Strona główna / Szczypta soli / Szydło a Monty Python

Szydło a Monty Python

Wypadek Beaty Szydło to niejako esencja rządów PiS. Metafora tej władzy, w której skupia się niemal wszystko ją znamionujące: pokraczność, zakłamanie, nieudolność i nieumiejętność skończenia zaczętej roboty. Była premier mogłaby posłużyć jako materiał rekonstrukcyjny do ulubionej formy estetycznej wyznawanej przez ten typ osobowości ? pisowski. Rekonstruują, bo nie potrafią kreować. Odwołują się do tradycji, gdyż boją się teraźniejszości i przyszłości. Ten zestaw ?przymiotów? opisuje tchórzy; dla tchórza naczelną wartością jest tradycja, z której się nie uczy, tylko chce powielać. Bohaterem jest postać pozytywna bądź negatywna
(Lech Kaczyński, ew. Wojciech Jaruzelski), byle była martwa, gdyż nie potrafi się bronić przed zawłaszczeniem albo zdegradowaniem.
Dlatego tak lubią odwoływać się do wszelkich akcji rekonstrukcyjnych. Dla mnie Szydło nadaje się, jako wartość osobowa, do rekonstrukcji, a nawet wskrzeszenia, które jest nie lada wyzwaniem dla ludzkiego ducha. Mianowicie Arystoteles napisał dwie pozycje dotyczące teorii piśmiennictwa i narracji ? ?Poetykę? i ?Komedię?.
?Poetyka? to podstawa wykształcenia od czasów starożytnych, a ?Komedia? nie zachowała się, zaginęła. Możemy tylko mniemać, jaka w niej zawarta była treść, acz trochę wiemy z innych dzieł, które do tego zaginionego dzieła się odwołują. Na pewno komedią jest pokraczność, zdeformowanie, nienadawanie się, nieprzystawanie, groteska ? toż to Szydło jako polityk. Na komedię składa się mimowiedne i zamierzone zakłamanie, qui pro quo z tzw. prawdą materialną, zresztą przez Arystotelesa i klasycznych Greków świetnie zdefiniowane.
Zakłamanie Szydło jest iście chrześcijańskie, rodem z Monty Pythona.
Nieudolność Szydło poznaliśmy przy jej sukcesie wyboru Donalda Tuska, którego to rodaka chciała uwalić i wyszło jej jak zwykle: śmiech na sali ? 1:27.
Nie chcę opisywać wszystkich ?przymiotów? Szydło, wspomnę jej niedokończenie. Miała być premierem całą kadencję, a była tylko pół.
Tak wygląda charakterystyka Szydło, potrzeba więc fabuły bądź metafory, aby osadzić ją w komedii omyłek, do której kapitalnie nadaje się ów ? w gruncie rzeczy ? banalny wypadek w Oświęcimiu w ubiegłym roku. Banalny ? gdyż policjanci, a za nimi prokuratorzy powinni na miejscu orzec, co i jak, aby wszyscy zapomnieli, bo to guzik warte zdarzenie na tle tego, co w Polsce jest niszczone, demolowane. Ale ? nie! Od początku trzeba rżnąć publikę i rżnąć głupa. Szukać winnego, bo samemu jest się tak małym, iż nie potrafi przyznać do błędu.
Po przeszło roku od zdarzenia prokuratorzy przy orzeczeniu przyczyn tego banalnego wypadku wywiesili białą flagę. Nie da się dojść, kto zawinił… Świadkowie boją się ciągania po sądach, a nawet, gdyby władzy coś się nie zgadzało, mogą wszak świadków pociągnąć do odpowiedzialności. Tak było w PRL-u, tak jest obecnie. Po roku śledztwa w sprawie banalnego wypadku możemy zastosować jeszcze jedną formułkę z PRL-u: ?sprawa jest rozwojowa?. Z igły zrobiły się pisowskie widły.
A osoba Szydło ? cóż! ? nadaje się tylko do rekonstrukcji ?Komedii?, bo w niej zbiegają się wszelkie nici narracji śmieszności. ?Pocieszę?. Mateusz Morawiecki nie jest lepszy, o ile Szydło jest arystotelowsko-szekspirowska, to on jest z Brechta, nawet dosłownie, to, co brechta o demokracji, a nawet gdy brechtał w dniu święta żołnierzy niezwykłych ? och, Wyklętych ? woła o pomstę do niebios, choć niektórzy posądzają, iż premier zapadł na chorobę filipińską. U władzy więc mamy takich rekonstruktorów.
Waldemar Mystkowski
Źródło: koduj24.pl

Sprawdź także

A niepełnosprawni?

Projekt przewiduje dyżury poradnictwa prawnego w całym kraju oraz prowadzenie litygacji strategicznej w sprawach dyskryminacji ze względu na niepełnosprawność. …