10 marca upłynęła 52. rocznica antychińskiego powstania w stolicy Tybetu, Lhasie. Dzień ten obchodzony jest na całym świecie jako dzień solidarności z Tybetem. W tym roku odbywa się pod hasłem ?Prawa Tybetańczyków do własnej kultury, języka i religii?. Z tej okazji zachęcamy do zapoznania się z orędziem Jego Świątobliwości Dalajlamy. Dziś przypada pięćdziesiąta druga rocznica pokojowego powstania narodu tybetańskiego przeciwko represjom komunistycznych Chin oraz trzecia rocznica protestów, które objęły cały Tybet w 2008 roku. Z tej okazji pragnę złożyć hołd wszystkim dzielnym mężczyznom i kobietom, którzy oddali życie za słuszną sprawę Tybetu. Wyrażam solidarność z cierpiącymi na skutek prześladowań i modlę się o dobro wszystkich istot. Choć pozbawieni wolności i poczucia bezpieczeństwa, żyjący w strachu od ponad sześćdziesięciu lat Tybetańczycy zdołali zachować swą tożsamość oraz wartości rodzimej kultury. Co więcej, kolejne pokolenia nieznające wolnego Tybetu bez wahania biorą na siebie brzemię odpowiedzialności za walkę o naszą sprawę. To uosobienie narodowego ducha budzi mój podziw. Ta Ziemia należy do ludzi, a Chińska Republika Ludowa do miliarda trzystu milionów obywateli, którzy mają prawo do prawdy o sytuacji w kraju i na świecie. Jeżeli zapewni się im dostęp do informacji, będą mogli odróżniać dobro od zła. Cenzura i ograniczanie dostępu do wiedzy urągają elementarnej przyzwoitości.
Chińscy przywódcy uważają ideologię komunistyczną i uprawianą przez siebie politykę za słuszne. Skoro tak, należy podać je do wiadomości publicznej i nie bać się ludzkiej dociekliwości. Chiny, państwo o największej populacji, wyrastają na światowe mocarstwo i podziwiam ich rozkwit gospodarczy. Mogą wiele wnieść w rozwój ludzkości i przyczynić na świecie pokoju, muszą jednak zyskać najpierw szacunek i zaufanie społeczności międzynarodowej, co wymaga od przywódców większej przejrzystości działań oraz postępowania zgodnie z wypowiadanymi słowami. Kluczem do tego są wolność wyrazu i niezależne media. Jawność jest także lekiem na korupcję.
W ostatnich latach coraz więcej chińskich intelektualistów woła o reformy polityczne i większą otwartość. W podobnym duchu wypowiadał się również premier Wen Jiabao. To ważne i budzące moją radość symptomy. ChRL to kraj wielu nacji, bogaty mnogością języków i kultur. Ich ochrona jest celem państwa, o czym jasno mówi konstytucja. W języku tybetańskim jako jedynym zachowano całe dziedzictwo nauk Buddy, w tym logiki oraz teorii poznania, epistemologii, z indyjskiego uniwersytetu Nalanda. Ten system rządzonej rozumem wiedzy ma potencjał służenia pokojowi i szczęściu wszystkich istot. Polityka, która kulturę taką podkopuje, zamiast chronić ją i rozwijać, na dłuższą metę sprowadza się do niszczenia wspólnego dziedzictwa ludzkości. Rząd Chin powtarza często, że stabilizacja i rozwój są fundamentami dobrej przyszłości Tybetu, niemniej wciąż utrzymuje tam liczne oddziały wojskowe i mnoży restrykcje. Tybetańczycy żyją w ciągłym strachu i niepokoju. W ostatnim czasie ukarano wielu intelektualistów, osób publicznych i ekologów, którzy wyrażali po prostu podstawowe aspiracje narodu tybetańskiego. Wtrącano ich do więzień za ?działalność wywrotową”, podczas gdy oni mówili tylko o tożsamości narodowej i dziedzictwie własnej kultury. Takie represje nie służą jedności ani stabilizacji. W samych Chinach aresztowano też broniących praw obywateli adwokatów, niezależnych pisarzy, działaczy praw człowieka. Wzywam chińskich przywódców do zrewidowania tych decyzji i natychmiastowego zwolnienia więźniów sumienia.
Rząd Chin utrzymuje, że problem Tybetu sprowadza się do kwestii przywilejów i statusu Dalajlamy, prawda jest jednak taka, że ciągłe represje wywołały głęboką, powszechną niechęć wobec polityki władz. Niezadowolenie demonstrują przedstawiciele wszystkich środowisk. O istnieniu problemu najlepiej świadczy fakt, że chińska administracja nie potrafi zjednać sobie zaufania ani lojalności Tybetańczyków, którzy są traktowani z podejrzliwością i bezustannie inwigilowani. Ten smutny stan rzeczy zgodnie potwierdzają chińscy i zagraniczni turyści. Pod koniec lat siedemdziesiątych i na początku osiemdziesiątych pozwolono nam na wysłanie do Tybetu misji społeczności emigracyjnej i proponujemy to również teraz. Chętnie widzielibyśmy także wizyty przedstawicieli niezależnych ciał międzynarodowych, w tym parlamentarzystów. Jeśli uznają oni, że Tybetańczycy są szczęśliwi, z radością przyjmiemy to do wiadomości.
