Strona główna / Moja kancelaria / Czyli jednak polexit

Czyli jednak polexit

Prawnik europeista: Pierwszym krokiem do polexitu była wycinka Puszczy Białowieskiej

PiS nie lubi UE, bo w integracji europejskiej chodzi o wyzwolenie obywatela spod gorsetu wszechpotężnego państwa

Historia się nigdy nie powtarza, ale często się rymuje – Mark Twain

To, co wydarzyło się w latach 2015-23, w pełni uzasadniają postawienie dramatycznego pytania: Quo vadis, Polsko?

Zwasalizowanie i zniszczenie Trybunału Konstytucyjnego, przejęcie sądów i prokuratury, upolitycznienie mediów, korupcja na niespotykaną dotąd skalę, a wszystko połączone z wszechpanującą manipulacją, instrumentalizacją i zakłamaniem – lista jest jedynie przykładowa, bo skali destrukcji na każdym poziomie życia publicznego nie sposób już oddać. 

Gdy jednak do tej przykładowej listy dodamy zajadłą i bezprecedensową pogardę dla Europy, dzisiaj wspartą wrogimi orzeczeniami pseudo-TK, to pytanie nabiera znaczenia egzystencjalnego: czy aby antyeuropejska polityka fobii, pretensji, kompleksów i niekompetencji nie wypisały nas już faktycznie z Europy?

Polacy zagłosowali za Unią Europejską

Już bezwględna wycinka w Puszczy Białowieskiej była pierwszym krokiem w kierunku polexitu, co przewidywałem na łamach „Wyborczej” jeszcze w sierpniu 2017 r. Atakowanie procedury prejudycjalnej, która jest kamieniem węgielnym integracji europejskiej, wszczynanie postępowań dyscyplinarnych wobec sędziów, którzy stosują prawo europejskie, niewykonywanie wyroków Trybunału Sprawiedliwości UE, to już jest, niestety, polexit.

Prof. Pyrć: Co to za kraj! Wyzywanie Polaków od zdrajców, trzody chlewnej. Nie jestem w stanie milczećZapisz na później

W przedwyborczej Polsce 2023 konieczne jest jednak wyjście naszą wyobraźnią poza „tu i teraz” wyznaczone zniszczeniem instytucji, autorytetu prawa i wszelkich dobrych obyczajów politycznych. Dwa tygodnie przed wyborami musimy w końcu wykazać obywatelską świadomość i nazwać rzeczy po imieniu: miejsce dla państwa, które chce grać tylko pod siebie i wobec innych podkreślać swoją wyjątkowość, jest jednak gdzie indziej – poza wspólnotą. W październiku 2023 r. musimy zrozumieć, że polexit to coś znacznie więcej aniżeli tylko spór o instytucje, rule of law, sędziowską niezawisłość. Stawka jest nieporównywalnie większa: obrona pewnego stylu życia, wartości i przynależność do wspólnoty.

Prof. Koncewicz: Bezprawna Polska przemawia wobec Ukrainy w imieniu Unii i jej wartości, które sama odrzuca u siebieZapisz na później

W 2004 r. polscy obywatele zagłosowali znaczną większością za akcesją. Jest wysoce prawdopodobne, że ci sami obywatele, głosując 15 października 2023 r., będą także oddawali głos za naszym pozostaniem w Unii. Udawanie, że to mnie nie dotyczy, nie wchodzi już po prostu w grę. 

Marzenie o Europie, obietnica 1989 i rzeczywistość 2023 r.

Państwa europejskie kiedyś rozstrzygały spory na polu bitwy i w drodze krwawych konfliktów. Od samego początku siłą i ambicją kiedyś wspólnot, a dzisiaj ich spadkobierczyni – Unii – miało być jednak oparcie się na prawie i instytucjach, które wiążą wszystkich. Dlatego po 1945 r. standardy europejskiej kultury i praktyki konstytucyjnej kształtowała tradycja liberalna, która zakłada prymat prawa nad polityką. Pomne tragicznych doświadczeń z przeszłości, gdy wola większości stawała się tępym narzędziem opresji i prowadziła do niewyobrażalnego bezprawia i zbrodni popełnianych w imię „większościowego prawa”, państwa europejskie były gotowe zrezygnować z części swojej suwerenności na rzecz niezależnej wspólnoty i silnych instytucji ponadnarodowych.

