Po ośmiu miesiącach od objęcia władzy przez nową ekipę widać wyraźnie, że reforma ustroju przywracająca demokrację utknęła w zmaganiach z odtworzonym PiS-owskim układem. Potrzebne są zdecydowane działania.
Osiem miesięcy to w historii bardzo mało, ale w polityce – bardzo dużo. Zwłaszcza w okresie przejściowym między władzą partii autorytarnej, która odeszła, chociaż nie całkiem, a władzą koalicji demokratycznej, która nadeszła, ale też nie całkiem się skonsolidowała. „Okres przejściowy” z natury swej powinien być krótki, ale wydłuża się ponad miarę i końca nie widać. Co gorsza, wiele wskazuje na to, że stary układ, mimo wyborczej przegranej, odtworzył swój schemat działania, charakterystyczny dla zorganizowanej grupy przestępczej. Lojalności wobec demokratycznej Polski ze strony dzisiejszej opozycji, prezydenta i zainfekowanych przez PiS instytucji – ani śladu.
Jak konstatuje markotnie publicysta centrowej „Kultury Liberalnej”, umiarkowany i ostrożny zazwyczaj w swych opiniach Tomasz Sawczuk: „Ustrój ma złamany kręgosłup. Trybunału Konstytucyjnego właściwie nie ma, Sąd Najwyższy istnieje połowicznie, Krajowa Rada Sądownictwa jest sparaliżowana. Prezydent jest nie tyle wrogi rządowi […], co zajmuje się ochroną nadużyć poprzedniej władzy”. Niestety to wszystko prawda.
Pułapki zastawione na demokrację
Kilka miesięcy temu ostrzegałem na tych łamach, że Polsce grozi męczący okres „demokracji syzyfowej”, w której nowa demokratyczna władza co chwila wpadać będzie w pułapki chytrze zastawione przez ancien régime.
Te zasadzki mają różnoraki charakter: niektóre są instytucjonalne (Trybunał niegdyś Konstytucyjny, neo-KRS, KRRiT), inne – personalny (lojaliści dawnego systemu przemyślnie umieszczeni w strategicznych pozycjach w państwie), a jeszcze inne – proceduralny (niemożność zmiany procedur odwołania ludzi lub zmiany przepisów). Wszystkie mają wspólną cechę: ustawowo spetryfikowany charakter utrudniający czy wręcz uniemożliwiający ich zmianę dzięki prezydenckiemu wetu lub Trybunałowi mgr Przyłębskiej.
Ustawy przyjęte celowo przez poprzednią władzę dla zacementowania przyczółków na wypadek wyborczej porażki mają charakter „ustawowego bezprawia”, by użyć przydatnego pojęcia stworzonego w 1946 roku przez wybitnego niemieckiego prawnika Gustava Radbrucha. W Polsce PiS ustawowe bezprawie miało charakter łamania konstytucji przy pomocy ustaw, przy uprzednim wyłączeniu centralnej instytucji, mającej w zamierzeniu twórców Konstytucji oceniać zgodność ustaw z konstytucją. Ale w sytuacji, gdy Trybunał przestał być rozwiązaniem, a stał się częścią problemu, z ustawowym bezprawiem radzić sobie trzeba inaczej.
Bo niestety, nie zawsze udadzą się takie majstersztyki, jak w przypadku TVP czy b. prokuratora krajowego Dariusza Barskiego, gdy ministrowie Sienkiewicz i Bodnar skutecznie wykorzystali nieudolność prezydenta lub byłego ministra sprawiedliwości. Na takie podarunki losu nie można na długą metę liczyć, choć rzeczywiście każdą taką niezdarność starego układu należy wykorzystywać przeciwko niemu.
Te zasadzki mają różnoraki charakter: niektóre są instytucjonalne (Trybunał niegdyś Konstytucyjny, neo-KRS, KRRiT), inne – personalny (lojaliści dawnego systemu przemyślnie umieszczeni w strategicznych pozycjach w państwie), a jeszcze inne – proceduralny (niemożność zmiany procedur odwołania ludzi lub zmiany przepisów). Wszystkie mają wspólną cechę: ustawowo spetryfikowany charakter utrudniający czy wręcz uniemożliwiający ich zmianę dzięki prezydenckiemu wetu lub Trybunałowi mgr Przyłębskiej.
