Strona główna / Relacje z sądów - aktualności / Kara za uniwersytecki plagiat

Kara za uniwersytecki plagiat

Komisja dyscyplinarna ukarała prof. Grażynę Bartkowiak z UE w Poznaniu.

Profesor skopiowała w swojej książce jedną trzecią pracy magisterskiej, której była promotorką. Sprawa dotyczy połowy 2009 r., gdy prof. Bartkowiak wykładała jeszcze na Uniwersytecie Medycznym. Praca poświęcona była społecznym i psychologicznym uwarunkowaniom wsparcia w relacjach pacjenta z pielęgniarką. Zebrała bardzo dobre recenzje, a promotorka zapewniała nawet, że pomoże ją wydać. Temat jednak szybko upadł. Plagiat odkryła przypadkiem autorka pracy – poznańska pielęgniarka z 21-letnim stażem. „Gazeta” pisała o tym przed wakacjami. Rzecznik dyscyplinarny Uniwersytetu Ekonomicznego (tam teraz pracuje prof. Bartkowiak) zażądał surowej kary: pozbawienia prawa wykonywania zawodu na trzy lata. Gdy w poniedziałek miały decydować się losy profesor, przyniosła zwolnienie lekarskie. I wydawało się, że komisja dyscyplinarna nie będzie miała pracy. Niespodziewanie jednak Bartkowiak pojawiła się na rozprawie. – Zwolnienie mówiło jedynie o niezdolności do pracy i była na nim adnotacja, że profesor może chodzić – tak tłumaczy to rzeczniczka uczelni Marlena Chomska. Ostatecznie komisja dyscyplinarna (czterech pracowników naukowych i przedstawiciel studentów) ukarała prof. Bartkowiak pozbawieniem prawa wykonywania zawodu na rok. Rozprawa była zamknięta dla mediów, stąd nie wiadomo, dlaczego kara jest niższa od żądanej przez rzecznika. – Niewątpliwie to wynik osiągniętego konsensusu. Pozbawienie prawa wykonywania zawodu wymaga bowiem jednomyślności składu komisji – mówi rzeczniczka uczelni. Chomska podkreśla, że przebieg narady i głosowania jest tajny i komisja nie sporządza z niego protokołu. Okoliczności, które komisja brała pod uwagę przy wymiarze kary, znajdą się dopiero w pisemnym uzasadnieniu werdyktu. – Komisja nie jest związana rodzajem i wymiarem kary, o które wnosił rzecznik. Nie musi więc szczegółowo wyjaśniać, dlaczego orzekła karę niższą – mówi Chomska. Prof. Grażyna Bartkowiak do połowy 2008 r. była rektorem Zachodniej Wyższej Szkoły Handlu i Finansów Międzynarodowych w Zielonej Górze. Po ujawnieniu plagiatu została zawieszona na Uniwersytecie Ekonomicznym i nie prowadzi zajęć. Strony mogą odwołać się od werdyktu do komisji dyscyplinarnej przy Radzie Głównej Szkolnictwa Wyższego. Jeśli kara się uprawomocni, prof. Bartkowiak straci pracę. I choć zakaz wydała macierzysta uczelnia, obowiązuje on na terenie całej Polski – prof. Bartkowiak nie znajdzie więc pracy w żadnej szkole wyższej. Zdaniem dr. Marka Wrońskiego, który w miesięczniku „Forum Akademickie” demaskuje plagiaty na uczelniach, oznacza to w praktyce koniec naukowej kariery. – Plagiatora nikt nie zatrudni – uważa Wroński.
Źródło: Gazeta Wyborcza Poznań

Sprawdź także

Sędziowie pozwali S. Piotrowicza

Pierwsza prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Gersdorf i sędzia Krzysztof Rączka złożyli pozew przeciwko posłowi Prawa …