Strona główna / Moja kancelaria / Wyrok to domena sądu

Wyrok to domena sądu

Są prawnicy, którzy kwestionują orzeczenie sądu, ale w państwie prawa rozstrzygnięcie należy do sądów, a nie do najmądrzejszych nawet prawników.

Publicystyczne debaty o tym, kto (który sąd) ma decydować o losach byłych ministrów Wąsika i Kamińskiego, same w sobie muszą wywoływać chaos i zamieszanie w głowach obywateli dowiadujących się, że istnieją alternatywne, równorzędne rozwiązania prawne o kompletnie przeciwstawnych wynikach, które mogą być w tym wypadku poważnie brane pod uwagę. Jestem przekonany, że przeciętny obywatel, nieprawnik, nie rozumie z tej całej sytuacji nic, a w głowie pozostaje mu mętlik i mocne przekonanie, że „całe to prawo jest funta kłaków warte”, skoro każdą przeciwstawną tezę można równolegle skutecznie uzasadniać.

Jest to groźne dla świadomości prawnej i obywatelskiej, podważa minimalne zaufanie do prawa i państwa, tworzy poczucie braku bezpieczeństwa i bezradności. Powiększają ten chaos i mętlik oświadczenia oraz deklaracje osób, na których ciąży szczególna odpowiedzialność za przestrzeganie prawa, takich m.in. jak pani sędzia Manowska, mianowana przez prezydenta na stanowisko I prezesa Sądu Najwyższego, która sprawia wrażenie, jakby nie rozumiała znaczenia i sensu ani wyroków Trybunału Sprawiedliwości, ani konsekwencji tego, że Polska od 20 lat jest państwem członkowskim Unii Europejskiej.

W efekcie tego wszystkiego znaleźliśmy się na bardzo niebezpiecznej ścieżce prowadzącej donikąd, a ściślej do kompletnej anarchii prawnej. Trzeba zeskoczyć z tej równi pochyłej i skończyć z panoszącą się relatywizacją prawa, w ramach której decyduje giętkość erystyki prawniczej, a nie argumentów opartych na racjach.

Rozwiązanie problemu prawnego nie jest wprawdzie porównywalne z rozwiązaniem równania matematycznego, ale istnieją także w sferze prawa pewne aksjomatyczne, twarde założenia i zasady, które muszą być zawsze w każdym rozumowaniu prawniczym respektowane, jeżeli chcemy uniknąć kompletnej dezynwoltury i zakwestionowania istoty i sensu porządku prawnego jako takiego. Dyskusja, która odrzuca te zasady, nie ma najmniejszego sensu i nie warto w ogóle jej prowadzić, jeżeli chcemy traktować się poważnie i uznajemy wartość, jaką jest istnienie rządów prawa.

Wychodząc z takiego założenia, należy jasno i zdecydowanie skonstatować, że nie istnieją w sprawie skargi b. ministrów Wójcika i Kamińskiego dwie alternatywne odwoławcze ścieżki prawne (dwie różne Izby Sądu Najwyższego, a w rezultacie dwa wzajemnie sprzeczne orzeczenia tego Sądu), ponieważ musiałoby to oznaczać, że nie istnieje żadne poprawne rozwiązanie, co czyniłoby nasze państwo, a raczej jego system prawny, bezradnym i złapanym w pułapkę nierozwiązywalnych sprzeczności. Rozwiązanie w tej sprawie jest jedno i, co więcej, nasuwa się z całą oczywistością, jeżeli odwołamy się do wspomnianych aksjomatycznych zasad prawa, które poznaje już każdy prawnik w czasie studiów.

Prawomocny wyrok ostatecznie zamyka sprawę 

Pierwsza z tych zasad opiera się na twierdzeniu, że ostateczne wyroki sądowe muszą być respektowane, ponieważ w przeciwnym wypadku załamuje się cały porządek prawny oparty na skutecznym i efektywnym stosowaniu prawa, a także zasada podziału i równowagi władz, w to miejsce wkracza zaś arbitralność polityków albo tzw. silnych ludzi.