Duch realizmu rządów Mao z początku lat pięćdziesiątych sprawił, że Chiny podpisały z Tybetem siedemnastopunktową ugodę. Podobny duch towarzyszył epoce Hu Yaobanga u progu lat osiemdziesiątych. Powrót do owego realizmu mógłby z łatwością rozwiązać nie tylko problem Tybetu, lecz dziś dominują niestety poglądy zachowawcze, które po sześciu dekadach sytuację jedynie zaogniają. Z Płaskowyżu Tybetańskiego tryskają główne rzeki Azji; z liczbą lodowców mniejszą jedynie od biegunów, jest on nazywany biegunem trzecim. Dewastacja środowiska naturalnego Tybetu będzie miała katastrofalne skutki dla wielu regionów, zwłaszcza Chin i subkontynentu indyjskiego. Rząd centralny, władze lokalne i całe społeczeństwo chińskie powinny uprzytomnić sobie powagę sytuacji i podjąć skuteczne kroki zaradcze. Apeluję do Pekinu o zainteresowanie przetrwaniem ludzi, których byt zależy od stanu środowiska naturalnego Tybetu. Poszukując rozwiązania problemu, konsekwentnie szliśmy korzystną dla obu stron Drogą Środka, która zakłada prawdziwą autonomię narodu tybetańskiego w ChRL.
Podczas rozmów z urzędnikami rządowego Departamentu Pracy Frontu Jedności szczegółowo omawialiśmy nadzieje i aspiracje Tybetańczyków. Brak jakiejkolwiek pozytywnej reakcji na nasze umiarkowane propozycje zmusza do zadania sobie pytania, czy wiernie przekazano je władzom wyższego szczebla. Od najdawniejszych czasów Tybetańczycy i Chińczycy byli sobie sąsiadami. Nie wolno dopuścić, by nasze nierozwiązane spory położyły się cieniem na wiekowym braterstwie. Podejmujemy kroki w celu promowania dobrych stosunków między żyjącymi za granicą rodakami i cieszę się, że przyczynia się to do lepszego zrozumienia i przyjaźni. Tybetańczycy w ojczyźnie także powinni pielęgnować dobre relacje z chińskimi braćmi i siostrami. W ostatnich tygodniach byliśmy świadkami niezwykłych pokojowych kampanii o wolność i demokrację w różnych regionach Afryki północnej i nie tylko. Niewzruszenie wierzę w niestosowanie przemocy i potęgę mas, a wydarzenia te są kolejnym dowodem, iż determinacja i pokojowe środki mogą prowadzić do zmian na lepsze. Wszyscy musimy mieć nadzieję, że te inspirujące wydarzenia zaowocują prawdziwą wolnością, szczęściem i pomyślnością mieszkańców owych państw. Jednym z moich najwcześniejszych marzeń były reformy polityczne oraz społeczne, i w ciągu tych kilku lat, kiedy faktycznie sprawowałem władzę w Tybecie, udało mi się dokonać kilku fundamentalnych zmian. Choć w kraju było to później niemożliwe, nie ustawałem w tych wysiłkach na emigracji. Dziś, zgodnie z Kartą Tybetańczyków na wychodźstwie, ludzie wybierają bezpośrednio kalona tipę, przywódców politycznych i deputowanych. Na wygnaniu udało nam się stworzyć demokrację odpowiadającą normom społeczeństwa otwartego. Już w latach sześćdziesiątych mówiłem, że Tybetańczycy potrzebują pochodzącego z wolnych wyborów przywódcy, któremu będę mógł przekazać władzę.
Nie ulega wątpliwości, że nadszedł na to czas. Podczas zbliżającego się jedenastego posiedzenia czternastego parlamentu na wychodźstwie zaproponuję nowelizację Karty zgodną z moją decyzją przekazania formalnych prerogatyw wybieralnemu przywódcy. Od kiedy ogłosiłem swoje zamiary, wielokrotnie kierowano do mnie żarliwe prośby – z Tybetu i diaspory – o dalsze sprawowanie politycznego przywództwa. Moje pragnienie przekazania władzy nie ma nic wspólnego z uchylaniem się od odpowiedzialności i w dłuższej perspektywie winno najlepiej służyć Tybetańczykom.
Nie jestem zniechęcony. Rodacy pokładają we mnie taką ufność i wiarę, że jako jeden z nich czuję się zobowiązany do udziału w walce o słuszną sprawę Tybetu i jestem przekonany, że z czasem ludzie odczytają moje intencje, poprą tę decyzję i pozwolą się jej ziścić. Korzystając z okazji, pragnę wspomnieć o dobroci przywódców wielu państw, którym droga jest sprawiedliwość, parlamentarzystów, intelektualistów i grup poparcia dla Tybetu, udzielających naszemu narodowi niezawodnego wsparcia. Nigdy nie zapomnimy zwłaszcza o pomocy ludu i rządu Indii oraz władz poszczególnych prowincji, szczodrze wspierających nasze wysiłki na rzecz zachowania religii i kultury oraz rozwój społeczności emigracyjnej. Wszystkim im z całego serca dziękuję. Z modlitwami o pomyślność i szczęście wszystkich istot,
Dalajlama
Dharamsala, 10 marca 2011