareagować, a potem wszyscy rozjechali się do domów – mówi Onetowi sędzia Mazur. – Na szczęście, kolejne posiedzenie mamy dopiero na początku listopada, więc jesteśmy w sytuacji komfortowej, bo mamy czas na ustosunkowanie się do decyzji unijnego Trybunału Sprawiedliwości – podkreśla.
Sędzia podkreśla, że aby ustosunkować się do postanowienia TSUE, Rada musi podjąć uchwałę podczas posiedzenia. Według Leszka Mazura, aby „siłowo” emerytowani sędziowie z SN wrócili do pracy, niezbędna jest zmiany ustawy o tymże sądzie
Szef KRS podkreśla też, że odwołanie od postanowienia TSUE jest w jego ocenie niemożliwe. A właśnie takie kroki zapowiedział wczoraj prezes PiS. Pytany, czy w Polsce – wobec zmian w sądownictwie – działa wciąż zasada trójpodziału władzy, sędzia Mazur odpowiada w sposób nieco zaskakujący. – Nie da się publicystycznie stwierdzić, że „tak” lub że „nie” – mówi
Magda Gałczyńska, Onet: Co zrobicie? Wy, Krajowa Rada, w sytuacji gdy unijny Trybunał Sprawiedliwości wprost stwierdził, że przepisy dotyczące wieku emerytalnego sędziów SN i NSA, dotyczące przymusowego wysyłania na emerytury wszystkich powyżej 65 lat zostają zawieszone? KRS jest w trakcie procedury oceniania kandydatów na te właśnie „siłowo” zwolnione miejsca w Izbie Cywilnej, Karnej i Pracy SN.
Przewodniczący KRS, sędzia Leszek Mazur: Na pytanie: „co zrobimy” na razie muszę odpowiedzieć, że nie wiem.
Jak to?
Powód jest banalnie prosty. Otóż, informacja o decyzji TSUE dotarła do nas w trakcie posiedzenia KRS, dostaliśmy tylko wydruk postanowienia, po francusku. Chwilę potem posiedzenie się skończyło i wszyscy skrzętnie skorzystali z okazji, by się rozjechać do domów. W sumie trudno się dziwić, bo obradowaliśmy przez dwa tygodnie bez przerwy, podczas gdy normalnie mamy tydzień przerwy między posiedzeniami.
Dobrze, ale co zamierzacie zrobić? Będziecie kontynuować procedurę oceniania kandydatów, choć według TSUE miejsca, o które oni walczą – w Izbie Cywilnej, Karnej i Pracy – są zajęte przez sędziów, wracających z „przymusowej” emerytury?
Pani redaktor, my na szczęście mamy sytuację w jakimś stopniu komfortową…
Słucham? A dlaczego?
Dlatego, że kolejne posiedzenie Rady wyznaczone jest dopiero na początek listopada. Mamy więc czas. A na razie sytuacja nie jest klarowna…
Jak to nie jest? Decyzja unijnego Trybunału Sprawiedliwości jest jednoznaczna, wszystkie organy państwa mają „wstrzymać się od wszelkich działań, zmierzających do powołania sędziów na stanowiska zwolnione w wyniku obniżenia wieku emerytalnego sędziów SN i NSA”. Bo ci wysłani w stan spoczynku sędziowie wracają do orzekania. Tu żadnej niejasności nie ma, a wy, czyli KRS jesteście właśnie w trakcie procedury, która ma te niby-wolne stanowiska obsadzić. Tyle że one są zajęte, bo ci emerytowani wracają do pracy. To gdzie tu brak klarowności?
Zabezpieczenie TSUE kierowane jest do różnych organów państwa, które muszą podjąć różne działania. Przykładowo, aby emerytowani sędziowie wrócili do pracy, w mojej ocenie niezbędna jest nowelizacja ustawy o Sądzie Najwyższym. A to przecież nie jest zadanie KRS, tylko Sejmu i Senatu. Podobnie, innymi wątkami z postanowienia TSUE powinien zająć się MSZ czy Ministerstwo Sprawiedliwości…
A Krajowa Rada Sądownictwa?
