Dyspozytor: „Niech pani zabezpieczy tego pacjenta, ja tak naprawdę więcej nic nie mogę zrobić”. Lekarka zaczyna krzyczeć: „A ja mam tutaj dwoje ludzi w hipotermii, bez kontaktu i bardzo proszę, żeby ktoś ze służb ratunkowych się pojawił!„. Tak wyglądała interwencja na bagnach Siemianówki, po której Straż Graniczna bezpodstawnie oskarżyła aktywistów o utrudnianie i opóźnianie akcji ratunkowej trzech Afgańczyków.
Na nagraniach utrwalone są liczne rozmowy aktywistów z Centrum Powiadamiania Ratunkowego i strażą pożarną. Aktywistka do dyspozytora: – Wysłaliśmy państwu wszystkie namiary.
I przekazuje do telefonu lekarkę.
Pierwszy dyspozytor mówi: – Dobrze, to niech po prostu pani zabezpieczy tego pacjenta, ja tak naprawdę więcej nic nie mogę zrobić.
Lekarka Paulina Bownik z niedowierzaniem powtarza jego słowa, po czym podnosi głos: – A ja mam tutaj dwoje ludzi w hipotermii, bez kontaktu i bardzo proszę, żeby ktoś ze służb ratunkowych się tu pojawił!
Dyspozytor tłumaczy, że trzeba zabezpieczyć pacjenta, bo „ja jako ratownik medyczny nie wejdę w las i nie będę was szukał, tak?”.
Aktywistka relacjonuje do telefonu: – Znaleźliśmy trzy osoby, jedna osoba w głębokiej hipotermii, dwie osoby ledwo żyją, czekamy na służby, aż przyjadą i ich zabiorą. I cały czas na nie czekamy, i ciągle ich nie ma.(….)
W obliczu takich twardych dowodów Grupa Granica żąda poniesienia odpowiedzialności przez Straż Graniczną za niezgodne z prawdą zarzuty wobec aktywistów i aktywistek, w tym w szczególności za naruszanie dobrego imienia Pauliny Bownik, lekarki udzielającej pomocy humanitarnej na pograniczu polsko-białoruskim. Więcej na wyborcza.pl