Jak donosi dzisiejszy Fakt członkowie sztabu wyborczego Andrzeja Dudy mogą doświadczyć kłopotów prawnych. Rzecz idzie „o wychodzące poza granicę prawa autorskiego wykorzystanie piosenki Leonarda Cohena” – czytamy na wp.pl.
Konkretnie chodzi o utwór „Hallelujah”, który sztabowcy Dudy, w trakcie jego kampanii, „przysposobili” do doraźnych celów propagandowych. Tak się składa, że nazwisko prezydenta ma tyle samo sylab co tytuł wielkiego przeboju Leonarda Cohena. W taki właśnie sposób zastąpiono refren pieśni.
Powinni „wytrzepać” z Dudy ostatni grosz! za naruszenie praw autorskich, liczę, że dotrze do spadkobierców ich amerykańskich prawników.
Do tego „powstał zupełnie nowy, polski tekst o Andrzeju Dudzie spełniającym sny wyborców i pieśń stała się hitem przedwyborczych spotkań”.
„Jak ustalił Fakt, zabieg sztabu może jednak naruszać prawa autorskie do hitu Cohena. Nie chodzi o samo użycie utworu, bo należną za to opłatę wniesiono do ZAiKSu. Rzecz tyczy się ingerencji w tekst. Prawa autorskie obejmują również słowa napisane przez poetę i tekściarza, a sztab Dudy nie uzgadniał z nikim tak daleko idących zmian w tekście. Piosenka zyskała zupełnie inne znaczenie”.
Podobny stosunek do poszanowania prawa autorskiego prezentował sztab Donalda Trumpa w trakcie jego kampanii wykorzystując piosenki Neil’a Younga i The Rolling Stones. Czyżby więc sztabowcy Dudy działali w zgodzie z maksymą „przykład idzie z góry”?