W dniu 7 marca udałem się na cykliczne spotkanie burmistrza Zofii Springer z sołtysami i przewodniczącymi Rad Osiedli, które miało miejsce w Urzędzie Miejskim. Udałem się tam jako radny gminy Mosina, by posłuchać o problemach organów pomocniczych . Spotkała mnie tam dość zaskakująca sytuacja. Organy pomocnicze podlegają burmistrzowi i Radzie Miejskiej, więc moja, jako członka najwyższego organu gminy- radnego, obecność na takim spotkaniu nie powinna nikogo dziwić, ani tym bardziej uprawniać kogoś do wyrzucania mnie z takiego spotkania, tym bardziej, że nie zamierzałem w ogóle zabierać głosu. Zresztą na to spotkanie zaprosiło mnie kilku przedstawicieli organów pomocniczych, więc tym bardziej czułem się uprawniony tam być.
Ale po kolei:
Gdy przed spotkaniem stałem na korytarzu, przechodziła obok mnie pani burmistrz, powiedziałem jej głośno i wyraźnie dzień dobry. Ta przełykając nerwowo ślinę również mi odpowiedziała. Tak na marginesie, pani burmistrz mnie coraz bardziej chyba lubi. Przed salami rozpraw w sądzie, czy na sesjach, gdy mówiłem jej dzień dobry, nigdy mi nie odpowiadała. A wczoraj to nawet się uśmiechnęła. Dziwnie, bo dziwnie, ale zawsze, to uśmiech burmistrza. Już na samym początku szef wszystkich sołtysów Kazimierz Wróbel, zaczął mi sugerować, że mam opuścić salę, mówił- dziękujemy panu. Ja mu na to, ale ja się nie gniewam. Pytam, o co panu chodzi. Ten znowu swoje, że mam opuścić salę. Mówię, niech burmistrz lub przewodniczący Rady Miejskiej karze mi opuścić salę, poza tym proszę mi podać podstawę prawną, na której pan opiera swoje żądanie.
Wtóruje mu w tym przewodniczący Rady Miejskiej Waldemar Waligórski , burmistrz Zofia Springer i radny Ryszard Rybicki. Ja znów się upieram i twierdzę, ze mam prawo być na takim spotkaniu. Sołtys Wróbel zarządził głosowanie, aby sołtysi i przewodniczący zadecydowali czy mam opuścić salę spotkań. Głosowanie przeprowadził dość nieudacznie, bo nie było w końcu wiadomo ilu jest za ilu przeciw, a kto się wstrzymał. Sołtys Krosna Ryszard Rybicki, nie wiem, na jakiej podstawie, stwierdził, że większość chce, abym spotkanie opuścił i powiedział do mnie, żegnamy pana.
Ja nadal siedzę i patrzę na te ich głupkowate i prymitywne zachowanie. W duchu, się z nich śmieję i płaczę jednocześnie. Jakim wrednym i chamskim trzeba być, aby osoby takie jak burmistrz, przewodniczący Rady Miejskiej, szef sołtysów Kazimierz Wróbel i radny Ryszard Rybicki tak się zachowywali w urzędzie miejskim. Marian Kunaj, który stanął w mojej obronie ryknął pytając, czy to jakiś prywatny folwark, że tu radny nie może przebywać.
To nie koniec. Burmistrz Zofia Springer wykonała telefon do super radcy Zygmunta Kmiecika, by ten rzucił jakimś paragrafem, aby mogli mnie usunąć ze sali. Do teraz nie wiem, co powiedział Kmiecik, ale Wróbel już mnie nie męczył żądaniami opuszczenia sali. Byłem na spotkaniu do końca. Poza tym zwrócę się do pana Zygmunta Kmiecika, by przedstawił mi opinię prawną, która by powiedziała, że ja na takim spotkaniu nie mogłem być. Cała ta sytuacja pokazała mi jak małymi i żałosnymi ludźmi są niektórzy samorządowcy. Normalnie ryczeć się chce.
Łukasz Kasprowicz
Sprawdź także
Zgromadzenie „Themis”
Minister Sprawiedliwości Adam Bodnar na zgromadzeniu „Themis”: Przywracamy elementarny ład w wymiarze sprawiedliwości Minister Sprawiedliwości …