Po 1945 r. europejski konstytucjonalizm odnalazł swoje powołanie w wyeksponowaniu prawa jako siły, dzięki której Europa zostanie odbudowana w wymiarze zarówno duchowym, jak i materialnym. Gdy w 1989 r. upadał mur berliński, wierzyliśmy w moc sprawczą prawa i niezależnych instytucji, które miały być jasnym zerwaniem z okresem fasadowych konstytucji i fasadowej sprawiedliwości politycznej.

Europejski konstytucjonalizm został zakorzeniony w symbolicznym „nigdy więcej” i dzisiaj składa się z kilku fundamentalnych zasad. Po pierwsze, konstytucja musi być akceptowana jako najwyższe prawo bez względu na to, kto zdobywa chwilową większość parlamentarną. Po drugie, obowiązkiem państwa jest przestrzeganie praw i wolności konstytucyjnych obywateli, które wyznaczają granice działania każdej władzy. Po trzecie, władza na poziomie krajowym zostaje poddana kontroli z zewnątrz w postaci silnego i niezależnego mechanizmu sądowej kontroli sprawowanej przez Trybunał Sprawiedliwości w Luksemburgu i Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu. Obywatele mieli być chronieni przed szaleństwami państwa narodowego także przez mechanizmy zewnętrzne i wobec tego państwa niezależne.

Pokolenie moich dziadków i rodziców aspirowały do bycia elementem takiej wspólnoty i marzyły o tym.

Nieuchronne zderzenie z Unią Europejską

Dzisiaj widzimy, że założenia tego powojennego ładu europejskiego nie sprawdzają się w rzeczywistości, skoro jego liberalne podstawy są kwestionowane przez jedno z państw. To coś, czego nikt nie dopuszczał w myślach w 1951 r. Polska A.D. 2015-23 proponuje agresywnie i jednostronnie, antagonistyczne rozumienie decyzji o integracji. Doraźna polityka i nieposkromiona żądza utrzymania władzy per fas et nefas (wolta w sprawie Ukrainy to najbardziej dobitny dowód politycznej degrengolady) są ważniejsze od naszego członkostwa w Unii i wizerunku państwa. Według retoryki PiS „My, Polacy” jesteśmy wyjątkowi, ponieważ różnimy się co do rozumienia esencjonaliów konstytucyjnych – choćby rule of law czy niezawisłość sędziowska w Polsce rzekomo znaczy coś innego niż gdzie indziej. Według polskiego rozumienia rule of law sędziów i prokuratorów można zwalniać/przenosić faksem z ministerstwa, a za przekazywanie pytań do Trybunału Sprawiedliwości UE grozi postępowanie dyscyplinarne.

Skoro to jest nasza praktyka rule of law, to może my w Polsce jesteśmy faktycznie inni od reszty i do tej europejskiej wspólnoty prawa i wartości nie należymy? W takiej sytuacji zestawienie wartości ustabilizowanych na poziomie państw członkowskich Unii Europejskiej z naszym „rozumieniem” wspólnoty i wartości, które tę wspólnotę tworzą, musi prowadzić do nieuchronnego zderzenia.

Kowalski nie ma żadnych szans

Ataki na TSUE i pogarda dla Unii nie tylko marginalizują Polskę wewnątrz wspólnoty i docelowo wypychają ją z Unii, lecz także czynią z obywatela polskiego na powrót sługę państwa i obywatela europejskiego drugiej kategorii, pozbawionego ochrony, którą dają obywatelom w innych państwach prawo europejskie i sądy. To powrót do świata, w którym Kowalski nie ma żadnych szans – ma świecić światłem odbitym państwa i być posłuszny jego woli. Obywatel ma żyć w cieniu „konstytucji strachu”.

Tomasz Tadeusz Koncewicz – profesor prawa, kierownik Katedry Prawa Europejskiego i Komparatystyki Prawniczej Uniwersytetu Gdańskiego, adwokat, członek Editorial Board Oksfordzkiej Encyklopedii Prawa Europejskiego i zespołu doradców ds. kontroli konstytucyjności prawa przy marszałku Senatu RP. Zasiada w Radzie Fondation Jean Monnet pour L’Europe w Lozannie

Cały artykuł na wyborcza.pl

Sprawdź także

Tyle rzeczy boli

Prezes NRA o owocach z zatrutego drzewa, o stawkach za urzędówki i działaniach prokuratury naruszających …