Ustawy przyjęte celowo przez poprzednią władzę dla zacementowania przyczółków na wypadek wyborczej porażki mają charakter „ustawowego bezprawia”, by użyć przydatnego pojęcia stworzonego w 1946 roku przez wybitnego niemieckiego prawnika Gustava Radbrucha. W Polsce PiS ustawowe bezprawie miało charakter łamania konstytucji przy pomocy ustaw, przy uprzednim wyłączeniu centralnej instytucji, mającej w zamierzeniu twórców Konstytucji oceniać zgodność ustaw z konstytucją. Ale w sytuacji, gdy Trybunał przestał być rozwiązaniem, a stał się częścią problemu, z ustawowym bezprawiem radzić sobie trzeba inaczej.
Pseudopraworządność paraliżuje demokratów
„Legalność nas zabija” – westchnął w 1849 r. Odilon Barrot, premier u boku prezydenta Francji Ludwika-Napoleona Bonapartego. A Polskę demokratyczną zabija, a w każdym razie zatruwa, sztampowo rozumiana „praworządność”, interpretowana jako bezwzględne podporządkowanie się prawu, jakiekolwiek by ono było. W normalnym państwie jest to zasada słuszna, wręcz niezbędna. Jednak w wyjątkowym okresie przejściowym, gdy to „prawo” jest w istocie bezprawne, bo niezgodne z konstytucją, tyle że brakuje organu, który mógłby to autorytatywnie stwierdzić, zaś istniejące złogi dawnego systemu skutecznie uniemożliwiają regularną zmianę prawa – tak rozumiana pseudopraworządność to przepis na paraliż reform i państwa.
Przykładów na takie paraliżowanie prób reform jest co niemiara. Pierwsze z brzegu:
- Ustawa o Krajowej Radzie Sądownictwa, przyjęta wreszcie w lipcu 2024 po trudnej drodze Sejm–Senat–Sejm, nie doczekała się podpisu prezydenta, który wysłał ją od razu do tzw. kontroli uprzedniej Trybunału mgr Przyłębskiej. Losy ustawy w tym fasadowym organie są oczywiste, a odstępując od zawetowania, Andrzej Duda nawet nie dał Sejmowi szansy na próbę zmontowania większości dla obalenia weta.
- W obliczu faktycznego rozłamu w Sądzie Najwyższym na właściwych sędziów i nie-sędziów prezydent Duda, w kooperacji z nie-sędzią Małgorzatą Manowską, uważającą się bezpodstawnie za I Prezes, wprowadza nowy regulamin SN, zmniejszający quorum niezbędne dla uchwał pełnych izb z 2/3 do połowy, w ten sposób wzmacniając pozycję nie-sędziów.
- Trybunał mgr Przyłębskiej – na wniosek Prezydenta albo mniejszości PiS-owskiej w Sejmie – podejmuje serię „zabezpieczeń”, np. zabraniając zmian w mediach publicznych albo w Prokuraturze Krajowej czy wprowadzając „zabezpieczenie” przed pociągnięciem prezesa NBP do odpowiedzialności konstytucyjnej. Władza słusznie te decyzje ignoruje, ale chaosu jest przy tym mnóstwo.
- Prezydent Duda wraz z KRS kontestują w Trybunale konstytucyjność zmian w ustawie o ustroju sądów powszechnych, dotyczących weryfikacji niezależności sędziów, co wynika z orzeczeń TSUE.
- Prezydent Duda odsyła do Trybunału mgr Przyłębskiej kolejne ustawy przyjęte pod nieobecność dwóch przestępców Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika (prawomocnie skazanych, choć niezgodnie z prawem ułaskawionych), na podstawie rzekomo niewłaściwego składu Sejmu, co rzecz jasna Trybunał skwapliwie akceptuje.
Utworzyć kordon sanitarny wokół Pałacu Prezydenckiego
Jak widać z tego bardzo cząstkowego zestawienia, kluczowym ogniwem tego mafijnego działania jest prezydent Duda. To największe nieszczęście dzisiejszego stanu rzeczy w Polsce. Jego relacje z demokratyczną władzą to nie kohabitacja, którą z natury rzeczy cechuje szorstka przyjaźń między prezydentem a premierem, lecz trwanie w konstytucyjnym ustroju ciała toksycznego, obcego demokracji: przeżytek zakonserwowany z Polski PiS-owskiej.
