Najnowsze informacje

Aborcja to nie morderstwo

Europejski Trybunał Praw Człowieka zdecydował: niemiecki sąd nie naruszył zasady wolności wypowiedzi, zakazując nazywania aborcji morderstwem, porównywania jej do Holocaustu, a lekarza do komendanta nazistowskiego obozu. Tymczasem w Polsce politycy i aktywiści wciąż ścigają się, kto jest większym pogromcą „morderców nienarodzonych dzieci”

Klaus Günter Annen, antyaborcyjny aktywista z Niemiec, pozwał Niemcy przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka w związku z czterema wyrokami niemieckich sądów. Jego zdaniem sądy naruszyły jego wolność wypowiedzi, zakazując mu niektórych form prowadzenia kampanii antyaborcyjnej oraz, w jednym przepadku, nakazując mu wypłatę odszkodowania. ETPC sprawdził, czy niemiecki sąd nie naruszył 10 art. Europejskiej Konwencji Praw Człowieka o wolności wyrażania opinii.

W latach 2005-2007 niemieckie sądy, w czterech różnych wyrokach, zakazały Annenowi nazywania aborcji morderstwem, a lekarzy mordercami. W trakcie swoich kampanii Annen nazwał także aborcje nielegalnymi, co nie było prawdą w świetle niemieckiego prawa. W jednej ze spraw Annen musiał dodatkowo wypłacić odszkodowanie za szkody, które wyrządził porównując lekarza do komendanta w obozie hitlerowskim, a aborcję do Holocaustu. W latach 2010-2011 niemiecki aktywista zaskarżył te wyroki do ETPC.

20 września 2018 Trybunał wydał wyrok: stwierdził, że w żadnej ze spraw sąd niemiecki nie naruszył 10. artykułu konwencji, a jego ingerencja w wolność wypowiedzi była wręcz bardzo łagodna w stosunku do środków użytych przez Annena.  Przyznał, że sądy ingerowały w wolność wypowiedzi, ale była to ingerencja uzasadniona w demokratycznym społeczeństwie.

W trzech sprawach chodziło jedynie o zakaz używania konkretnych określeń takich jak „morderstwo” i „morderca”. Annen oskarżył wtedy konkretnego lekarza (wymieniając go z imienia i nazwiska) o morderstwo sugerując, że ten dopuścił się przestępstwa i nie precyzując, że lekarz działał zgodnie z niemieckim prawem. Zdaniem Trybunału tego typu działania mogły wywołać „efekt pręgierza”, czyli narazić lekarza na kolejne szykany oraz naruszyć zaufanie pacjentek do niego.

W czwartej sprawie sąd dodatkowo nakazał Annenowi zapłacić odszkodowanie. W tym przypadku niemiecki aktywista nie tylko nazwał aborcję morderstwem, ale także porównał lekarza, który ją wykonuje do komendanta w obozie koncentracyjnym. I w tym przypadku Trybunał uznał, że działanie sądu było adekwatne, a oskarżenia Annena były na tyle poważne, że mogły zniszczyć reputację lekarza.

Wyrok Trybunału może mieć znaczenie w kontekście Polski. Nazywanie aborcji morderstwem/zabójstwem, a lekarzy mordercami, porównywanie aborcji do Holocaustu to stała praktyka środowisk anti-choice. W tym także polityków naszej prawicy.

W we wrześniu 2016 roku, gdy przez Sejm przechodziła kolejna ustawa zaostrzająca restrykcyjne polskie prawo, Dominik Tarczyński napisał na Twitterze: „Jeśli kobieta zostanie zgwałcona i będzie chciała zabić swoje dziecko, to niech to powie i ja to dziecko adoptuję”.

Na pytania dziennikarzy poseł PiS odpowiedział: „To jest zabójstwo człowieka i mordowanie dzieci tylko dlatego, że są niepełnosprawne. To jest absolutne barbarzyństwo!”

W 2017 roku Kaja Godek złożyła w Sejmie kolejny projekt ustawy zaostrzający przepisy antyaborcyjne. W styczniu i marcu 2018 projekt był omawiany w Sejmie. Słowa „morderstwo” i „zabijanie” padły wówczas wielokrotnie. W styczniu 2018 na sali plenarnej o zabijaniu lub mordowaniu mówili: Anna Milczanowska (PiS), Robert Winnicki (niezrzeszony), Piotr Uściński (PiS), Jerzy Małecki (PiS), Teresa Glenc (PiS), Krzysztof Szulowski (PiS), Anna Siarkowska (PiS), Genowefa Tokarska (PiS), Bernadeta Krynicka (PiS), Piotr Kaleta (PiS), Krystyna Pawłowicz (PiS), Kaja Godek.

W sumie słowo „zabijanie” padło 40 razy podczas jednej debaty. Słowo „mordowanie” – trzy.

19 marca, podczas komisji sprawiedliwości i praw człowieka pod przewodnictwem Stanisława Piotrowicza, słowo „zabijanie” padło się 17 razy. Mordowanie – cztery. Użył go Janusz Sanocki, poseł niezrzeszony: „Jednak bez wątpienia trzeba powiedzieć, że aborcja jest zamordowaniem dziecka, zamordowaniem człowieka. Nie owijajmy tego w eufemizmy. (…) Jednak na gruncie etycznym nie ma wątpliwości, że zabijanie dziecka tylko dlatego, że jest chore, że ma wadę, to jest morderstwo”.

W lipcu 2018, gdy projekt Kai Godek trafił do nadzwyczajnej komisji posłanka Joanna Scheuring-Wielgus zwróciła uwagę, że słowa „zabijanie” zaczyna się używać powszechnie: „Dzisiaj dwa razy na tej sali, podczas ustalania podkomisji, padły stwierdzenia z ust pani przewodniczącej [Bożeny Borys-Szopy z PiS] i pani Siarkowskiej. Obie panie powiedziały o zabijaniu dzieci. Na sali nie ma żadnej osoby, która jest za zabijaniem dzieci. Chcę sprostować, ponieważ to jest niegodne, co panie powiedziały”.

Wcześniej przewodnicząca komisji stwierdziła: „Dzisiejsze głosowanie nie ma nic wspólnego z faktem, kto jest za i przeciw zabijaniu dzieci”. Zwróciła w ten sposób uwagę, że głosowanie nie dotyczy popierania projektu antyaborcyjnego lub braku poparcia, a jedynie powołania komisji w tej sprawie.

O tym, jak powszechna jest taka retoryka w Polsce świadczy choćby uwaga rzucona w 2012 roku przez Danutę Wałęsę. „Która pani chce zamordować dziecko, niech je urodzi i niech je własnoręcznie zamorduje” – oznajmiła była pierwsza dama w programie Dominiki Wielowieyskiej w Radiu TOK FM. Później jednak zmieniła zdanie.

Zgodnie z omawianym wyrokiem Trybunału osób, które nazwą zwolenników prawa do aborcji „mordercami” nie będzie chronić prawo do swobody wypowiedzi.

Sprawdź także

Uniewinniona za wqrwienie

Żona prezydenta Poznania Joanna Jaśkowiak została uniewinniona za użycie słów „Jestem wkur…? podczas Strajku Kobiet …