Najnowsze informacje
Strona główna / Aktualności / Bezprawie w Gostyninie

Bezprawie w Gostyninie

Prof. Monika Płatek przypomina o Krajowym Ośrodku Zapobiegania Zachowaniom Dyssocjalnym w Gostyninie (dalej: KOZZD, Gostynin);
najtrudniej opisać smród, brak powietrza i łomot przybijanej do zewnętrznej ściany blachy. To się tam dzieje; teraz. Okienko jest niewielkie. Smród lepi się do ciała, do poręczy, podchodzi do szpary w oknie, wychyla się niepewnie i cofa. Z powrotem rozlewa się po ludziach, po pryczach, obsiada równo przedmioty i ludzi

W pokoju panuje zaduch. Za-duch jest przeciwieństwem ducha i oddychania. Tu się trudno oddycha. Już nie tylko w przenośni. Naprawdę nie ma czym oddychać. A oni jeszcze wyłączają klimatyzację. Chcecie wiatraków, pytają rechotliwie strażnicy? To sobie kupcie. Mają poczucie, że za przyzwoleniem prawników stworzono im getto, obóz koncentracyjny. Przecież tu siedzą ludzie, którzy za groźbę karalną skazani byli na dwa lata i tacy, którzy nigdy nie mieli na swoim koncie ani zabójstwa, ani przestępstwa seksualnego, i nie od dawna nie ma już Mariusza T, którego użyto jako pretekst dla przepchnięcia ustawy. I wtedy nie wiadomo, czy brak tchu, to z temperatury, czy z nerwów.

Temperatura skacze do 30 stopni. Nerwy nie mają miary. Wyłączyli klimatyzacje. Bo? Roznosi koronowirusa. Przecież to bzdura! No i co z tego, skoro mogą, to wyłączają. Do tego jeszcze blachą zabijają okna. Po co? Koronawirus? Czy to ma sens? Nie, ale można zwalić na Sanepid. Czy sanepid naprawdę nakazał wyłączyć klimatyzację. Sanepid nie potwierdza.

Jak więc wygląda prawda? A kto to wie? Zatrzaśniętych w ciasnych pokojach jak w klatkach zbywa się jak zwykle stwierdzeniem — „góra kazała” lub „bezpieczeństwo ośrodka”. Jeszcze częściej nic się im nie mówi, nic nie tłumaczy. Tu nic nie mówi się wprost. Po co, kto gada z rzeczą? Pacjent to człowiek, a nie rzecz. Hm, naprawdę? Może na papierze, ale przecież taki nie podskoczy ani lekarzowi, ani pielęgniarce, ani strażnikowi.

Strażników jest tłum. Najczęściej młodzi chłopcy. Wcześniej wielu z tych, co dziś są w Ośrodku strażnikami zbierało jagody, grzyby, jeździli do Niemiec i handlowali używanymi samochodami rozkładanymi na części. Teraz dostali kajdanki, pałę, mundur. Mogą rozstawić nogi, maszerować jak cień za człowiekiem, który idzie do toalety, zakuć go w kajdanki, by wyglądało, że ten starszy pan jest groźny. Mogą odebrać przysłany „Tygodnik Powszechny”, „Przegląd” i „Politykę” pod pretekstem, że zawiera pornografię (mam te zakwestionowane numery; trzymam je jako dowód). A jak zdenerwowany pacjent odwarknie to od razu wpis do karty agresji. Kartę wymyśliła żona dyrektora. Można w niej wpisać każdy bluzg i uznać za agresję. Bluzgi strażników też? Bez żartów. Ale jak to? Żona dyrektora też jest zatrudniona w Ośrodku? Też, i gdyby przyjrzeć się rodzinnym powiązaniom, to po stronie zatrudnionych, Gostynin to jedna wielka rodzina. Nawet pani od posiłków ma w Ośrodku trzech synów. Wszyscy strażnicy? Wszyscy. Do tego nie trzeba wykształcenia. W końcu ustawa wymaga, by mieli kwalifikacje do ochrony przedmiotów i obiektów. To dowód na to, że nie tylko w nazwie ukutej przez Jarosława Gowina, ale i w treści przepisów od początku planowano tu zgodę na uprzedmiotowienie i odczłowieczenie ludzi. Mimo to, ustawa przeszła. Strażników na tej małej przestrzeni jest już około 170 i pewnie będzie więcej. To strona medalu o której mówimy rzadziej —Ośrodek stał się nagle ważnym lokalnym źródłem zatrudnienia.
Więcej na monitorkonstytucyjny.ue

Sprawdź także

Fake newsy są karane

Forum Agencji Praw Podstawowych w Wiedniu Minister Sprawiedliwości Adam Bodnar wziął udział w forum zorganizowanym …