My na najbliższym, listopadowym posiedzeniu podejmiemy decyzję i uchwałę, czy przerywamy procedurę naboru, czy też zapraszamy kandydatów do SN na wysłuchania. Do listopada będziemy obserwować, co się dzieje, bo adresatem decyzji unijnego Trybunału jest państwo polskie.
A zamierzacie się konsultować z władzą wykonawczą i ustawodawczą, czyli rządem czy Parlamentem w sprawie tego, co zrobicie? Tak mówił pan w RMF FM, co wywołało wielkie oburzenie.
Tu wkradło się pewne nieporozumienie. Bo ja podkreślałem jedynie, że my jako Krajowa Rada Sądownictwa także jesteśmy po tej samej stronie, co państwo polskie. Przecież jeśli państwo siedzi na tej samej ławie, którą metaforyczie nazwę „ławą oskarżonych”, to nas to również dotyczy. I co, mamy udawać, że tak nie jest? Że nic nie będziemy konsultować? Przecież takie konsultacje są zgodne ze zdrowym rozsądkiem i racjonalne. Bo my nie jesteśmy poza aparatem państwowym.
Jak to nie jesteście? Przecież zgodnie z konstytucją, wy reprezentujecie nie władzę ustawodawczą czy wykonawczą , ale tę trzecią, czyli sądowniczą. Z rządem czy Parlamentem nie powinniście mieć nic wspólnego.
Ale przecież wszyscy działamy w ramach jednego aparatu państwowego. Musimy obserwować, co kto będzie robił i jakie działania będą podejmowane. Bo ja nie mogę wyobrazić sobie, że te trzy filary władzy działają w sposób niezborny.
A mamy wciąż w Polsce trójpodział władzy? Na ustawodawczą, wykonawczą i sądowniczą, wzajemnie od siebie niezależne?
Trudno wprost, publicystycznie odpowiedzieć, że „tak” lub że „nie”. Bo są różne modele ustrojowe, różne subtelności… Konstrukcje są odmienne dla każdego państwa, to zależy od historii i od tradycji. Długo można by na ten temat rozmawiać.
Zapytam jeszcze, czy w pana ocenie od wczorajszej decyzji TSUE o zabezpieczeniu przysługuje jakiekolwiek odwołanie?
Nie. Wydaje mi się, że nie ma takiej możliwości. Bo to jest organizacja, która nie ma II instancji, więc nie ma możliwości odwołania.
To ciekawe, co pan mówi, bo odwołanie od decyzji unijnego Trybunału zapowiedział wczoraj Jarosław Kaczyński.
Nie znam tej wypowiedzi, więc nie będę zajmował tu stanowiska. Ale warto podkreślić, że decyzja TSUE nie jest ostateczna w tym znaczeniu, że odbędzie się jeszcze rozprawa, gdzie strona polska przedstawi swoje argumenty.
Na koniec zapytam jeszcze, czy nie jest panu wstyd?
Jak to? Wstyd za co?
Za to, że państwo polskie musiało zostać poddane procedurze przed unijnym Trybunałem Sprawiedliwości. Że musiał on orzec, że nowe polskie przepisy mogą nie spełniać unijnych kryteriów praworządności. I wreszcie, że jesteśmy upominani i karceni. Po co nam to było?
Podzielam troskę, że sprawy się wikłają. Że wszystko to idzie z dużymi oporami.
Jaki jest tego powód?
Powiem tak, że do pewnego momentu było założenie, że ta reforma sądownictwa zostanie przeprowadzona w konsultacji ze środowiskiem. Ale na tym nadzwyczajnym kongresie sędziów w Katowicach, we wrześniu 2016 roku, środowisko sędziowskie po prostu wypowiedziało wojnę tym, którzy chcieli zmian.
Czyli ten ambaras, z którym mierzymy się teraz to wina sędziów?
Nie, absolutnie. Ja mówię tylko, że dziś fajnie nie jest, to fakt. Ale powinniśmy myśleć, jak to wygładzać a nie jak doprowadzać do kolejnych konfrontacji.
Źródło: onet.pl