W sprawie Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych trzy tygodnie temu został wydany jednoznaczny i oczywisty w swej treści wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, że Izba ta nie jest sądem, ponieważ osoby powołane do sprawowania w niej funkcji sędziowskich nie posiadają koniecznych dla pełnienia tych funkcji atrybutów niezależności i bezstronności ze względu na nieusuwalne wady procesu ich nominacji (na podstawie rekomendacji neo-KRS). Wyrok zawiera bardzo precyzyjną analizę tego stanowiska. Nie można go czytać inaczej niż jako wyraźne zakwestionowanie statusu sądowego samego organu. To z tego powodu Trybunał Sprawiedliwości uznał, że nie może rozpoznać pytań prejudycjalnych, ponieważ zostały przedstawione przez „niesąd”. Twierdzenie, że wyrok ten oznacza wyłącznie niedopuszczalność zadawania pytań prejudycjalnych przez tę Izbę jest intencjonalnym deformowaniem treści tego podstawowego w swoim przesłaniu orzeczenia europejskiego Trybunału.

Prawo unijne ma pierwszeństwo przed krajowym

Ale jest też kolejna absolutnie rudymentarna zasada odnosząca się do pierwszeństwa stosowania prawa, która nie pozostawia żadnych wątpliwości, że w przypadku sprzeczności prawa krajowego z prawem unijnym pierwszeństwo przysługuje normie unijnej zinterpretowanej przez Trybunał. Z tego powodu nie ma żadnych wątpliwości, że Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, bez względu na treść ustawy o Sądzie Najwyższym, nie dysponuje kompetencją do orzekania, bo w świetle obowiązującej wykładni prawa unijnego nie jest sądem. Kwestionowanie tego jest równoznaczne z kwestionowaniem podstaw porządku unijnego, na który Polska przystała, godząc się na akcesję do Unii Europejskiej.

A więc powtórzmy: w świetle tych dwóch oczywistych zasad nie istnieje żadna ścieżka alternatywna, rozwiązanie jest tylko jedno: orzeczenie wydane przez Izbę Kontroli Nadzwyczajnej nie może wywoływać żadnych skutków prawnych, a Izba Pracy Sądu Najwyższego, do której zostało przekazane odwołanie byłych ministrów, powinna takie orzeczenie pominąć.

To tylko jeden z wielu przykładów sytuacji, w których podejmowane są dziś próby budowania alternatywnej rzeczywistości prawnej i alternatywnej logiki prawniczej. Powoływanie się nieustannie na to, że jest jakaś grupa prawników, którzy myślą inaczej, a wobec tego nie można uznać kwestii za rozstrzygniętą, mimo że określona racja zwyciężyła przed sądem i została przezeń potwierdzona prawomocnym orzeczeniem, jest przejawem takiej postaw. Innym przykładem jest spór wokół ułaskawienia byłych ministrów przez prezydenta, które zostało uznane za pozbawione skutków prawnych przez prawomocne orzeczenie Sądu Najwyższego. Oczywiście pozostaną prawnicy, którzy się z tym nie zgodzą, ale w państwie prawa rozstrzygnięcie należy do sądów, a nie do najmądrzejszych nawet prawników.

Nie pozwólmy na tworzenie antyfilozofii prawa, kreującej antyprawo, będące narzędziem do paraliżowania rządów prawa za pomocą zdeformowanej argumentacji prawniczej. Nie otwierajmy pola konfliktu tam, gdzie go nie ma.

Marek Safjan

Marek Safjan jest sędzią Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, w latach 1998-2006 był prezesem Trybunału Konstytucyjnego.

Przedruk:wyborcza.pl

Sprawdź także

W poszukiwaniu prawa

Włodzimierz Wróbel: Nic nowego – od 4 lat prof. M. Manowska nie zwołuje Zgromadzenia Ogólnego …