Najnowsze informacje
Strona główna / Szczypta soli / Pazerność M.Manowskiej

Pazerność M.Manowskiej

Zdaniem I Prezes Sądu Najwyższego prof. Małgorzaty Manowskiej, tenże SN, którym kieruje, ma wobec niej … dług w wysokości 150 tys. zł. Sędzia nie wypłaciła sobie tych pieniędzy, ani nie pozwała SN. W efekcie sprawa wspomnianej sumy jest patowa i będzie zapewne przez lata w zawieszeniu.

Źródło tej kwoty budzić może kontrowersje. Otóż w październiku 2018 r., gdy Manowska była sędzią Sądu Apelacyjnego w Warszawie, a jednocześnie dyrektorką Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury, została powołana na sędzię Sądu Najwyższego. Funkcję dyrektorki KSSiP pełniła, bo delegował ją na to stanowisko minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. Obejmując stanowisko w Sądzie Najwyższym otrzymała od Ziobry nową delegację – już jako sędzi SN. I tu zaczyna się konflikt. Ówczesna I Prezes SN prof. Małgorzata Gersdorf uznała, że Ziobro nie miał do tego prawa i nie wydała Manowskiej zgody na pracę w KSSiP. Ziobro wraz z prof. Manowską był przeciwnego zdania – w efekcie podjęła ona delegację i łączyła dwie prace: sędzi SN i dyrektorki KSSiP.

To nie wszystko! Wedle Manowskiej SN powinien jej wypłacać za to wynagrodzenie, czego Gersdorf jednak nie robiła. Prof. Manowska poszła jednak w zaparte i do swojego oświadczenia majątkowego wpisała zatem, że Sąd Najwyższy ma wobec niej dług w wysokości ok. 150 tys. zł „z tytułu niewypłacanego mi od dnia 10 października 2018 r. dodatków funkcyjnego i specjalnego”. Zdaniem sędzi, prof. Gersdorf „zignorowała decyzję ministra sprawiedliwości”. Prace „w SN w pełnym wymiarze i […] jednocześnie na rzecz KSSiP bez żadnego wynagrodzenia” ocenia ostro – w opinii Manowskiej „odbywało się to kosztem mojego życia prywatnego i rodzinnego. Stałam się w ten sposób niejako ofiarą konfliktu dwóch jednostek organizacyjnych Skarbu Państwa [SN i Ministerstwa Sprawiedliwości – red.], wykonując dwie prace bez stosownego wynagrodzenia”.

Jednak, choć Manowska – już jako I Prezes SN – mogłaby zdecydować o wypłaceniu sobie tych pieniędzy, tego nie zrobiła. – „Nie przyszłoby mi do głowy, aby samej sobie wypłacić sporną wierzytelność ze środków publicznych bez rozstrzygnięcia właściwego organu” – odpisała na pytanie „Gazety Wyborczej”. Tyle, że owego rozstrzygnięcia sędzia nawet nie próbuje szukać. Dlaczego? Otóż prof. Manowska … nie złożyła pozwu przeciwko SN. Okazuje się, jak obecnie nie może tego zrobić „z uwagi na przeszkodę procesową polegającą na tym, że byłabym wówczas jednocześnie stroną powodową jak i organem reprezentującym stronę pozwaną, co w świetle prawa nie jest dopuszczalne” – jak wyjaśniła. Tymczasem była I prezes SN, będąc już w stanie spoczynku, nadal twierdzi, że Manowska nie miała prawa łączyć obu funkcji. Tymczasem przez sześć kolejnych lat kadencji I Prezes SN prof. Manowskiej spór o 150 tys. zł będzie wisiał nad SN, a odsetki od tej kwoty będą narastać.

Rzecznik dyscyplinarny w SN, mimo starań prof. Gersdorf, odmówił wszczęcia postępowania dyscyplinarnego, z uwagi na… znikomy stopień społecznej szkodliwości czynu prof. Manowskiej. Jednocześnie jednak uznał, że „sędzia Manowska odmawiając zastosowania się do sprzeciwu prezes Małgorzaty Gersdorf co do kontynuowania pełnienia funkcji dyrektora KSSiP, wypełniła znamiona przewinienia służbowego w postaci uchybienia godności urzędu, ponieważ zakwestionowała prawną dopuszczalność wyrażenia sprzeciwu, do czego nie była uprawniona”. Rzecznik uznał więc winę Manowskiej, lecz sprawę umorzył, bo uznał, że prof. Manowska jedynie powieliła błąd Zbigniewa Ziobry. Sprawa będzie mieć bez wątpienia kolejne odsłony. Otóż postanowienie rzecznika zostało zaskarżone przez Kolegium Sądu Najwyższego, samą Manowską oraz przez Prokuraturę Krajową…

Źródło: gazeta.pl/koduj24.pl

Sprawdź także

Faszyści wstają z kolan

Oto Rafał Podejma (jeden z organizatorów patroli obywatelskich i zawodnik MMA ) który od kilku …