W działaniach prezydenta nie ma za grosz uroku makiawelicznej polityki; wprost przeciwnie, jest toporność nadąsanego autokraty, zazdroszczącego dzisiejszym politykom władzy ich talentów i wiedzy, zdecydowanego bronić interesów i przywilejów dawnego układu. A często wręcz sadyzm, wynikający z narcyzmu i braku inteligencji emocjonalnej, jak w przypadku wysłania do Trybunału ustawy, mającej przedłużyć pomoc dla uciekinierek z napadniętej przez Putina Ukrainy, a przyjętej – o zgrozo! – pod nieobecność w Sejmie dwóch wspomnianych przestępców, przytulanych czule przez prezydenta.
Do sierpnia przyszłego roku z tym problemem nie da się nic zrobić. Należy więc otoczyć to gniazdo antydemokratycznego oporu kordonem sanitarnym: o nic nie prosić, niczego się nie spodziewać, żadnych reakcji (zawetuje? a może nie?) nie antycypować. Można i trzeba natomiast przyjrzeć się kosztom bizantyjskiej biurokracji prezydenckiej (ponad 270 mln zł zaplanowanych na ten rok), z setkami pracowników, którym nie udaje się podpowiedzieć szefowi jednego dobrego pomysłu.
Potrzebne ostre cięcia
Natomiast pozostałe ogniwa zamkniętego systemu PiS-owskiego można i należy rozwiązać. W szczególności dotyczy to Trybunału mgr Przyłębskiej i neo-KRS. Próby zneutralizowania tych złogów w rękawiczkach nie dały na razie rezultatu. Uchwała Sejmu w sprawie Trybunału z marca 2024 pozostała niezrealizowanym chciejstwem, a próby ustawowej korekty Krajowej Rady Sądownictwa zostały w typowy dla mafii sposób zniweczone przez tandem prezydent–Trybunał. Trybunał mgr Przyłębskiej nadal wyczynia swe brewerie, produkując kolejne groteskowe „zabezpieczenia” chroniące układ PiS-owski, zaś neo-KRS stale pogłębia chaos w wymiarze sprawiedliwości, podsuwając chętnemu prezydentowi kolejne rekomendacje sędziowskich nominacji i awansów.
Skoro oba te organy w sposób oczywisty nie przystają do ich konstytucyjnych wzorców, należy je wycofać z tzw. obiegu prawnego. Nie jest to jakiś złożony problem prawny, ale wyłącznie porządkowo-administracyjny. Uzurpatorzy powinni stracić dostęp do gabinetów, służbowej poczty elektronicznej i nienależnych uposażeń. Zwłaszcza to ostatnie, jak przewiduję, zdziała cuda.
Herkules musi zastąpić Syzyfa
Reforma ustroju, przywracająca demokrację, utknęła w zmaganiach z odtworzonym PiS-owskim układem, a symbolem rozliczeń stała się sprawa posła Marcina Romanowskiego, ukazująca, jak chory jest wymiar sprawiedliwości po latach ziobrowego bezprawia.
Sprawiedliwość nakazuje przyznać, że minister sprawiedliwości Adam Bodnar dokonał bardzo wiele. Na liście jego sukcesów są: wymiana wielu prezesów sądów, oczyszczenie prokuratury krajowej z PiS-owskich lojalistów, zaprzestanie publikacji wakatów sędziowskich do czasu zmiany w KRS; wezwanie sędziów i prokuratorów do otwarcia się na prawo europejskie; wprowadzenie nowych rzeczników dyscyplinarnych ad hoc na miejsce Ziobrowych prześladowców niezależnych sędziów.
To jednak za mało. Potrzebne jest przyspieszenie. Syzyf powinien wcielić się w Herkulesa, bo PiS-owska stajnia Augiasza nadal zatruwa życie publiczne. Antysystemowe partie PiS i SP po latach bezkarnego złodziejstwa i kłamstw, nawet jeśli nie zostaną zdelegalizowane, nie powinny tak łatwo móc wykorzystywać demokrację przeciwko niej samej.
21.08.2024, 06:00
To jest przedruk z portalu wyborcza. Opinie publikowane w tym serwisie wyrażają poglądy osób piszących i nie muszą odzwierciedlać stanowiska redakcji
Wojciech Sadurski jest profesorem prawa na Uniwersytecie Sydnejskim i profesorem w Centrum Europejskim UW. W kwietniu 2024 nakładem Znaku ukazała się jego „Pandemia populistów”.
Na zdjęciu: Prezydent RP Andrzej Duda i prezes PiS Jarosław Kaczyński – podczas ceremonii w pałacu Prezydenckim. Warszawa, 23 września 2022 r. (Fot. Kuba Atys / Agencja Wyborcza.pl)