Strona główna / Moja kancelaria / Dyskusja to nie monolog

Dyskusja to nie monolog

Sr Adam Bodnar, RPO:Czy możliwa jest demokracja bez dialogu? Bez konsultacji? Bez zdolności do kompromisu? W klasycznej, zachodniej odmianie demokracji

jest to niemożliwe. Można powiedzieć, że te trzy formy społecznego porozumiewania się solą demokracji. Na nich opiera się podstawowa zdolność do pokojowego rozwoju. Z nich czerpie siłę społeczeństwo obywatelskie i państwo prawne. W naszym kraju jesteśmy świadkami wielkiego eksperymentu ? uważa Adam Bodnar W klasycznej demokracji nie jest bowiem możliwy brak zdolności do kompromisu, brak dialogu i konsultacji ? pisze rzecznik praw obywatelskich Trudno byłoby wskazać w ostatnim czasie jakieś miejsce lub problem, gdzie toczyłby się autentyczny dialog ? twierdzi Bodnar Tymczasem można odnieść wrażenie, że obecnie w naszym kraju jesteśmy świadkami wielkiego eksperymentu. Podjęto próbę utrzymania niektórych instytucjonalnych ram demokracji, ale jednocześnie zdeprecjonowano znaczenie i rolę wskazanych wyżej mechanizmów i wartości. Z dnia na dzień niemal widać, jak dialog, konsultacje i kompromis zmierzają ku kryzysowi. I to zarówno, jeśli chodzi o ich ocenę ideową, na ile są one niezbędne w państwie, jak i o ich stosowanie w praktyce.
Najbardziej wymownym symbolem istniejącego kryzysu był rocznicowy dzień 4 czerwca br., który jedni obchodzili jako Dzień Wolności i Praw Obywatelskich, a inni jako „symbol zdrady i zmowy elit”. Przy czym nie chodzi o różnicę poglądów historycznych, ale o kompletny brak płaszczyzny i chęci do rozmowy. Niestety, w oficjalnej retoryce coraz częściej możemy usłyszeć, że czas „ustępowania”, „słabości”, przejmowania się protestami czy krytyką, się skończył, bo to przeszkadza w realnej polityce. I że tak naprawdę nie ma z kim rozmawiać, bo wszyscy chcą tylko władzy, a nie rozwiązywania problemów. Nic dziwnego więc, że jeśli na publicznych spotkaniach z obywatelami ktoś z uczestników zaczyna zadawać niewygodne pytania, łatwo oskarża się go o „zakłócanie porządku”. Ba, zdarza się nawet wydawanie poleceń Policji wylegitymowania takich osób (co samo w sobie wydaje się karygodne). Podobnie antydialogową rolę odgrywają oskarżenia, że ludzie mający inne poglądy na politykę państwa stosują taktykę: „ulica i zagranica”. A niemal każda krytyczna ocena naszej rzeczywistości, wypowiedziana lub choćby tylko cytowana za granicą, określana jest jako „zdrada”, „donoszenie na własne państwo”, „Targowica” etc.
Tylko rodzi się pytanie, a gdzie ci ludzie mają się udać ze swoimi wątpliwościami, krytyką, postulatami? Pewnie chętnie wypraliby owe „brudy” we własnym kraju, tylko że prawie żadna „pralka” nie działa. Widzieliśmy to niedawno choćby podczas protestu w Sejmie opiekunów osób z niepełnosprawnościami. Państwo, mimo zaangażowania prezydenta, premiera i ministrów, nie było zdolne do osiągnięcia uznanego przez wszystkich kompromisu. Niemożliwe też okazało się wykorzystanie do mediacji osób cieszących się powszechnym autorytetem społecznym (Janina Ochojska). Innym aktualnym przykładem nowej filozofii deprecjonującej dialog może być sprawa budowy Centralnego Portu Komunikacyjnego.
Najpierw parlament uchwalił, a pan prezydent podpisał ustawę dotyczącą tej inwestycji, a następnie zapowiedziano konsultacje z mieszkańcami terenów pod lotnisko i lokalne referenda. Nie chcę oceniać przydatności tej inwestycji (nie moja rola), ale kolejność działań jest tutaj bardzo wymowna. Doprawdy, trudno byłoby wskazać w ostatnim czasie jakieś miejsce lub problem, gdzie toczyłby się autentyczny dialog. Gdzie przed każdą ważną decyzją czy reformą toczyłyby się konsultacje, negocjacje, uzgadnianie stanowisk. Gdzie byłaby przestrzeń do negocjowania kompromisowych rozwiązań. Niestety, od pewnego czasu miejscem takim przestaje być parlament. Z całym należnym szacunkiem dla Rady Dialogu Społecznego, ale ona też nie do końca spełnia tę funkcję, a ponadto zajmuje się tylko wycinkiem naszych spraw (głównie prawa pracownicze). A już najbardziej boli to, że ten kryzys zaufania i niezdolność do porozumiewania się z poziomu centralnego przenosi się również do regionów, jest dostrzegalny w mniejszych miejscowościach, w powiatach i gminach. Widzę to doskonale podczas częstych wyjazdów terenowych jako RPO. Czy możliwa jest zmiana tej sytuacji w najbliższym czasie? Bardzo chcę w to wierzyć. Wiem, że wielu ludzi po każdej ze stron politycznego i społecznego dyskursu marzy o takiej zmianie.
Naprawdę zależy im na tym, aby świat widział w nas klasyczną demokrację, a nie jakiś ustrojowy eksperyment, pozbawiony dialogu, konsultacji i zdolności do kompromisu dużych grup społecznych bądź zawodowych. Chcieliby, aby naszą ustrojową konstrukcję wypełniać tym, co nazywamy podmiotowością obywateli. Nie tyle przejmować się „wynoszeniem polskich spraw za granicę”, ile przywracać mechanizmy wzmacniające rolę jednostki w państwie, tworzyć przestrzeń do rozmowy i porozumienia się przynajmniej wokół niektórych podstawowych wartości. Tak na marginesie. W czasach internetu, Facebooka i Twittera, nie sposób rozdzielić ludzi granicami, każda wypowiedziana opinia może stać się z minuty na minutę opinią globalną. Podobnie jak dostępna jest „online” całemu światu informacja o tym, co robi władza i co myślą obywatele w danym kraju. Nie pozwólmy więc na oczach całego świata umierać idei dialogu. Mamy do niego prawo ? jako obywatele, czy choćby jako spadkobiercy pięknego dziedzictwa Solidarności. Pracujmy nad tym. Rzeczpospolita obywateli ? o jakiej marzył w swoim czasie prof. Wiktor Osiatyński ? naprawdę jest możliwa.
Źródło:onet.pl

Sprawdź także

Szok dla sędziów

W niedzielę 14 kwietnia w programie „Wstajesz i Wiesz” na antenie TVN24 sędzia Beata Morawiec, …